Gliwiczanie muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dziwnie to brzmi, ale takie są realia. Podopieczni trenera Latala nie są już liderem. Jak spiszą się w meczu ze Śląskiem Wrocław?
Był 15 sierpnia 2015 roku. Na stadionie w Gliwicach, miejscowy Piast podejmował warszawaską Legię. Spotkanie zakończyło się niespodzianką, ponieważ faworyzowani goście ulegli 2:1. Po tym spotkaniu gliwiczanie zostali liderem. Niespodziewanie, taki stan rzeczy utrzymał się przez najbliższe pół roku. Dopiero w 24. kolejce doszło do zmiany lidera. Duża w tym zasługa Legii, ale gdyby Piast nie zaczął tracić masowo punktów to status quo (przynajmniej na ten moment) byłby zachowany.
Jak wiemy jednak tak się nie stało. Zespół z Gliwic zaczął “oddawać” zbyt wiele punktów już w grudniu, wtedy jednak gliwiczanie mieli naprawdę trudny terminarz. Niemniej jednak porażka w derbach z Górnikiem (5:2) była zawstydzająca. To co jednak stało się na początku rundy wiosennej było najczarniejszym koszmarem dla kibiców i zespołu Piasta. Drużyna zdobyła zaledwie 2 punkty w trzech meczach! Po dwóch bezbramkowych remisach z Górnikiem Łęczna i Pogonią Szczecin przyszła porażka z Lechią Gdańsk 3:1. Z wyjątkiem okresu gry w przewadze, Piast był zespołem gorszym i przegrał zasłużenie. Podopieczni trenera Latala nie przypominają już drużyny, która kiedy wychodziła na boisko, wiedziała jaki jest jej cel i go konsekwentnie realizowała. Podczas przerwy zimiowej wiele spekulowało się na temat osłabień Piasta. Tymczasem z drużyny nie odszedł żaden znaczący zawodnik, a przyszli tacy, którzy mieli być nie uzupełnieniem składu, a jego wzmocnieniem. Tylko jak narazie tego nie widać.
Jeżeli chodzi o Śląsk to podopieczni Romualda Szukiełowicza najzwyczajniej w świecie nie mają kim straszyć swoich rywali. Kamil Biliński nie budzi postrachu wśród obrońców innych drużyn, a kogoś kto mógłby go z powodzeniem w tej roli zastąpić, po prostu nie ma. Na plus na pewno można zapisać transfer Japończyka Ryoty Morioki. Tylko, że gracz ten został sprowadzony nie po to, żeby wykorzystać sytuacje, a je kreować. Oczywiście nie usprawiedliwia go to od wykorzystywania okazji takich jak ta w meczu z Górnikiem, kiedy mając przed sobą pustą bramkę strzelił niecelnie. To wszystko ma swoje odzwierciedlenie w liczbach. Wrocławianie zdobyli dotychczas zaledwie 23 bramki. To najgorszy wynik w całej lidze! Co więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko mecze wyjazdowe to Śląsk zdobył w nich zaledwie 9 punktów na 36 możliwych. Tylko Lechia Gdańsk może pochwalić się podobnym wynikiem. Pozostałe zespoły są lepsze. Piast natomiast w meczach u siebie jest szalenie groźny. Nie ma lepszej drużyny w całej lidze biorąc pod uwagę tylko mecze na własnym stadionie. Łupem podopiecznych trenerala Latala padło 29 z 36 punktów.
Ciekawostką może być na fakt, że mimo dużej fali krytyki, która w ostatnim czasie spadła na Mariusza Pawełka, zespół ten nie traci wiele bramek. Tylko czołowa trójka i… Wisła Kraków może pochwalić się lepszą grą w obronie. Podobnie jak Śląsk, 31 goli straciła Korona. Nie da się ukryć, że doświadczony bramkarz Śląska popełnia czasami błędy, które mają wpływ na losy meczu, ale biorąc pod uwagę cały sezon nazywanie go parodystą jest zwyczajnie niesprawiedliwe.
Ostatnie 10 meczów (bez spotkań towarzyskich) pomiędzy tymi drużynami to cztery zwycięstwa Piasta, cztery remisy i dwie wygrane Śląska. Dodatkowo biorąc pod uwagę wcześniej wymienione fakty wydaje się, że faworyt tego spotkania może być tylko jeden. Czy Piast w końcu udźwignie presję? Przekonamy się dziś o 20:30.