Jak doskonale wiemy nie od dziś, krajowe puchary wiążą się swoimi prawami. Szczególnie ma to miejsce w początkowych rundach, gdzie potentatom zazwyczaj nie za bardzo chce się grać z drużynami o kilka klas gorszymi, więc wystawiają oni głębokie rezerwy. Dziś miało miejsce jednak jedno z ciekawszych spotkań 3. rundy Pucharu Francji, w którym Stade Rennes Kamila Grosickiego podejmowało na wyjeździe zespół z Nicei.
Polaka jednak nie ujrzeliśmy nawet na ławce rezerwowych, co sprawiło, że mecz nie miał dla nas aż tak dużego znaczenia. Zespół gości długo w tym meczu przegrywał, gdyż po akcji Alexandre Mendy’ego w 39. minucie Nicea wyszła na prowadzenie. Dopiero czerwona kartka dla Vincenta Koziello dała impuls gościom do odrabiania strat i w 82. minucie udało się wyrównać stan spotkania za sprawą Jeremiego Bogi. Do rozstrzygnięcia meczu była więc potrzebna dogrywka.
Dogrywka okazała się bardzo emocjonująca. Dość powiedzieć, że padły w niej dwie bramki, które… nie dały rozstrzygnięcia, gdyż każda drużyna zdobyła po jednym golu. W 113. minucie dla Rennes trafił Benjamin Andre. W 117. minucie siły na boisku się wyrównały, gdy czerwień przed swoimi oczami zobaczył Romain Danze. Minutę później rzut karny – będący następstwem faulu Danze – wykorzystał niezawodny Hatem Ben Arfa i stało się jasne, że do wyłonienia zwycięzcy będą potrzebne rzuty karne.
Konkurs jedenastek to jak zawsze loteria, która okazała się szczęśliwa dla zespołu Kamila Grosickiego. Zwycięstwo 7:6 dało awans, a ostatni rzut karny w spotkaniu wykorzystał Gelson Fernandes.