Nie wszystko da się kupić, a z klasą można się jedynie urodzić [FELIETON]

Aktualizacja: 3 lut 2022, 13:11
13 gru 2015, 18:07

Kazimierz Moskal to człowiek niewątpliwie związany z Wisłą Kraków silną i bardzo emocjonalną więzią. Jest to osoba, która szanowana jest w klubie jak mało która, a niejeden kibic krakowskiej drużyny wskoczyłby za Moskalem w ogień.

Chociaż Moskal, już po raz trzeci został odsunięty z Wisły i po raz kolejny okazało się, że Bogusław Cupiał chyba nigdy na poważnie nie brał jego kandydatury na trenera pierwszego zespołu. W głowie właściciela Wisły zawsze pojawiał się plan „B”, w którym były trener Wiślaków odgrywał rolę typowej „zapchajdziury”. „Weźmiemy Kazia, a jak trafi się ktoś konkretny na rynku, to poczekamy na słabszy mecz i podziękujemy Moskalowi za współpracę.” Niestety, ale taka sytuacja miała chyba miejsce, za każdym razem jak Wiślak z krwi i kości, obejmował drużynę.

O wielkiej sympatii jaką darzą kibice Moskala może świadczyć fakt, że niejednokrotnie gdy w kuluarach mówił się, że w przypadku porażki jest to ostatni mecz na ławce szkoleniowej Kazimierza, kibice stali murem za człowiekiem, który nigdy ich nie zawiódł.  Przy Reymonta 22 niosło się głośno z gardeł tysięcy fanatyków „Nie rusza Kazika, nie rusz bo zginiesz”.

Nie chce tutaj zajmować się tematem czy zwolnienie Moskala było słuszne czy nie, bo jako odwieczny kibic tego zespołu jestem zmartwiony ogólną sytuacją w jakiej aktualnie znajduje się Wisła. Pozycja trenera to w tym przypadku jedynie element składniowy, tego ogromnego chaosu, jaki pojawił się w ostatnich latach w Krakowie.

Po zamieszaniu z pozycją pierwszego trenera, mam teraz przed oczami dwie postacie. Jedna z nich to człowiek z klasą, wielki dżentelmen i osoba, która nie rzuca słów na wiatr – Kazimierz Moskal. Natomiast druga, to pajac, człowiek, od którego więcej honoru ma kobieta zajmująca się uprawianiem najstarszego zawodu świata – Franciszek „Franz” Smuda.

Co łączy obu panów? Zarówno jeden jak i drugi głośno mówili, że Wisła Kraków, to klub ich życia. Każdy z nich jasno twierdził, że oddałby wszystko, aby ta drużyna znowu zdobywała trofea i pokonywała wielkie firmy na arenie międzynarodowej. Obecna sytuacja finansowa w klubie była dla nich jasna i oczywista, a trenerzy deklarowali, że wydostaną z kryzysu klub własnymi rękoma. Jak często w życiu się okazuje słowa to tylko słowa, a prawdziwą miłość do klub przejawia tylko ten pierwszy.

Kazimierz Moskal, po tym jak Cupiał podziękował mu za współpracę, wystosował list pożegnalny, w którym bardzo ciepło wypowiadał się o całym wiślackim środowisku. Stwierdził jasno, że on fanatykiem krakowskiego klubu będzie do końca życia i zawsze Wisła może na niego liczyć. Dodatkowo zachował się bardzo honorowo zrzekając się pensji jaka przysługiwała mu w kolejnych miesiącach z racji wcześniejszego przerwania kontraktu. Co zrobił natomiast „Franz”? Jego miłość była tak wielka, zakochanie od pierwszego wejrzenia tak silne, a darzone przez niego uczucie do klubu tak wzniosłe i niepodważalne, że … poszedł z Wisłą do sądu. Tam oczywiście zwyciężył (co rzadko udawało mu się będąc trenerem) i wymusił na Wiśle, wypłacenia mu zaległych pieniędzy czyli ok. 1,1mln złotych!

Jestem daleki od stwierdzenia, że te pieniądze Smudzie się zupełnie nie należą. Oczywiście, że powinien je otrzymać, bo tak wynika z kontaktu, a umów należy przecież dotrzymywać o czym mówili już starożytni Rzymianie. Boli mnie tylko, fakt, że patrząc na obecny stan wiślackiej piłki, człowiek do szaleństwa zakochany w tym klubie mógł postąpić inaczej niż Moskal. Smuda to trener, który raczej nie jest już na dorobku i nie zdziwiłbym się gdyby w jego mieszkaniu z kranu leciał „Dżony Wolker”, ale jednak pokusił się o kolejny milion, nie odpuściłby sobie przytulenia tak łatwo kolejnej teczki z forsą.

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a Smuda przyjacielem Wisły nie jest i zastanawiać może jedynie fakt, czy kiedykolwiek nim był. Panie Franciszku, niech pan udławi się tymi pieniędzmi, wypcha i odejdzie stąd. My kiedyś wrócimy na szczyt i będzie to piękny powrót – powrót, w którym nie będzie dla Pana nawet miejsca stojącego.

Podobne teksty

Komentarze

  1. „Smuda to trener na dorobku i nie zdziwiłbym się gdyby w jego mieszkaniu z kranu leciał „Dżony Wolker”, ale jednak pokusił się o kolejny milion, nie odpuściłby sobie przytulenia tak łatwo kolejnej teczki z forsą.” – coś ci się chłopcze pomyliły pojęcia – na dorobku to jest młody Broniszewski, Stokowiec czy Skowronek. Smuda to jest trener który się już dorobił….ot co…
    Smudy nie darzę wielką sympatia ale pisanie oficjalnie że to pajac i dziwka – to jest grube przegięcie, za które możesz odpowiedzieć….waż słowa

    • Witam, faktycznie przepraszam za błąd, w tekście umknęło słowa „nie na dorobku”, a taki był potencjalny zamiar – już poprawione i dziękuje za słuszną uwagę.
      Co do ważenia słów to jedyna osoba, która stwierdziła „Smuda to dziwka”, to Ty, w tekście nie ma nic podobnego, poruszona jest tylko kwestia honoru.

  2. Ciężko się to czyta… rozumiem frustracje bo sam jestem kibicem Wisły ale ten tekst jest gorszy od tego co zrobił Smuda…

    • Dlaczego się to ciężko czyta? Jestem kibicem Wisły i bardzo podoba mi się opinia autora na temat Smudy, a sam tekst napisany poprawnie, bez żadnych błędów. Czy chodzi po prostu o typowy troll?:P

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA