W czasie spotkania VERVY Warszawa ORLEN Paliwa przeciwko Sir Safety Conad Perugii atmosfera na trybunach hali Torwar była niesamowita, a kibice zdecydowanie dopisali. Niestety po zaciętym boju górą był włoski przeciwnik. Nasza redaktorka rozmawiała z przyjmującym stołecznych, Igorem Grobelnym.
Agnieszka Wąsowska: W naszej poprzedniej rozmowie pytałam Cię o oczekiwania względem Ligi Mistrzów. Czy po tych trzech spotkaniach czujesz, że zostały one spełnione?
Igor Grobelny: Myślę, że nie. Ten pierwszy mecz wiadomo fajnie, że wygraliśmy, bo był on początkiem tej ligi. Drugie spotkanie w Lizbonie trochę nam nie wyszło, więc chcieliśmy dzisiaj to jakoś zrekompensować. Niestety się nie udało, ale myślę, że mimo to było fajne widowisko. Udało się „urwać” seta i mieliśmy nadzieje, że chociaż więcej punktów uda się ugrać, może i nawet kolejnego seta. Zostały nam jeszcze trzy mecze i na pewno łatwo nie będzie. W Tours będzie ciężko, a w Perugii jeszcze ciężej. No ale zobaczymy, nigdy nic nie wiadomo.
A.W.: Na początku rozgrywek wychodziłeś w pierwszym składzie. Jakie odczucia towarzyszyły Ci podczas spotkań w Warszawie, a jakie na wyjeździe?
I.G.: W drugim spotkaniu wyszliśmy całkiem innym składem. Myślę, że fajnie było po prostu dać każdemu okazję, aby pograć. Wielu chłopaków przez dłuższy czas nie grało, więc dla nich to był ogromny stres, dla mnie również. W Lizbonie atmosfera była niezbyt przyjemna, kibice są tam naprawdę mocni. Pod koniec spotkania pojawiły się nawet petardy i wyzwiska. Zobaczyć, jak kibice przeżywają mecze swoich drużyn w innych krajach to fajne doświadczenie. Porównując obydwa mecze wszystko było nieco inne.
A.W.: Perugia jest faworytem Waszej grupy. Czy w związku z tym przygotowania do spotkania wyglądały w jakikolwiek sposób inaczej niż te przeciwko Tours i Benfice?
I.G.: Nie, nie. Przygotowania nie były w żaden sposób inne, nie trenowaliśmy ani lżej, ani ciężej. Kiedy trener (Andrea Anastasi – przyp. red.) powiedział, że taki mecz to dla nas duża lekcja. Wiadomo, wszyscy znają Perugię i wiedzą, kto tam gra. Wszyscy znają Leona (Wilfredo Leon, przyjmujący Sir Safety Conad Perugia oraz reprezentacji Polski – przyp. red.) i resztę zawodników, dlatego trener nie starał się mówić do nas słowami: „Dobra, panowie, to są niesamowite nazwiska, nie mamy szans, więc spróbujmy się nie skompromitować”. Tak nie było, podeszliśmy do tego spotkania jak do każdego innego, ze skupieniem, szacunkiem i motywacją, że idziemy go wygrać.
A.W.: Odnośnie samego meczu. Poziom gry był bardzo wyrównany, jednak były przestoje, w których oba zespoły traciły punkty seriami.
I.G.: Tak, zgadzam się. Może to wynikało trochę ze zmęczenia, na pewno wchodzi w grę też chwilowy brak skupienia. To jest właśnie siatkówka, my traciliśmy punkty seriami tak samo jak Perugia. To nie jest tak, że jesteś najlepszą drużyną na świecie, bo „jedną z” i nie robisz takich błędów. Cieszę się, że rywale również mieli takie momenty i udało nam się to w miarę wykorzystać w drugim secie.
A.W.: Chyba ciężko było Wam wejść w dzisiejszy mecz. W pierwszym secie przegraliście znaczną liczbą punktów.
I.G.: No tak wyszło po prostu. Przeciwko wielu z tych zawodników grało się w kadrze, ja sam grałem przeciwko Włochom i wiadomo, że jak się nie gra często z takimi przeciwnikami to jest ciężko. Perugia jest takim zespołem, który zmienia zagrania co mecz. Mają bardzo dobrego rozgrywającego, który nie jest na tyle głupi, żeby grać co mecz to samo. To jest głównie jego zadanie, żeby za każdym razem coś zmieniać. To stanowiło dla nas dodatkową trudność, zadawanie sobie pytania „Co teraz zrobi?”.
A.W.: Terminarz jest wobec Was nieubłagany w okresie przedświątecznym. Dzisiaj Perugia, w sobotę mecz wyjazdowy w Olsztynie, a tuż przed Wigilią starcie z Cuprum Lubin.
I.G.: Jest teraz ciężko, gramy praktycznie non stop, jest mało czasu na treningi i odpoczynek. Niektórzy się cieszą, bo jest mniej trenowania, a więcej grania (śmiech). Jest to trudne, bo czasem jest tak, że musisz się skupić na 120% raz na tydzień, w czasie meczu, a teraz wychodzi, że musisz to robić 2-3 razy w tygodniu. Kosztuje to więcej energii i potem to zmęczenie może wyjść w spotkaniu. Ta sobota i poniedziałek mnie trochę przerażają, bo zanim wrócimy z Olsztyna będzie godz. 3-4 w nocy, a wiadomo, że dzień przed meczem, czy też pomiędzy nimi, nie zrobi się dnia wolnego, żeby odpocząć, tylko trzeba trenować. Zobaczymy, może właśnie tego potrzebujemy.
A.W.: Dziękuję bardzo za rozmowę.
I.G.: Dziękuję.