Niedzielny mecz między PGE Skrą Bełchatów a Jastrzębskim Węglem przez wielu był nazywany hitem 24. kolejki. Od pierwszej akcji wiadome było, że spotkanie to będzie długie i zacięte. Nie pomyliliśmy się – zwycięzcę pojedynku poznaliśmy dopiero po pięciu setach.
Mecz rozpoczął się od udanego ataku Mariusza Wlazłego (1:0). Po wejściu Macieja Muzaja na zagrywkę, drużyna Jastrzębskiego węgla wyszła na prowadzenie (2:4). Bełchatowianie próbowali “gonić” wynik (5:6), ze środka punktował Srećko Lisinać (9:10). Atak po antence Salvadora Olivy doprowadził do remisu (10:10). Toczyła się gra punkt za punkt, zawodnicy obydwu drużyn psuli serwisy (12:12). Dwa błędy z rzędu Wlazłego ponownie pozwoliły jastrzębianom “odskoczyć” (13:15), jednak świetna akcje w wykonaniu serbskiego środkowego doprowadziły do wyrównania (17:17). Na chwilowe prowadzenie wyszła Skra, walka o remis była zacięta (19:20, 21:22). Pierwszą piłkę mieli gospodarze, jednak nie zdołali jej wykorzystać – zaczęła się gra na przewagi (24:24). Set zakończył się dopiero przy stanie 25:27.
Drugą partię lepiej rozpoczęli bełchatowianie (4:1). Uruchomili oni grę blokiem, która okazała się być kluczem do sukcesywnego powiększania prowadzenia (7:3). Coraz więcej problemów zarówno w przyjęciu, jak i w ataku zaczynał mieć Kubańczyk Oliva (11:6). Przewaga bełchatowian była już nie do odrobienia (16:9). Przyjezdni co akcja “nadziewali się” na szczelne bloki duetu Kłos-Lisinać (18:9). Szkoleniowiec drużyny gości, Mark Lebedew, zaczął stosować zmiany, które niestety zbytnio nie odmieniły losów seta. Z dobrej strony pokazali się młodzi zawodnicy z Jastrzębia – Radosław Gil i Marcin Ernastowicz. Próbowali oni poderwać kolegów do walki, jednak bez większych efektów (20:13). Nikolay Penchev zakończył partię pewnym atakiem z prawej strony (25:17).
Na początku trzeciego seta przyjezdni wyszli na skromne prowadzenie (2:4). Przez dłuższy czas przewaga jastrzębian utrzymywała się, głównie za sprawą błędów popełnianych przez gospodarzy (5:7, 8:10, 10:12). Zerwany atak Muzaja doprowadził do remisu (12:12), jednak asy serwisowe De Rocco pozwoliła gościom na chwilę oddechu (13:15). Bełchatowianie konsekwentnie dążyli do wyrównania. Przypieczętował to Karol Kłos, doprowadzając do stanu 18:18. W tej trudnej sytuacji ponownie dał o sobie znać Maciej Muzaj, który zanotował na swoim koncie punktowy blok na Wlazłym (22:20). Po obronieniu przez gospodarzy pierwszej piłki setowej dla JW, trener Blain poprosił o czas. Na koniec, w siatkę zaserwował kapitan Skry Bełchatów (23:25).
Czwarta odsłona rozpoczęła się wyrównanie, jednak widoczna była lekka przewaga bełchatowian (5:4). Błędy zaczęli popełniać przyjezdni, jednak utrzymywali bezpieczny dystans punktowy do rywali (8:6). Dzięki punktowym zagrywkom Lisinacia i Wlazłego przewaga miejscowych wzrosła do 5 punktów (8:13). Fatalnie w przyjęciu prezentował się libero jastrzębskiej drużyny (15:9), za to gra Bartosza Kurka wyglądała bardzo efektownie i obiecująco (18:12). Prowadzenie miejscowych wzrosło do aż 10 punktów (23:13)! Atak z krótkiej Kłosa doprowadził do piątego seta (25:15).
Pierwsza akcja tie-breaka była dość długa, ale zakończona na korzyść gospodarzy. Rozpoczęła się gra punkt za punkt (3:3), prowadzenie na tablicy wyników zmieniało się w zatrważającym tempie (4:5, 7:6). Podczas zmiany stron nieznaczną przewagę mieli bełchatowianie (8:7). Rozpoczęła się seria zawodników Skry, którą przewał atak Jasona De Rocco (11:7). Jastrzębianie podjęli walkę w końcówce, niestety przewaga rywali była nie do odrobienia. W kluczowym momencie pomylił się Maciej Muzaj (14:10). Spotkanie zakończył atak ze środka Karola Kłosa (15:10).
PGE Skra Bełchatów – Jastrzębski Węgiel 3:2 (25:27, 25:17, 23:25, 25:15, 15:10)
MVP: Bartosz Kurek
PGE Skra Bełchatów: Lisinać, Wlazły, Kurek, Kłos, Uriarte, Penchev, Piechocki
Jastrzębski Węgiel: Muzaj, Kosok, Boruch, Kampa, De Rocco, Oliva, Popiwczak