Mistrzostwa Świata, które rozegrano w Republice Federalnej Niemiec, były dziesiątymi w historii piłki nożnej. Warto dodać, że w tym samym roku obchodzono 70-lecie światowej organizacji piłkarskiej – FIFA. Dla naszej reprezentacji był to drugi występ na Mundialu. W Polsce panował apetyt na dobry wynik (tylko wśród kibiców, gdyż w mediach przewidywano klęskę), gdyż 2 lata wcześniej zdobyliśmy złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium. Niektórzy piłkarze ze złotej kadry ’72 udali się do Niemiec Zachodnich, m.in. Kazimierz Deyna czy Robert Gadocha.
Pamiętny remis
W eliminacjach Mistrzostw Świata, Polacy trafili na wyspiarzy – Anglików i Walijczyków. Nasi piłkarze nie wstąpili jednak udanie do nich, gdyż pierwsze spotkanie przegrali w Walii, 0:2. Potknięcie na samym początku eliminacji oznaczało, że na dalsze zawahanie nie możemy sobie pozwolić. Drugie spotkanie rozegraliśmy w Chorzowie, ze „Lwami Albionu”. Na Stadionie Śląskim, po bramkach Włodzimierza Lubańskiego oraz Jana Banasia, pokonaliśmy Anglików 2:0. Była to pierwsza porażka w historii Anglii, w eliminacjach Mistrzostw Świata. Niestety groźnej kontuzji nabawił się Włodzimierz Lubański. Piłkarza Górnika Zabrze ostro potraktował Roy McFarland. Środkowy napastnik musiał, na dość długi okres czasu, pożegnać się z murawą. Trzy miesiące po tym pamiętnym spotkaniu, gościliśmy w „Kotle Czarownic” naszych pogromców z pierwszego spotkania. Tym razem polscy piłkarze nie zawahali i zwyciężyli 3:0. Anglicy wcześniej zremisowali u siebie z Walijczykami, a to oznaczało, że w ostatnim meczu, podopieczni Kazimierza Górskiego musieli wywalczyć punkt.
Mecz na Wembley przeszedł do historii polskiego futbolu. Anglicy byli pewni zwycięstwa nad naszą drużyną. Podczas odgrywania „Mazurka Dąbrowskiego” kibice angielscy krzyczeli na naszych piłkarzy „Animals”. Od pierwszego gwizdka Anglicy ruszyli do ataku. Jednak gospodarze nie mogli znaleźć sposobu na pokonanie naszego bramkarza – Jana Tomaszewskiego. Było to jedne z najlepszych 90 minut tego golkipera w karierze. Do przerwy nikomu nie udało się strzelić bramki. W drugiej połowie kibice na Wembley ucichli. Grzegorz Lato świetnie znalazł Jana Domarskiego, a ten pokonał Petera Shiltona. Bramkę, strzeloną przez Domarskiego, Anglicy umieścili na liście 50 najważniejszych goli w historii piłki nożnej. Polakom nie udało się zbyt długo utrzymać prowadzenia. Adam Musiał sfaulował w polu karnym Martina Petersa. Piłkę do siatki z jedenastu metrów skierował Allan Clarke. Taki wynik utrzymał się do ostatniego gwizdka, a to oznaczało, że to nasza reprezentacja udała się RFN. Możliwe, że w dużym stopniu, do uzyskania awansu pomogły tabletki. Tabletki, które spożywali polscy piłkarze, były one przeznaczone dla… kobiet w ciąży.
Trudne losowanie
Jak wyglądał system Mistrzostw Świata w 1974 roku? W Zachodnich Niemczech wystąpiło 16 państw. Podzielono je do czterech grup. Następnie do kolejnej rundy awansowały dwie najlepszy drużyny ze wszystkich grup – w turnieju pozostało 8 ekip. Z nich zrobiono kolejne dwie grupy. Zwycięzca awansował do finału MŚ, a drużynie, która zajęła drugie miejsce pozostała walka o brązowy medal.
Polacy znaleźli się w grupie z Włochami, Argentyńczykami (wicemistrzowie świata ’70) a także z debiutantami na MŚ – Haitańczykami. Nawiasem mówiąc, pierwszym piłkarzem w historii MŚ, który został złapany za stosowanie dopingu, reprezentował barwy Haiti – Ernst Jean-Joseph.
W pierwszym spotkaniu zmierzyliśmy się ze srebrnymi medalistami poprzedniego Mundialu. W składzie Argentyny nie zabrakło oczywiście Mario Kempesa. Nasz rywal był stawiany w roli faworyta. Już samym składem nasz selekcjoner zaskoczył wszystkich, gdyż w obronie wystawił ledwie 20-letniego, Władysława Żmudę. Kibice i dziennikarze, którzy zasiedli na trybunach Neckerstadion, musieli być mocno zaskoczeni, kiedy w 9. minucie spojrzeli na tablicę wyniku. Po bramkach Laty i Szarmacha prowadziliśmy już 2:0. Argentyńczycy odpowiedzieli dopiero w drugiej połowie. Heredia dał nadzieję podopiecznym Capa na korzystny wynik. Jednak dwie minuty po tej bramce, odpowiedział Lato. Końcowy wynik ustalił Babington.
Kolejnym przeciwnikiem byli Haitańczycy. Spotkanie zostało rozegrane na stadionie olimpijskim w Monachium, gdzie Polacy, dwa lata wcześniej, pokonali Węgrów w finale i zdobyli mistrzostwo olimpijskie. Selekcjoner naszej reprezentacji nie przeprowadził żadnych zmian. Na prowadzenie wyszliśmy w 17. minucie, za sprawą Laty. Do zakończenia pierwszej połowy piłkę do siatki rywali skierowali jeszcze Deyna, Gorgoń oraz Szarmach (dwukrotnie). Na początku drugiej części spotkania, hat-tricka dokończył Szarmach i było już 6:0. Na końcowych 7:0 strzelił, drugą bramkę w meczu, Grzegorz Lato.
Przed ostatnim meczem, z Włochami, mieliśmy zapewniony awans do kolejnej rundy MŚ. Wciąż jednak nie wiadomo było, kto dołączy do naszych piłkarzy. Również i w tym meczu wystąpiliśmy w tym składzie, co w poprzednich meczach. Włosi, z takimi gwiazdami jak Dino Zoff czy Fabio Capello, liczyli, że ugrają punkt, który dałby im awans. Jednak Polacy nie odpuścili rywalom. Podopieczni Kazimierza Górskiego schodzili do szatni z dwubramkową przewagą. Swojego piątego gola na Mundialu strzelił Szarmach. Kiedy nasi piłkarze utrzymywali wynik do końca, piłkę do siatki Tomaszewskiego skierował Capello. Jednak to było wszystko, na co stać było Włochów. Argentyńczycy pokonali Haiti 4:1 i to oni, w wyniku korzystniejszego bilansu bramek, awansowali do II rundy.
Kolejna grupa
Polacy po I rundzie okazali się rewelacją turnieju. Jako jedyni mieliśmy komplet punktów na koncie. Ale to już była historia. Teraz należało się skupić na kolejnej grupie, w której mieliśmy zmierzyć się ze Szwedami, Jugosłowianami oraz gospodarzami turnieju.
Na początek podjęliśmy piłkarzy ze Skandynawii. Dla naszych piłkarzy było to trzecie spotkanie, rozgrywane na stadionie w Stuttgarcie. Długo utrzymywał się bezbramkowy remis. Pod koniec pierwszej połowy, Lato głową zdołał pokonać bramkarza rywali, Hellstrőma. Swoją cegiełkę do zwycięstwa dołożył także Tomaszewski, który w drugiej połowie obronił rzut karny wykonywany przez Tappera.
Jugosłowianie byli następnymi przeciwnikami naszej reprezentacji. Na stadionie, we Frankfurcie, zasiadło ponad 50 tysięcy kibiców. Polacy od początku byli lepszą drużyną. Stwarzaliśmy sobie dobre okazje, ale nie potrafiliśmy skierować piłki do siatki. W 26. minucie doszło do kuriozalnej sytuacji. Polacy wykonywali rzut wolny. Niestety piłka zatrzymała się na murze i rywale mogli przejść do kontrataku. Mogli, ale nie zrobili tego, gdyż napastnik Jugosławii – Karasi – sfaulował w polu karnym Szarmacha, który był bez piłki. Sędzia dostrzegł to niesportowe zachowanie i podyktował rzut karny dla naszej reprezentacji. Rzut karny wykorzystał gwiazdor warszawskiej Legii, Kazimierz Deyna. Kilkanaście minut później nasi obrońcy nie upilnowali, wcześniej wspomnianego Karasiego i doszło do wyrównania. Polacy mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale nie wykorzystali dogodnych okazji. Ostatecznie 2 punkty powędrowały do piłkarzy Kazimierza Górskiego, ponieważ w 62. minucie, Grzegorz Lato głową, skierował piłkę do siatki. Po tym zwycięstwie mieliśmy zapewniony awans do najlpeszej „4” turnieju.
Mecz na wodzie
W ostatnim meczu II rundy nasza reprezentacja miała zmierzyć się z gospodarzem Mundialu. Aby zagrać w finale MŚ musieliśmy to spotkanie wygrać. Remis oznaczałby dla naszych piłkarzy mecz o 3. miejsce (powodem był gorszy bilans bramek). Przed meczem, przez Frankfurt przeszła potworna ulewa. Boisko zamieniło się w jedną, wielką kałużę. Austriacki sędzia – Erich Linemayr – podługuch konsultacjach, uznał, że mecz się odbędzie. Spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem. Do dziś piłkarze Kazimierza Górskiego twierdzą, że to spotkanie powinno zostać przełożone na drugi dzień. W dzisiejszych czasach rozgrywanie meczu o tak wielkiej randze byłoby niemożliwe. Warto choćby przypomnieć sprzed 3 lat, kiedy to na Stadionie Narodowym nie doszło do konfrontacji z Anglikami, ponieważ stan murawy był katastrofalny. Spotkanie rozegrano nazajutrz.
Zły stan murawy, na stadionie we Frankfurcie spowodował, że musieliśmy zapomnieć o naszym największym atucie – szybkie skrzydła. Niemcy od początku przeszli do defensywy. Tylko Muller znajdował się po za połową swojej drużyny. Z rzutu wolnego próbował pokonać niemieckiego golkiepera Gadocha, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce. Świetną okazję do strzelenia bramki miał nasz najlepszy strzelec, Grzegorz Lato. Jednak ani on, ani dobijający Gadocha nie potrafili skierować piłki do siatki. Bardzo dobrze spisywał się Sepp Meier. Na początku drugiej połowy Jerzy Gordoń sfaulował w polu karnym Berna Hölzenbeina. Do piłki, ustawionej na jedenastym metrze podszedł Uli Hoeneß, ale Jan Tomaszewski obronił strzał, gwiazdy Bayernu Monachium. Swoją szansę miał także Deyna, ale on także nie był w stanie pokonać Meiera. Niestety w 76. minucie Niemcy strzelili brmakę. Na listę strzelców wpisał się Gerd Müller. Nawet po bramce Polacy się nie poddali. Jednak nawet Kazimierz Kmiecik nie potrafił pokonać golkipera rywali. Wynik nie uległ zmian i pierwsza porażka na Mundialu stała się faktem.
Mistrzowie bez „pudła”
Polacy wciąż mieli nadzieję, że staną na podium. W ostatnim meczu na Mistrzostwach Świata w 1974 roku, podopieczni Kazimierza Górskiego zmierzyli się z Brazylią.
Złotego medalu, z Mistrzostw Świata w Meksyku, bronili właśnie Canarinhos. W swoim składzie mieli takie gwiazdy jak Rivelino czy Dirceu. Jednak wielkim minusem była niska skuteczność, gdyż w dotychczasowych sześciu meczach, strzelili 6 bramek (dla porównania, my mieliśmy ich 15). Bardzo dobrą okazję do strzelenia bramki miał Valdomiro. Prawoskrzydłowy zdołał zgubić polską obronę, ale nie zdołał pokonać Jana Tomaszewskiego. Z kolei w 76. minucie Grzegorz Lato przebiegł pół boiska z piłką i umieścił ją w siatce Brazylijczyków. Był to jego siódmy gol na tym Mundialu. Po końcowym gwizdku wybuchła euforia wśród polskich piłkarzy.
Finał, który rozegrano na stadionie w Monachium, wygrali nasi jedyni pogromcy na tym turnieju – RFN. Polacy w swoim drugim występie na Mundialu, zaskoczyli piłkarski świat. Grzegorz Lato został królem strzelców MŚ, a do najlepszej jedenastki dostało się trzech polskich piłkarzy: Deyna, Gadocha i wcześniej wspomniany, Lato. Drugim najlepszym strzelcem także był Polak – Szarmach. Warto dodać, że naszej reprezentacji przyznano także puchar fair play (Polacy grali bardzo czysto). Polscy piłkarze byli witani w kraju jak bohaterowie.
Kadra reprezentacji Polski na X Mistrzostwach Świata w 1974 roku:
Mirosław Bulzacki, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna, Jan Domarski, Andrzej Fischer, Robert Gadocha, Jerzy Gorgoń, Zbigniew Gut, Roman Jakóbczak, Zygmunt Kalinowski, Zdzisław Kapka, Henryk Kasperczak, Kazimierz Kmiecik, Marek Kusto, Grzegorz Lato, Zygmunt Maszczyk, Adam Musiał, Andrzej Szarmach, Antoni Szymanowski, Jan Tomaszewski, Henryk Wieczorek, Władysław Żmuda
Trener: Kazimierz Górski (asystenci J. Gmoch i A. Strejlau)
Źródła:
1. Andrzej Gowarzewski „Encyklopedia piłkarskich mistrzostw świata 1930-1986”