W nie najlepszych warunkach muszą sobie radzić nasi ekstraklasowicze. Na szczęście spotkanie w Bielsku-Białej nie zostało odwołane, lecz do stanu murawy można mieć wiele zastrzeżeń. Obie drużyny miały takie same szanse, ale to gospodarze wykorzystali atut własnego boiska, wyszarpując zwycięstwo w ostatnich minutach meczu.
W pierwszej połowie zdecydowanie więcej atutów w ofensywie zaprezentowali gospodarze. Pierwsze poważne zagrożenie stworzył w 12. minucie Adam Mójta, który uderzył lewą nogą zza pola karnego. Pozyskany tej zimy przez zespół z Łęcznej Džiugas Bartkus nie dał się jednak pokonać. Wybił piłkę przed siebie i miał sporo szczęścia, ponieważ najszybciej dopadł do niej Tomislav Božić, posyłając futbolówkę za linię końcową.
Po trzydziestu minutach zanosiło się na dobrą okazję dla przyjezdnych, lecz przy uderzeniu Jakuba Świerczoka interweniować nie musiał nawet Emilijus Zubas, ponieważ piłka trafiła w nogi obrońcy TSP. Jeszcze przed przerwą z powodu urazu murawę opuścić musiał Grzegorz Piesio. Jego miejsce zajął nie tak dawno błyszczący jeszcze w I lidze w barwach Miedzi Legnica Hiszpan Marquitos.
W 51. minucie Górnik napędził stracha sympatykom Podbeskidzia, jednak goście nie potrafili zamienić dogodnej okazji na gola i Zubas ponownie nie musiał nawet dotykać piłki. Po dośrodkowaniu z lewej strony uderzenie Świerczoka z okolic 12. metra ofiarnie zablokował Kōhei Katō, a dobitka Radosław Pruchnika nie przedarła się przez uważnie broniącego Jozefa Piačka.
Dość wyrównane w drugiej części widowisko na dobre rozkręciło się w końcówce. Najpierw w 84. minucie groźnie uderzał Mateusz Możdżeń, lecz minimalnie chybił. 180 sekund później pod drugą bramką w słupek głową po rzucie rożnym uderzył Łukasz Mierzejewski. Boczny defensor Górnika miał swój udział przy nie jedynej tego wieczora bramce, która jednak nie została zdobyta przez gości. W 89. minucie Mateusz Szczepaniak oddał strzał, a futbolówka nieco otarła się o nogi Mierzejewskiego i wpadła do siatki zdezorientowanego Bartkusa.
W doliczonym czasie Podbeskidzie na dobre udokumentowało swoją wyższość nad gośćmi z Łęcznej, a strzelcem gola ustalającego rezultat na 2:0 został Adam Mójta. Trafienie to obciąża głównie konto golkipera gości, który nie przypilnował bliższego słupka i dał się pokonać lewemu obrońcy “Górali”, który wykazał się spostrzegawczością i bezlitośnie wykorzystał błąd rywala.
Ekstraklasa – 25. kolejka
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Górnik Łęczna 2:0 (0:0)
Szczepaniak 89, Mójta 90+3
Sędzia: Tomasz Musiał
Widzów: 3 829
Żółte kartki: Świerczok, Bogusławski (obaj Górnik)
Podbeskidzie: Emilijus Zubas – Marek Sokołowski, Jozef Piaček, Paweł Baranowski, Adam Mójta – Jakub Kowalski (61, Paweł Tarnowski), Mateusz Możdżeń, Kōhei Katō, Mateusz Szczepaniak, Damian Chmiel (90+2, Oleg Wierietiło) – Róbert Demjan (63, Samuel Štefánik)
Górnik: Džiugas Bartkus – Łukasz Mierzejewski, Radosław Pruchnik, Tomislav Božić, Damian Jakubik – Grzegorz Bonin, Krzysztof Danielewicz (78, Łukasz Tymiński), Łukasz Bogusławski, Przemysław Pitry (85, Bartosz Śpiączka), Grzegorz Piesio (40, Marquitos) – Jakub Świerczok