Nie od dziś wiadomo, że zagraniczne kluby poważnie interesują się najlepszym napastnikiem Ekstraklasy, Nemanją Nikoliciem. Teraz formę Węgra zauważyli Chińczycy, którzy wykładają za niego duże pieniądze. Czy w takiej sytuacji Legia puści zawodnika do Azji, czy też odrzuci ofertę od chińskiego klubu?
Węgier po 22. kolejkach ma aż 23 trafienia na swoim koncie. Już teraz chyba tylko cud zabrałby mu koronę króla strzelców. Nic więc dziwnego, że tyle klubów interesuje się napastnikiem warszawskiego klubu. Byłoby to dziwne okienko, gdyby Nikoliciem nie zainteresował się jakiś chiński klub. Dla kibiców Legii każdy kolejny dzień okienka transferowego to obawa, że powtórzy się sytuacja sprzed roku, kiedy to pod koniec lutego do Chin został sprzedany Miroslav Radović.
Nikolić zapowiedział już, że wszystko zależy od zarządu. Wychodzi więc na to, że Węgier chce zostać w Legii przynajmniej do letniego okienka transferowego. Skoro taki zawodnik nie chce odchodzić, to nie rozumiem, czemu włodarze jeszcze zastanawiają się nad odrzuceniem oferty. Choć 7, a mówi się nawet, że 10 milionów euro to duże pieniądze, warszawski klub może dostać przecież prawie tyle samo latem, mając tym samym większe prawdopodobieństwo na odzyskanie mistrzostwa.
Z drugiej strony, czy taka kwota znaczy więcej niż chęć awansu do Ligi Mistrzów, czy zdobycie mistrzostwa na stulecie klubu? Przecież chyba nie po to sprowadzono do klubu tylu zawodników o wysokich umiejętnościach, aby nie zdobyć chociażby wspomnianego mistrzostwa. Bez Nikolicia ta sztuka byłaby przecież o wiele trudniejsza. Zastanawia mnie, czemu tych rozmów nie można przełożyć na lato. Wtedy nikt go nie będzie chciał? Może nie dadzą takich pieniędzy, ale przecież latem też nie muszą go na siłę sprzedawać. Kwotę siedmiu milionów, które proponują Chińczycy, można zdobyć chociażby przez awans do wspomnianej już fazy grupowej Ligi Mistrzów, czego z Nikoliciem i obecnym składem można by dokonać.
Nikolić przyciąga ludzi na Łazienkowską, co widać, chociażby po meczu z Jagiellonią. Już dawno stadion Legii nie był w całości zapełniony, a pewnie znalazły się 14 lutego osoby, które na mecz przyszły tylko po to, aby zobaczyć Węgra w akcji. Co za tym idzie, w klubie pojawiło się kilka tysięcy złotych więcej za bilety niż zawsze.
Jeśli Legia chce odnosić sukcesy, nie może sprzedawać zawodników pokroju Nikolicia po połowie sezonu. Gdyby to było jeszcze w styczniu, to można byłoby tę decyzję „przeboleć”, ponieważ w stołecznym klubie mieliby aż miesiąc na sprowadzenie nowego napastnika. Sprzedaż Węgra kilka dni przed zamknięciem okienka transferowego wywołałaby w klubie panikę w celu poszukiwania następcy, a co za tym idzie istniałoby prawdopodobieństwo, że nowy zawodnik byłby niewypałem, jak chociażby Ismael Blanco. Dlaczego tak mogłoby być? Skauci nie mieliby zbyt dużo czasu na obserwacje zawodnika, a przecież nawet gdyby wydali na piłkarza np. 3 miliony euro, w klubie nikt nie miałby pewności, że napastnik „odpali”, tak jak Nikolić.
Podsumowując, pomimo trudnego wyboru, Legia powinna odrzucić ofertę i pewnie tak zrobi. Po historii z Radoviciem w stołecznym klubie chyba mają już nauczkę, aby nie sprzedawać ważnego ogniwa zespołu tuż przed zamknięciem okna transferowego. Kwota, za jaką Nikolić odszedłby z Legii, byłaby na pewno rekordem w historii naszej ligi. Myślę, że w takich momentach pieniędzy nie można stawiać jako priorytet, bo może się to skończyć jak rok temu…
sprzedac, ale madrze wydac w przyszlosci
odrzucic oferte
Boże, sprawdza te teksty ktoś? Interpunkcja DNO.
Aha i proszę mi wskazać jednego kibica, który „przyszedł tylko po to, aby zobaczyć Węgra w akcji”. Sezonowiec?
Jakby nie patrzeć sezonowiec to też „kibic” 🙂