Rozgrywki PGNiG Superligi Kobiet dobiegły końca, znamy już wszystkie rozstrzygnięcia. Na szczycie obyło się bez niespodzianki, Mistrzem Polski już po raz 19. została lubelska siódemka, lecz pozostałe rozstrzygnięcia nie były już tak oczywiste.
Tym razem zespół MKS-u nie miał tak łatwo w walce o złoto. Pokazała to już faza zasadnicza, gdzie na górze tabeli uplasowała się Pogoń. Lubelska siódemka zanotowała kilka porażek, do czego nie przyzwyczaiła swoich kibiców. Nie da się jednak ukryć, że wpływ na to miał udział w Lidze Mistrzyń. Plaga kontuzji i gra co 3 dni nie mogła wpłynąc pozytywnie na wyniki.
W zespole nowych-starych Mistrzyń Polski na wyróżnienie zasłużyło wiele zawodniczek, ale wiodącymi postaciami na pewno były obie bramkarki, które w wielu meczach przechodziły same siebie prezentując wręcz niemożliwe interwencje. W polu zaś brylowały Marta Gęga i Alesia Mihdaliova. Obie miewały słabsze mecze, ale w najważniejszych momentach potrafiły wziąć grę na swoje barki, co pokazał m.in. ostatni mecz o mistrzostwo.
Ten sezon, mimo że bez złota, należał także do Pogoni Baltica. Budowana od kilu lat drużyna zdobyła historyczne srebro. Jest to najwyższa lokata od powrotu tego zespołu do elity. Poza tym drużyna prowadzona przez Adriana Struzika uplasowała się również na drugiej lokacie w Pucharze Polski, gdzie w finale musiała uznać wyższość gdyńskiego Vistalu.
W decydujących meczach szczecińska siódemka musiała sobie radzić bez Joanny Gadziny, która zerwała ścięgno Achillesa w batalii o finał Superligi oraz Małgorzaty Stasiak, która w tym czasie oznajmiła, iż oczekuje potomka. Mimo to szczecinianki potrafiły postawić się obrończyniom tytułu, a rolę Stasiak w zespole przejęła Moniky Bancilon, która nękała przeciwniczki potężnymi rzutami z drugiej linii często notując imponującą ilość trafień.
Kolejnym pozytywem tego sezonu jest postawa Vistalu Gdynia. Większym sukcesem jest obrona wywalczonego rok temu Pucharu Polski, ale i 3. lokata w Superlidze nie jest czymś negatywnym. Drużyna Pawła Tetelewskiego dalej składa się głównie z młodych zawodniczek, więc takie osiągnięcia są czymś, co pozwala im pozytywnie patrzeć w przyszłość.
W tym sezonie głównymi postaciami w zespole były Emilia Galińska oraz Monika Kobylińska. To jednak ta pierwsza okazała się być kluczem w ostatnich meczach sezonu. Szczypiornistka pochodząca z Łukowa ciągnęła całą grę swojej drużyny, czym z pewnością zasłużyła na wyróżnienie. Mecz, w którym gdynianki wywalczyły brązowe medale był jednak ostatnim dla Emilii w barwach Vistalu. Reprezentantka Polski obiera teraz kierunek na Bundesligę.
Pierwszą czwórkę zamyka Start Elbląg, dla którego obecność w takim gronie także trzeba uznać za sukces. Zespół trenera Niewrzawy był blisko wywalczenia upragnionego medalu, każdy mecz z Vistalem był niezwykle wyrównany, jednak ostatecznie zabrakło tych kilku bramek. Sukcesem Joanny Wagi i spółki nie były tylko play-offy, ale i faza zasadnicza, gdzie Start zajął 3. miejsce i potrafił m.in. wywieźć cenny punkt z Hali Globus.
Tutaj już zdecydowanie trzeba wyróżnić całą drużynę, jak i samego trenera. Drużyna z Elbląga nie opierała swoich wyników na indywidualnych umiejętnościach zawodniczek, a na dobrze ustawionym kolektywie. Jeżeli Andrzej Niewrzawa będzie kontynuował swoją myśl szkoleniową, a zespół będzie nabierał doświadczenia, to niedługo może okazać się, że ta ekipa powalczy o coś więcej.
Miejsca 5-8 to kolejno Energa AZS Koszalin, Łączpol AWFiS Gdańsk, Piotrcovia Piotrków Trybunalski oraz Zagłębie Lubin. Na pierwszy rzut oka widać, że największą niespodzianką tego sezonu in minus jest postawa drużyny Bożeny Karkut.
Miedziowe, które zazwyczaj biły się o medale, a jeszcze niedawno stanowiły największe zagrożenie dla drużyny z Lublina, tym razem zaliczyły najgorszy sezon od lat. Kadra zespołu nie uległa diametralnym zmianom, dalej było w niej wiele wartościowych zawodniczek, reprezentantek swoich krajów, a mimo to coś nie zafunkcjonowało.
Postawa 3. pozostałych drużyn w tym zestawieniu powinna być oceniona in plus. Koszalinianki po sporych zmianach personalnych dalej były stawiane w dronie zespołów, które miały walczyć o pierwszą czwórkę, jednak tym razem monolit trenera Niewrzawy okazał się lepszy, zaś AZS swoją siłę mógł pokazać na tle innych ekip walczących o 5. miejsce.
Łączpol pod kierownictwem trenera Cieplińskiego okazał się groźnym beniaminkiem. Zespół dopiero wracający do Superligi potrafił urywać punkty faworytom pokonując m.in. dwukrotnie Zagłębie, remisując w fazie zasadniczej z Pogonią, czy też wygrywając z nią w pierwszym meczu play-offów. Ekipa budowana na doświadczonych Karolinie Siódmiak i Monice Stachowskiej pokazała się z dobrej strony i z pewnością kibice w następnym sezonie będą liczyli na jeszcze więcej.
Piotrcovia, która do decydującej fazy przystępowała z 7. miejsca, można powiedzieć, że obroniła swoją lokatę. Nie był to idealny sezon dla drużyny Michała Pastuszko, ale siódemka z Piotrkowa Trybunalskiego ne przeprowadziła przed sezonem spektakularnych transferów i od początku była skazywana na walkę w środku, bądź bliżej dołu tabeli. Wszyscy sympatycy zespołu zdają sobie sprawę, iż lata, gdy ich klub bił się o medale minęły i bezpieczne utrzymanie powinni traktować jako dobry rezultat.
Na dole walka o pozostanie w Superlidze toczyła się do ostatniej kolejki. W play-outach brylowała Olimpia Beskid Nowy Sącz, które kontynuowała swoją dobrą grę z końcówki sezonu zasadniczego. Po ostatniej kolejce tyle samo punktów miały aż 3 drużyny uplasowane na ostatnich lokatach. O bezpośrednim spadku do 1. ligi zadecydowały niuanse, a fatalna postawa Ruchu Chorzów w kluczowych meczach poskutkowała ich relegacją. Pozostaniem w najwyższej klasie rozgrywkowej cieszyły się KPR Jelenia Góra oraz UKS PCM Kościerzyna.
Ze względu na rezygnację z gry w kolejnym sezonie SPR-u Olkusz, który na parkiecie wywalczył sobie awans, z ligi spadł tylko jeden zespół i nie odbędą się żadne baraże o miejsce premiowane udziałem w Superlidze.
Za nami niezwykle wyrównany i emocjonujący sezon. Nie obyło się bez niespodzianek, których było jeszcze więcej niż zazwyczaj. Trzeba sobie tylko zadać pytanie, czy wszystkie zespoły podniosły swój poziom i równają do tych najlepszych, czy jest wręcz odwrotnie i te lepsze nie schodzą przypadkiem do dołu.