Nadszedł dzień, na który czekaliśmy cztery lata. Zaczynają się mistrzostwa, w których pokopią nasze grajki. Każdy zadaje sobie pytanie – na co nas stać? Na tę chwilę ciężko określić, ale to właśnie ta niewiadoma tak nas ekscytuje. Jedno jest pewne, brak awansu z grupy byłby katastrofą.
W ostatnich dniach wszędzie mówi się o pompowaniu i pękaniu balonika. Niektórzy chyba nie potrafią zrozumieć euforii związanej z turniejem, w którym udział bierze nasza reprezentacja. Nie mówię tu o Januszach, którzy jednego dnia mówią, że Lewy da nam finał, a po słabym sparingu wygwizdują piłkarzy, z którymi wcześniej robili sobie zdjęcia. Chodzi mi o uszanowanie kibiców, którzy marzą o wielkim sukcesie i widzą, że nasza kadra rośnie w siłę. Gaszenie wielkiej nadziei kibiców i powtarzanie jak mantrę powiedzonek o balonikach, meczach otwarcia, o wszystko i o honor staje się coraz bardziej irytujące.
Syndrom pierwszego meczu
Nie odkryje Ameryki, jeśli powiem, że kluczowy będzie pierwszy mecz z Irlandią Północną. Na Mistrzostwach Świata w 2006 roku i na Euro 2012 w inauguracyjnych meczach trafialiśmy na potencjalnie słabszych rywali, a mimo to kończyły się one niepowodzeniem. Blamaż z Ekwadorem i remis z Grecją na starcie podcięły nam nogi. Tym razem powinno być lepiej. Trener Adam Nawałka trafił do głów wszystkich reprezentantów. Jestem pewien, że mentalnie jesteśmy świetnie przygotowani do niedzielnego starcia. 3 punkty na sam początek turnieju będą na tyle ważne, że jedną nogą bylibyśmy już w 1/8 finału. Nie zapominajmy jednak, że Irlandia Północna to dobra drużyna, a jej forma stale zwyżkuje. Wyspiarze są obecnie najdłużej niepokonaną reprezentacją w Europie (nie przegrali od 12 spotkań!). To ekipa, która lubi stawiać się w roli outsiderów oraz tych, którzy delektują się samym udziałem na Euro. Nic bardziej mylnego. To faceci z żelaza, którzy będą walczyć o każdy metr boiska. Panowie z orzełkiem na piersi – nie zapomnijcie o tym.
Zagrajcie to jeszcze raz
Przez lata krążyło wśród nas przekonanie, że z Niemcami nie da się wygrać. Raz udało się pod Grunwaldem, a potem przegrywaliśmy już zawsze – i u siebie i na wyjeździe. Październik 2014 roku przyniósł nam jednak historyczne zwycięstwo z zachodnimi sąsiadami dając niebotyczną siłę na resztę eliminacji. To był punkt kulminacyjny w tworzeniu kolektywu ekipy Adama Nawałki. Na Euro będzie zdecydowanie ciężej, ale nikt nie skazuje nas na porażkę. Niemcy drużyna turniejowa. Potrafią wykrzesać z siebie maksimum możliwości, a inny wynik niż zwycięstwo w grupie C będzie dla nich porażką. Na starcie z aktualnymi mistrzami świata musimy wyjść w defensywnym ustawieniu. Nie wiem, czy nasz selekcjoner obok Krychowiaka postawi na Mączyńskiego, Jodłowca, czy Linettego, ale jestem przekonany, że będzie to najlepszy wariant. Z pewnością znajdą się tacy, którzy będą kwestionować decyzje Nawałki, ale to on od tygodni śpi po kilka godzin dziennie i analizuje każdy szczegół związany z kadrą. Umówmy się – rozliczamy po czynach, po owocach, poczekajmy do końca turnieju.
Atmosfera wielkiego turnieju
Jadąc ostatnio przez miasto zobaczyłem samochód z wetkniętą biało-czerwoną flagą. Od razu powróciły wspomnienia z 2012 roku, kiedy to ulice polskich miejscowości obfitowały w nasze barwy. A właściwie dlaczego tego nie powtórzyć? Jeśli jeszcze zastanawiasz się, czy warto poszukać flagi, którą zdjąłeś ze swojego auta, okna, balkonu 4 lata temu po klęsce z Czechami – odsyłam cię do rozpoczęcia poszukiwań i wypełnienia swojego euro-obowiązku. Jestem przekonany, że flaga powisi dłużej niż cztery lata temu.