W ramach 8. kolejki PlusLigi wicemistrz Polski, Asseco Resovia Rzeszów, po raz pierwszy w historii podjął w hali Podpromie beniaminka ligi, GKS Katowice. Pomimo znakomitej inauguracji spotkania w wykonaniu gospodarzy, sensacyjnie lepsi okazali się być podopieczni Piotra Gruszki.
Mecz rozpoczął się od skromnego prowadzenia przyjezdnych (2:3), jednak do wyrównania szybko doprowadził środkowy Asseco, Dawid Dryja (5:5). Przez dłuższy czas toczyła się walka punkt za punkt. Kiedy rzeszowianie zaczęli „uciekać” z wynikiem, szkoleniowiec GKS-u, Piotr Gruszka, poprosił o czas. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego skutku, gospodarze z każdą akcją powiększali swoją przewagę (11:7). Pierwsze skrzypce odgrywał przyjmujący Marko Ivović, który swoimi atakami bombardował przeciwników (16:11). Przy stanie 17:13 trener Kowal zdecydował się na podwójną zmianę, podczas której na boisku pojawili się Jochen Schoeps i Lukas Tichacek. Siatkarze Resovii świetnie radzili sobie w ofensywie, przez co do końca seta nie dali dojść do głosu katowiczanom. Serię dobrych zagrywek dołożyli rzeszowscy środkowi. Seta zakończył as serwisowy Bartosza Lemańskiego (25:17).
Początek drugiej partii był bardzo wyrównany (3:3). Szybko na prowadzenie wyszli gospodarze, jednak równie szybko to prowadzenie stracili (7:10). Szczelne bloki katowiczan nie pozwoliły rzeszowianom na zniwelowanie strat. Po stronie GKS-u widać było chwilowe rozprężenie, które pomogło Asseco odrobić kilka punktów (13:15). Katowiczanie jednak wzięli się w garść i grali znakomicie! Świetne ataki Karola Butryna i zagrywki Tomasza Kalembki sprawiły, że Andrzej Kowal ponownie sięgnął po graczy rezerwowych. Wyszło to gospodarzom na dobre, bowiem doprowadzili do remisu (22:22). Finalnie musieli jednak uznać wyższość rywali (23:25).
Trzecia odsłona ponownie przyniosła grę punt za punkt (4:4). Rzeszowianie szybko zaczęli gubić się w swojej grze oraz psuć zagrywki. Wtedy też ich szkoleniowiec ponownie sięgnął po rezerwowy skład. Mimo wprowadzonych zmian gra gospodarzy wcale się nie poprawiała. Przyjezdni byli nie do zatrzymania (12:16). Po raz kolejny w tym spotkaniu katowiczan dopadła chwila zwątpienia, którą przypłacili stratą wysokiego już prowadzenia (18:18). Końcówka była bardzo emocjonująca, wynik do końca był niepewny. Siatkarze obydwu drużyn nie dawali za wygraną. Ostatecznie minimalnie lepszy okazał się beniaminek (23:25).
Czwarty set, podobnie jak poprzednie odsłony, zaczął się wyrównanie. Żadna z drużyn nie zwalniała tempa (4:4). Efektowna gra w bloku dała rzeszowianom upragnione, kilkupunktowe prowadzenie (13:10). W tym aspekcie gry Resoviacy byli nie do zatrzymania. Do czasu. W pewnym momencie gospodarze kompletnie pogubili się na boisku i zaczęli popełniać masę błędów. Skrzętnie wykorzystali to katowiccy zawodnicy, którzy doprowadzili do wyrównania (16:16). Po raz kolejny końcówka seta przyniosła wiele emocji. Po wielu niedokładnościach oraz kapitalnym bloku, rzeszowianom udało się doprowadzić do tie-breaka (25:23)!
Katowiczanie rozpoczęli tie-breaka z przytupem (2:4). Wyraźnie podenerwowani gospodarze szybko zniwelowali przewagę gości. Rozpoczęła się bardzo efektowna wymiana. Świetnie w obronie spisywał się libero podkarpackiego zespołu, Damian Wojtaszek. Po dłuższej chwili inicjatywę przejęli przyjezdni, którzy popisywali się zdecydowanymi atakami (10:12). Sensacja! Dwa punkty jadą do Katowic (11:15)!
Asseco Resovia Rzeszów – GKS Katowice 2:3 (25:17, 23:25, 23:25, 25:22, 11:15)
MVP: Karol Butryn
Asseco Resovia Rzeszów: Drzyzga, Nowakowski, Ivović, Rossard, Lemański, Perrin, Wojtaszek, Winters, Masłowski, Możdżonek, Tichacek, Jaeschke, Dryja, Schmitt, Depowski, Karakuła
GKS Katowice: Falaschi, Kalembka, Butryn, Krulicki, Kapelus, Sobolski, Stańczak, Fijałek, Pietraszko, Błoński, Stelmach, Van Walle, Mariański