Polscy kibice tym razem nie musieli czekać 16 lat na kolejny występ biało-czerwonych na mistrzostwach świata. Minęły tylko 4 lata i znowu znaleźliśmy się wśród 32 najlepszych drużyn na świecie.
Droga do Niemiec
Polacy trafili do teoretycznie łatwej grupy – Anglia, Austria, Irlandia Płn., Walia oraz Azerbejdżan. Podopieczni Pawła Janasa rozpoczęli je od zwycięstwa w Irlandii Płn. Już w drugim meczu zmierzyliśmy się z faworytami do awansu, Anglikami. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie goście w 37. minucie objęli prowadzenie – Jermain Defoe.
Jednak na początku drugie części spotkania kibice oszaleli z radości, bo wyrównał Maciej Żurawski. Niestety w 58. minucie Ashley Cole dośrodkował piłkę z lewej strony, a futbolówkę przypadkowo za plecy Jerzego Dudka skierował Arkadiusz Głowacki. Mecz zakończył się wynikiem 1:2, ale w pamięci pozostała dobra postawa naszych piłkarzy.
Polacy po meczu z Anglikami utrzymali poziom na wysokim poziomie, czego skutkiem była passa 7 zwycięstw z rzędu! Podopieczni Pawła Janasa mieli spore problemy, grając u siebie z Austriakami (3:2). Polacy tym wyczynem udowodnili, że zasłużyli na awans. W ostatnim spotkaniu na Old Trafford podjęliśmy podopiecznych Svena-Görana Erikssona. Gospodarze objęli prowadzeni za sprawą Owena, który zmienił tor lotu piłki uderzonej przez Joe Cole’a. Polscy piłkarze nie poddali się i zdołali wyrównać jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy. Kamil Kosowski dośrodkował, a niekryty Tomasz Frankowski huknął z pięciu metrów i angielski golkiper był bez szans w tej sytuacji.
Kiedy rezultat 1:1 nie ulegał zmianie w 2. połowie do głosu doszli Anglicy, którzy przeprowadzili składną akcję, a wykończył ją piłkarz Chelsea Londyn, Frank Lampard. Polacy przegrali 1:2 i zajęli w grupie drugie miejsce. Jednak awans na turniej uzyskali od razu, gdyż mieli najwięcej punktów spośród wszystkich drugich miejsc.
Powtórka z Korei
Nadzieje po losowaniu były duże. W grupie trafiliśmy na gospodarzy turnieju, Ekwador oraz Kostarykę. W kraju obstawiano, że wyjdziemy z grupy wraz z Niemcami. Podopieczni Pawła Janasa pierwszy mecz zagrali z drużyną z Ameryki Południowej. Rywale od 1. minuty kontrowali przebieg spotkania, aż w końcu w 24. minucie piłkę lecącą z autu przedłużył Delgado, do niej dopadł Tenorio i było 1:0 dla Ekwadoru.
Co prawda w drugiej części meczu Jacek Krzynówek strzelił bramkę, ale sędzie odgwizdał spalonego. Ekwadorczycy w 80. minucie ustalili wynik końcowy – 2:0. Akcję dwóch na bramkarza wykończył Delgado. Polacy w ogóle nie przypominali drużyny z eliminacji. Na Pawła Janasa posypała się fala krytyki. Już po pierwszym spotkaniu domagano się rezygnacji selekcjonera. Do niej nie doszło i wszyscy wierzyli, że uda nam się powstrzymać Niemców.
Powstrzymać, bo w inauguracyjnym meczu pokonali Kostarykę 4:2. Na stadionie w Dortmundzie zasiadło 65 tysięcy kibiców. Nikogo nie zaskoczyła przewaga naszych zachodnich sąsiadów. Albo ratował nas świetnie spisujący się Artur Boruc albo mieliśmy dużo szczęścia. Próbowali Klose, Podolski, ale żadnemu nie udało się skierować piłkę do polskiej siatki. Jednak z każdą minutą szczęście oddalało się od naszej reprezentacji. Najpierw czerwoną kartkę otrzymał Sobolewski, a następnie już w doliczonym czasie gry Oliver Neuville dopadł do piłki posłanej z prawej strony i zapewnił Niemcom trzy punkty.
Ekwador w drugim meczu pokonał Kostarykę 3:0 i wszystko było jasne. Tak jak 4 lata temu, w trzecim meczu nasi piłkarze grali o honor. Choć to rywale objęli prowadzenie w 25. minucie za sprawą Gomeza, to ostatecznie Polacy schodzili z murawy zwycięzcy. Dwukrotnie po rzutach rożnych do piłki dopadał Bartosz Bosacki i to obrońca Lecha Poznań zapewnił naszej drużynie 3 punkty. Sytuacja wyglądał podobnie jak na poprzednim Mundialu. Polscy piłkarze do Korei Płd. i Japonii również rozegrali świetne eliminacje, ale efektywności zabrakło już w turnieju finałowym. To samo było w Niemczech.
Liczyli na więcej
Mistrzostwa nadal trwały, więc emocji nie brakowało. Już w 1/8 finału cały świat piłkarski mówił o jednym spotkaniu – Portugalii z Holandią. Główny arbiter tego meczu, Rosjanin, Valentin Ivanov pokazał aż 4 czerwone kartki! Z murawy przedwcześnie musieli zejść Deco, Costinha, Van Bronckhorst oraz Boulahrouz. Sędzia odgwizdał 25 fauli i pokazał 20 kartek, co jest rekordem do dziś.
Niemcy liczyli na złoto, bo ono najlepiej smakuje kiedy jest się gospodarzem, ale w półfinale postawili się im Włosi. W piłce nożnej najczęściej mówi się, że to Niemcy najlepiej wykonują rzuty karne. W przeciągu 90 minut nikt nie strzelił bramki, więc zadecydować miała dogrywka. Kiedy wszyscy kibice liczyli na rzuty karne w 119. minucie Fabio Grosso pokonał Jensa Lehmanna. Dwie minuty później zdołał jeszcze bramkę strzelić Alessandro Del Piero.
W finale, który rozegrano 9 lipca na stadionie w Berlinie, zmierzyli się Francuzi z Włochami. Zinedine Zidane już w 7. minucie pokonał Buffona, wykorzystując rzut karny. Kilkanaście minut później wyrównał Marco Materazzi. Jednak to nie był ostatni popis tych dwóch aktorów. W dogrywce Włoch sprowokował Zidane’a obrażając jego siostrę. Francuz nie wytrzymał i uderzył głową włoskiego obrońcę, co skończyło się dla niego czerwoną kartką. O mistrzu miały zadecydować rzuty karne. Jedynym piłkarzem, który nie zdołał strzelić gola był David Trezeguet.
To ostatnia część cyklu „Mundial z Polska!”, ale mam nadzieję, że za kilka lat powstanie 8. część, a w niej przypomnienie o występie naszych piłkarzy na Mistrzostwach Świata w Rosji w 2018 roku.
Kadra reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata w Niemczech w 2006 roku:
Artur Boruc, Mariusz Jop, Seweryn Gancarczyk, Marcin Baszczyński, Kamil Kosowski, Jacek Bąk, Radosław Sobolewski, Jacek Krzynówek, Maciej Żurawski, Mirosław Szymkowiak, Grzegorz Rasiak, Tomasz Kuszczak, Sebastian Mila, Michał Żewłakow, Euzebiusz Smolarek, Arkadiusz Radomski, Dariusz Dudka, Mariusz Lewandowski, Bartosz Bosacki, Piotr Giza, Ireneusz Jeleń, Łukasz Fabiański, Paweł Brożek
Selekcjoner: Pawel Janas