EUROVOLLEY 2017, mecz o 3. miejsce: Serbowie z medalem!

0
151
foto: fivb.com
  1. W meczu o brązowy medal siatkarskich Mistrzostw Europy naprzeciwko siebie stanęły reprezentacje Serbii i Belgii. Pierwszy set spotkania nie zapowiadał emocji, jakie nadeszły z czasem. Zwycięzcę tego niezwykle zaciętego i wyrównanego pojedynku poznaliśmy dopiero po 2,5 godzinie.

Spotkanie rozpoczęło się od udanego ataku Srećko Lisinacia (1:0). Serię podopiecznych Nikoli Grbicia przerwał atak z prawej flanki Brama Van Der Driesa (3:1). Serbowie dzięki odrzucającym serwisom zdołali wyjść na znaczne prowadzenie (7:2). Drużyny zeszły na przerwę techniczną po punktowym bloku Urosa Kovacevicia (8:4). Wciąż utrzymująca się przewaga bałkańskich siatkarzy zmusiło Vitala Heynena do wprowadzenia zmian. Za kapitana Belgów, Sama Deroo na parkiecie pojawił się Francois Lecat (14:9). Pierwsza akcja Lecata zakończyła się niepowodzeniem, dodatkowo przyjmujący nie radził sobie w polu zagrywki (18:10). Przewaga Serbów była spora, jednak mimo to Belgowie chcieli jak najbardziej zminimalizować straty. Na boisko powrócił Deroo (20:14). Czerwone Smoki nie były jednak w stanie diamentralnie odwrócić losów tego seta (23:17). Atak ze środka Marko Podrascanina zakończył partię (25:18).

W drugą partię ponownie lepiej weszli bałkańscy zawodnicy (4:1). Na linii dziewiątego metra pokazał się Simon Van De Voorde, którego atomowe serwisy zapoczątkowały serię w wykonaniu jego drużyny. Dodatkowo Kovacević popełnił trzy błędy z rzędu, co pozwoliło podopiecznym trenera Heynena na zniwelowanie strat (7:7). Gra punkt za punkt toczyła się do stanu 9:9, kiedy to Belgowie zdołali wykorzystać kontrę po nieskończonej akcji Lisinacia i dzięki temu wyszli na prowadzenie. Kapitan Smoków w końcu powrócił do swojej wysokiej skuteczności i to głównie na nim belgijski rozgrywający opierał grę zespołu (12:12, 16:14). Serbowie zaczęli miewać problemy, głównie z przyjęciem i wyprowadzeniem kończącego ataku. Dzięki temu Belgowie utrzymywali skromne, dwupunktowe prowadzenie (16:18). Nikola Grbić sięgnął po zmiany, wymieniając blisko połowę wyjściowego składu, jednak Czerwone Smoki nie zwalniały tempa (18:21). Szkoleniowiec Belgów poprosił o czas, by wybić przeciwników w rytmu (21:23). Zabieg ten opłacił się – Drazen Luburić zaserwował w środek siatki. Van De Voorde zakończył odsłonę atakiem ze środka przy stanie 22:25.

Trzeci set zaczął się od serii błędów serbskich siatkarzy (2:5). Na to, co dzieje się na boisku szybko zareagował szkoleniowiec Serbów. Wprowadzone zmiany nie dały jednak oczekiwanego powiewu świeżości do gry bałkańskich zawodników (4:8). Belgowie skutecznie oszukiwali serbski blok, przy czym sami zachowywali w tym elemencie wysoką efektywność (7:13). Gdy przewaga Czerwonych Smoków stopniała do trzech punktów, trener Heynen poprosił o czas (12:15). Z czasu przypominał o sobie na lewej flance Kovacević (13:17). Zadaniowo w polu serwisowym pojawił się Aleksandar Okolić (15:18). Ponownie czas wziął Nikola Grbić, który widział, że jego podopieczni tracą wiarę w odwrócenie losów partii. Van De Voorde popisał się kolejnym blokiem, tym razem pojedynczym (17:22). Coraz więcej niedociągnięć wkradło się do gry serbskich reprezentantów. Skrzętnie wykorzystywali to ich rywale, którzy pewnie wygrali tę odsłonę (19:25).

Czwarta partia zaczęła się od dwupunktowego prowadzenia Belgów (0:2), lecz przeciwnicy momentalnie doprowadzili do remisu. Długie wymiany przyniosły grę punkt za punkt (4:4, 6:6). Serbowie w końcu uruchomili skuteczną grę blokiem, która pozwoliła im na „odskoczenie” na kilka „oczek” (11:7). Belgowie starali się zbliżyć do rywali, jednak nie mogli zrobić zbyt wiele przy wysokiej skuteczności Nemanji Petricia. Na zagrywkę wszedł Kévin Klinkenberg, który postraszył bałkańskich siatkarzy mocą swojego serwisu (14:14). Dynamizm podopiecznych Vitala Heynena falował – raz po raz oddalali się i zbliżali do przeciwników (15:18, 19:18). Końcówka była bardzo nerwowa, Serbowie byli blisko przedłużenia spotkania (23:21). Autowy serwis belgijskiego przyjmującego oznaczał, że wszystko rozstrzygnie się w tie-breaku (25:22).

Decydująca odsłona rozpoczęła się korzystniej dla siatkarzy z Półwyspu Bałkańskiego (3:1). Po chwili z ich dwupunktowej przewagi nie zostało nic (4:4). Belgowie zaczęli popełniać proste błędy, jednak szybko wrócili na właściwe tory. Liderem Czerwonych Smoków stał się Simon Van De Voorde, który po raz kolejny brylował nie tylko w ataku, ale także w bloku (7:5). Jego koledzy starali się dotrzymywać mu kroku (10:9). Obaj trenerzy wprowadzili kilka zmian, bowiem na twarzach ich podopiecznych widać było zmęczenie. Przy stanie 13:11 o przerwę poprosił Vital Heynen. Uros Kovacević nie dał się ponieść emocjom i sprawił, że po jego ataku na tablicy wyników pojawił się wynik 15:12, oznaczający koniec spotkania.

Serbia – Belgia 3:2 (25:18, 22:25, 19:25, 25:22, 15:12)

Serbia: Kovacević, Jovović, Lisinać, Luburić, Petrić, Podrascanin, Rosić oraz Katić, Atanasijević, Skundrić, Stanković, Okolić

Belgia: Van Der Dries, Deroo, Verhees, Van De Voorde, Valkiers, Rousseaux, Steuer oraz Van Walle, D’Hulst

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię