W ramach 28. kolejki na przeciw siebie stanęły dwa zespoły, które w tym sezonie nie imponują formą. Co prawda Górnik jest już spisywany „na straty” i grę w dolnej ósemce, o tyle Zagłębie Lubin jeszcze walczy o to, aby utrzymać pozycję w górnej części tabeli. W stylu, od którego oczy krwawią!
KGHM Zagłębie Lubin na początku tego sezonu prezentowało całkiem fajny futbol. Dało się to oglądać, były wyniki i przede wszystkim styl. Potem, nagle, coś się popsuło i drużyna z Dolnego Śląska kompletnie przestała grać w piłkę. Trudno patrzy się na grę podopiecznych trenera Ben van Daela. Oczy krwawią. A mimo to, przez swój totalny minimalizm, Zagłębie w ostatnich trzech meczach zgarnęło siedem punktów. Dużo? Mało? Może nie wystarczyć, aby pozostać w górnej ósemce.
Z przebiegu całego spotkania to Zagłębie Lubin miało więcej z gry, stwarzało więcej okazji. Pomimo braków kadrowych, trener Ben van Dael znalazł całkiem niezłe rozwiązanie, jak uzupełnić luki po Boharze, Kopaczu i Baliću. Zdecydował się na grę trójką z tył, plus dwójka wahadłowych. W miejsce wspomnianych już Kopacza i Balica wskoczyli Daniel Dziwniel i Alan Czerwiński, którzy w roli wahadłowych poradzili sobie całkiem znośnie. W środku pola Starzyński miał do pomocy Bartosza Slisza i Filipa Jagiełło.
Wszystko co dobre w ofensywie, w drużynie Zagłębia działo się za sprawą Bartosza Pawłowskiego. Świetnie pokazywał się do gry, sam często uderzał, ale też stwarzał sytuację kolegą. W środku pola doświadczony Filip Starzyński pewnie rozgrywał piłki, jak zawsze zachowywał dużo spokoju, regulował tempo gry. Pawłowski strzelił nawet dwie bramki w tym spotkaniu, z tym że jednej sędzia nie uznał. I słusznie. Pawłowski znalazł się w polu karnym, huknął pod poprzeczkę i trafił. Problem polegał jednak na tym, że Mares postanowił chyba zagrać w dwa ognie z kolegą i był tym, który nie może zostać trafiony piłką. A więc ustawił się idealnie na pozycji spalonej, na linii strzału i w ostatniej chwili uskoczył. Brawo! Grę w dwa ognie z Pawłowskim wygrał. Sędzia jednak nie lubi takich zabaw i po prostu gwizdnął pozycje spaloną. To się tutaj napastnik Zagłębia nie popisał, delikatnie mówiąc.
Górnik Zabrze spokojnie wyczekiwał na to, co zrobią gracze gospodarzy. Mało było prób gry kombinacyjnej, rozgrywania akcji, w ataku pozycyjnym. Górnik nie kwapił się do ataków. Rzadko do głosu dochodził Angulo, Jimeneza na boisku praktycznie nie było. Wyróżniał się jedynie Matras – głównie dobrą grą w defensywnie.
W drugiej połowie znów Mares dał znać o sobie. I kolejny raz nie trafił w dogodnej sytuacji. Uderzał z linii pola karnego. Proste podpicie, zero techniki, nawet nie próbował przymierzyć. Po prostu walnął na pałę, a może wpadnie. No nie wpadło… Dalej to Zagłębie głównie atakowało i miało więcej szans. Skrzydłem próbował Czerwiński, środkiem dalej Starzyński. Nawet jak już piłka była w polu karnym to albo Pawłowski, albo Mares mieli do niej za daleko.
W 78. minucie Górnik wreszcie się obudził. Dalekie podanie do Żurkowskiego w pole karne. Ten fantastycznie przyjmuje kierunkowo, do tego jeszcze markuje strzał, przekładając futbolówkę na lewą nogę i uderza. Na posterunku jednak Forenc. Piłka ląduje na rzucie rożnym. I to był ten moment, kiedy minimalizm Zagłębia musiał się zemścić. Piłka wrzucona w pole karne. Szybka gra w „piłka parzy” albo „flipera”, kto jak woli, i z najbliższej odległości piłkę do siatki pakuje nie kto inny jak Matras. Na niecałe 10 minut przed końcem mamy 0:1.
Zagłębie stanęło pod ścianą, więc musiało zwiększyć siłę ognia i wreszcie odważniej ruszyć na rywala. Długo Górnik nie cieszył się z prowadzenia. W 83. minucie na skrzydle ruszył Jagiełło, dograł mocną piłkę po ziemi w pole, dokładnie tam gdzie stał Bartłomiej Pawłowski. Ten silnym, plasowanym uderzeniem pokonuje Chudego. Obrona Górnika poszła na przerwę i nie zdążyła wrócić. Szybkie wyrównanie. Zagłębie ruszyło, ale siły, chęci i odwagi starczyło na jedną bramkę. Podział punktów w Lubinie, który zdecydowanie bardzo cieszy gości.
Zagłębie zaczęło grać bardzo siermiężną piłkę. Minimalizm jaki prezentują podopieczni Ben van Daela może się zemścić. Jeżeli ktoś może wypaść z górnej ósemki to na ten moment są to lubinianie. Jeżeli swoje dzisiejsze spotkania wygrają Jagiellonia i Lech, to KGHM spadnie pod kreskę. A przed nim jeszcze dwa ważne mecze: z Koroną o „sześć punktów” i rozpędzoną Wisłą Kraków.