Po „przeprowadzce” do Amsterdamu Polacy mieli zmierzyć się z debiutantami Mistrzostw Europy, Czarnogórcami. Biało-Czerwoni pokazali, że nie zostawili swojej fantastycznej formy w poprzedniej hali i umocnili się na pozycji lidera grupy B.
Spotkanie lepiej otworzyli Polacy (0:2), pierwsze „oczko” na konto reprezentacji Czarnogóry zdobył Ivan Jecmenica atakem ze środka. Biało-Czerwoni starali się narzucić wysoki poziom gry przeciwnikom, a oni nie protestowali. Po punktowym bloku „Orłów” trener Czarnogórców poprosił o czas, jednak chwilę później Wilfredo Leon zanotował asa serwisowego, który powiększył przewagę naszej reprezentacji do 5 punktów (4:9). Dodatkowo Karol Kłos uplasował piłkę w strefie konfliktu między dwoma zawodnikami, dzięki czemu Czarnogórcy zaczęli się gubić (5:11). Honor drużyny starał się ratować Strugar, który fenomenalnie wstrzelił się w sam narożnik, lecz akcję później przez przypadek ustrzelił swojego środkowego (7:14). Polacy pewnie szli po swoje i na każdym kroku pokazywali, jak wygląda siatkówka na światowym poziomie. Seria floatów Aleksandra Śliwki okazała się być dla rywali zabójcza, dzięki czemu zwycięstwo Biało-Czerwonych zdawało się być przesądzone (8:20). Taktyczne zagrania dorzucili jeszcze Leon i Komenda. Nieczyste odbicie czarnogórskiego rozgrywającego położyło kres pogromowi, który miał miejsce w tej partii (10:25).
Po kontrowersyjnej pierwszej akcji „oczko” finalnie padło łupem reprezentacji Czarnogóry (1:0). Na szczęście Biało-Czerwoni nie dali się zaskoczyć i szybko zbudowali trzypunktową zaliczkę. Marko Vukasinović szalał na prawej flance, jednocześnie sprawiając, że przewaga „Orłów” topniała w zatrważającym tempie (4:5). Podopieczni Veljko Basicia zaczęli popełniać proste błędy, tym samym na własne życzenie tracąc cenne punkty i zostając w tyle. Karol Kłos zaatakował pod linię dziewiątego metra, sprawiając, że prowadzenie Polaków wzrastało (5:10). Kolejna dłuższa przerwa spowodowana ostrą wymianą zdań między Vitalem Heynenem a sędziami skutecznie wybiła przeciwników z uderzenia, Bożidar Cuk zaserwował w środek siatki (7:11). Nasi siatkarze efektywnie zablokowali rywali, lecz czarnogórski przyjmujący postanowił odpłacić się za to agresywną kiwką w trzeci metr (9:13). Co jakiś czas Konarski przypominał o sobie na skrzydłach, utrzymując wysokie prowadzenie swojej ekipy. Jedna z dłuższych akcji seta zakończyła się efektowną przesuniętą krótką Marcina Komendy do Jakuba Kochanowskiego (12:19). Im bliżej końca partii, tym więcej nieudanych zagrań można było zaobserwować po czarnogórskiej części parkietu. Aleksander Śliwka skończył męczarnie rywali, atakując w narożnik boiska (17:25).
Biało-Czerwoni od początku trzeciej odsłony zdominowali Czarnogórców (0:3), dopiero środkowy drużyny przeciwnej przerwał fatalną serię reprezentacji Czarnogóry zdecydowanym atakiem w środek boiska. Dawid Konarski nadział się na blok rywali i na tablicy wyników pojawił się remis po 5. Zespoły grały w kontakcie punktowym, przełamanie na korzyść Polaków dało uderzenie Artura Szalpuka (5:7). Po ataku Śliwki nasi zawodnicy mogli nieco odetchnąć, gdyż wypracowali bezpieczną przewagę. W tym momencie szkoleniowiec Czarnogóry poprosił o czas (8:10). Nieporzyjemnie zrobiło się, kiedy środkowy Montenegro pocelował polskiego rozgrywającego, tym samym spowalniając rytm gry (10:14). Ogólna dyspozycja przeciwników Biało-Czerwonych wciąż pozostawiała jednak wiele do życzenia. Najpierw popełnili błąd zagrywki, a akcję później dotknęli górnej taśmy. Gwoździem do trumny Czarnogórców był młody środkowy „Orłów”, który wiódł prym w polu serwisowym, posyłając w stronę rywali trzy potężne i odrzucające serwisy (11:18). Polacy do samego końca kontrolowali wydarzenia na parkiecie, nierówną walkę zakończyła kiwka Konarskiego (19:25).
Czarnogóra – Polska 0:3 (10:25, 17:25, 19:25)
Czarnogóra: Cuk, Strugar, Bojic, Vukasinović, Culafić, Jecmenica, Cacić
Polska: Konarski, Komenda, Leon, Śliwka, Bieniek, Kłos, Wojtaszek