W meczu 14. kolejki PlusLigi naprzeciwko siebie stanęły ekipy Indykpolu AZS-u Olsztyn i GKS-u Katowice. Podopieczni Piotra Gruszki dość wysoko postawili poprzeczkę, a zwycięzcę pojedynku poznaliśmy dopiero po ponad 2-godzinnej grze.
W spotkanie lepiej weszli goście (2:3). Gospodarze szybko doprowadzili do wyrównania (7:7), a chwilę później byli już na trzypunktowym prowadzeniu dzięki świetnym zagraniom Jakuba Kochanowskiego. Po czasie wziętym na żądanie Piotra Gruszki katowiczanie zbliżyli się do rywali (12:11), lecz skuteczna gra blokiem pozwoliła olsztynianom na ponowne “odskoczenie”. Przy stanie 19:14 szkoleniowiec GieKSy po raz kolejny poprosił o przerwę. Nie zdołało to jednak powstrzymać miejscowych przed doprowadzeniem partii do końca. Pomocną dłoń wyciągnął do przeciwników Serhyi Kapelus, który w kluczowym momencie zaatakował w aut (25:20).
Początek drugiej odsłony ponownie należał do przyjezdnych (2:5), lecz ataki Blake’a Scheerhoorna sprawiły, że na tablicy wyników widniał stan 7:7. Przez dłuższą chwilę drużyny grały w kontakcie punktowym (12:13, 15:16). Efektywne bloki gości dały im znaczną zaliczkę punktową, dodatkowo olsztynianie zaczęli popełniać proste błędy (17:20). W końcówce dwoma asami serwisowymi popisał się Rodrigo Quiroga, a kropkę nad “i” postawił Kapelus (19:25).
Trzeci set rozpoczął się wyrównanie (4:4), jednak po pojawieniu się w polu zagrywki Robberta Andringi GKS miał niemały problem w przyjęciu (9:6). Dwie akcje później argentyński przyjmujący zespołu przyjezdnego przerwał serię AZS-u (11:7). Zawodnicy obydwu drużyn mieli problem z wstrzeleniem się w boisko (13:8, 15:11). W kontrze świetnie radził sobie Jan Hadrava – dzięki jego atakom Indykpol powiększał swoją przewagę z akcji na akcję (19:12). W GieKSie nastąpiły zmiany na pozycji. Na parkiecie pojawił się Rafał Sobański, który chwilę później posłał piłkę w aut (24:19). Partia zakończyła się po zepsutej zagrywce jednego z katowiczan (25:20).
Od początku czwartej odsłony zespoły szły “łeb w łeb” (4:4, 7:7). Kiedy żaden z nich nie mógł wyprowadzić większego prowadzenia, trener Santili wprowadził na boisko Tomasa Rousseaux (11:11). Dopiero przy stanie 13:15 przyjezdni mogli nieco odetchnąć z ulgą, bowiem blok na Andrindze dał im upragnione przełamanie. Olsztynianie czym prędzej rzucili się w wir odrabiania strat, lecz równie szybko zaczęli popełniać błędy, których każdy w ich sytuacji wolałby unikać (16:20). Szkoleniowiec AZS-u poprosił o czas, po chwili także zmienił niektórych zawodników. Końcówka była niezwykle emocjonująca, gdyż GKS niemal całkowicie roztrwonił swoją przewagę (21:22). Olsztynianie byli blisko zwycięstwa za 3 punkty, jednak podopieczni Piotra Gruszki wytrzymali presję i zdołali wyrównać stan rywalizacji na 2:2 w setach (23:25).
W pierwszych akcjach tie-breaka gospodarze zdominowali rywali (3:0). Na zagrywce ponownie bardzo dobrze radził sobie Kochanowski. Katowiczanie z ogromną siłą napierali na przeciwników i ostatecznie zdołali doprowadzić do stanu po 6. Trwały ofiarne wymiany punkt za punkt, które na dłuższą metę nie pozwalały wyłonić lepszej drużyny (9:9, 12:12). Po aucie młodego środkowego Indykpolu rozpoczęła się gra na przewagi, z której obronną ręką wyszli gospodarze (17:15).
Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice 3:2 (25:20, 19:25, 25:20, 23:25, 17:15)
MVP: Jan Hadrava
Indykpol AZS Olsztyn: Hadrava, Pliński, Andringa, Kochanowski, Scheerhoorn, Woicki, Żurek
GKS Katowice: Witczak, Komenda, Kapelus, Kalembka, Kohut, Quiroga, Mariański