Studium przypadku, czyli w Ekstraklasie strzelać każdy może „Podsumowanie 23. kolejki”

24 lut 2016, 08:47

Po pierwszym wpisie w tym roku nadszedł czas by piłkarze po raz drugi zachwycili nas swoimi zagraniami, piękną grą, skutecznymi kontrami czy… A zaraz to polska liga.

Jagiellonia Białystok- Śląsk Wrocław Nikt nie może powiedzieć, że początek spotkania nie należał do gości. Kultura gry, udane zagrania- zwyczajnie byłem pewny, że to jakaś inna liga, ale nie! To Śląsk Wrocław pokazywał dobrą piłkę. To wszystko jednak było zbyt piękne by mogło trwać 90 minut. Do akcji wszedł wkroczył wówczas Mariusz Pawełek, który nazywa się dumnie bramkarzem, lecz z tą pozycją ma on niestety niewiele wspólnego. Wydaje się by lepiej było aby na bramce Śląska wisiało pranie na poprzeczce lub postawić w niej jakąś supermodelkę. Efekt ten sam widok o wiele przyjemniejszy. Niestety pan Mariusz zniweczył wysiłek kolegów parując pod nogi rywala strzał autowy, no ale cóż… nazwisko zobowiązuje. Tym samym gospodarze wskoczyli do grupy mistrzowskiej. 2:1

Piast Gliwice- Pogoń Szczecin Już nie dziwię się, że nikt z redakcji nie chciał opisywać tego meczu. Tylko ja frajer radośnie zgłosiłem się na ochotnika. Jednak młody jestem, głupi, więcej to się nie powtórzy. Ciężko stwierdzić, czy było to widowisko piłkarskie czy taneczne, bowiem piłkarze walczyli momentami o utrzymanie równowagi, a o grze w piłce prawdopodobnie nie śmieli nawet wspomnieć. Taktyka obu klubów polegała na kopnięciu piłki do przodu i ściskaniu kciuków aby napastnik jakimś cudem opanował futbolówkę i oddał strzał. Pierwsza część jeszcze jako tako się udawała, ale druga to już było za wiele. 0:0

Korona Kielce- Lechia Gdańsk Patrząc na suchy wynik większość wydaje się twierdzić, że Korona zmiażdżyła Lechię, wytarła nimi podłogę etc. Nie jest to prawda, bowiem Lechia nie miała za grosz szczęścia, na dodatek w jej szeregach grał Maric, który pozorował grę na bramce. Przy pierwszym trafieniu zabrakło łańcucha, na którym powinien być bramkarz gdańszczan, natomiast przy trzecim puszczonym golu „wypluł piłkę” tam gdzie zabrania piłkarski elementarz. Korona, jak to Korona. Dzień konia miał Cabrera, strzelił 3 gole i kielczanie przytulili 3 pkt. 4:2

Termalica Nieciecza- Cracovia Kraków Poza europejskim stadionem zespół z Niecieczy z Europą ma bardzo niewiele wspólnego. Z krakowianami ich mecz był bardzo ładny dla oka, ale… no właśnie. Czegoś ewidentnie brakowało. Ładne podania, pressing, wyjścia spod niego. Miód malina, ale gdzie w tym wszystkim gole? Po coraz bardziej wyrazistej przewadze gospodarzy (wreszcie zdobyty gol), Ci uznali, że obronią to 1:0 cofając się. I niestety była to woda na młyn dla Pasów, które wyrównały 1:1

Podbeskidzie Bielsko Biała- Lech Poznań Zdecydowanie SENSACJA kolejki. Jak nazwać drużynę Mistrza Polski, która jedzie na teren ekipy, która jeszcze nigdy nie wygrała u siebie, jest czerwoną latarnią ligi oraz ostatnio przegrała aż 0:5? No jak? Najdelikatniej dziadami. Dziady cz. I, II ,II, IV. Dosłownie. Cztery gole bagażu z powrotem do Poznania. Trzeba jednak powiedzieć, że Lech grał bez kilku ważnych ogniw, a to tak jakby oglądać Kuchenne rewolucje bez darcia się Magdy Gessler. Brakowało meritum. Nawet wiara w odrobienie strat u piłkarzy Kolejorza była równa wierze papieża Franciszka w Allaha, czyli równa zeru. 4:1

Zagłębie Lubin- Legia Warszawa Pierwsze minuty pojedynku zwiastowały nam masakrę i egzekucję jaką Legioniści wykonali tydzień temu na Jadze. Z biegiem czasu jednak to Zagłębie grało lepiej i gdyby wykorzystali 1/4 swoich szans to goście nie wracaliby z kompletem punktów. Legia funkcjonowała jak punkty gastronomiczne na Dworcu Wschodnim. „Byle jak ale zawsze do przodu”. Posiłek (mecz) zrobiony, a że klient (kibic) będzie miał rozwolnienie to już nie ich sprawa. Legia zrobiła swoje, ale przy lepszej skuteczności gości nie wiadomo co by się działo. 1:2

Górnik Zabrze- Ruch Chorzów Wielkie Derby Śląska. Wielkie tylko z nazwy bo na chwilę obecną Ruch nie miał godnego rywala. Górnik poza nowoczesnym stadionem nie reprezentuje poziomu Ekstraklasowego. Każdy kto ma wolne 2 godzinki i akurat niezajęte „bojo” może się dowartościować i ograć Górnika. Nie jest to żadna filozofia i Niebiescy zrobili swoje, a gadkę, że derby rządzą się własnymi prawami w tym wypadku warto włożyć między bajki. 0:2

Wisła Kraków- Górnik Łęczna Do zespołu z europejskimi aspiracjami przyjechali piłkarze, dla których frajdą jest kopnie po boiskach ekstraklasy, a utrzymanie w niej to sukces nie z tej planety. Idealny moment na odwrócenie złej passy i jest! Pierwszy gol i pierwszy punkt od kilku kolejek i jak tu nie kochać polskiej ligi, gdzie remis Wisły K. z Górnikiem Ł. U siebie rozpatrujemy w kategorii przełamań? 1:1

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA