Dawida Kubackiego skok do historii

Aktualizacja: 26 sty 2023, 12:45
6 sty 2020, 21:05

Umiejętność przeskakiwania samego siebie w decydujących o triumfie momentach to cecha oddzielająca sportowców solidnych od tych najlepszych. W każdym sporcie na kuli ziemskiej. Dawid Kubacki wprowadził się dziś do panteonu legend skoków narciarskich. Więcej, on się wprowadził, rozłożył i stwierdził – patrzcie i podziwiajcie!

A było co podziwiać. Nasz rodak odepchnął atak z każdej możliwej strony. Pokonał każdy typ rywala. Pojedynku z nim nie wytrzymał etatowy wręcz zwycięzca konkursów Pucharu Świata w ostatnich kilku miesiącach – Ryoyu Kobayashi. Japończyk, przed tegorocznym TCS nie schodził poniżej szóstej lokaty w pucharowej rywalizacji – piekielnie równy. Nie dał rady. Pojedynku nie wytrzymał również faworyt gospodarzy Karl Geiger. Spalił się tylko raz, w pierwszej serii konkursu w Innsbrucku. Wystarczyło, bo Dawid nie wybaczał. I ostatni rodzaj potencjalnego zwycięzcy. Młody, gniewny, głodny sukcesu – Marius Lindvik. Jemu zabrakło właśnie doświadczenia, tym doświadczeniem Kubacki go zjadł. Powiedzieć, że był nierówny w ogólności to nadużycie. Kiedy się jednak spojrzy na to, jak radził sobie Dawid w konkursach to właśnie w tym elemencie rzemiosła skoczka, Lindvik przegrał z Polakiem.

Jak pokazują wyżej wskazane przykłady, Kubacki nie wygrał, bo komuś powinęła się noga. Nie wygrał, bo ktoś okazał słabość i on wskoczył w jego miejsce. Dawid „Praca” Kubacki miał bardzo mocnych rywali w szczycie swoich możliwości. Punktował ich jednak skok po skoku, by w decydującym momencie znokautować. Był najlepszy pośród najlepszych w swoich najlepszych odsłonach.

Przez te kilka dni przełomu roku Dawid dał się poznać jako sportowiec wybuchający we właściwych momentach. Nie spalał się przed konkursami ani po nich. Czasami po kwalifikacjach mieliśmy mieszane uczucia, bo kończył je gdzieś w drugiej dziesiątce. Kubacki odpalał, jednak wtedy kiedy powinien i na tym polega sport. Ten i każdy inny, trzeba być najlepszym w jednym bardzo konkretnym momencie, żeby wpisać się do historii. Zanim skoczek puści się z progu, może już swoją próbę przegrać. Emanacja spokoju w kluczowych chwilach, którą przedstawiał Kubacki, była jednak przeogromna.

Piękną drogę przebył tegoroczny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni. Juniorem wcale wybitnie rokującym nie był. Potem zyskał pieszczotliwy przydomek – Kapitan Grawitacja, z racji swojej paraboli lotu, jaką miewał przed kilkoma laty. Wspinał się jednak na szczyt, co rusz wskazując na pracę, jako kluczową składową swojego przyszłego sukcesu. I tak oto wyrwał sobie miejsce, którego już mu nikt nie odbierze. Nie podejrzewam, jednak Dawida o spoczęcie na laurach. Zafundował nam radość wielką, ale jeszcze niejeden sukces będzie jego udziałem. Czego dzisiejszemu zwycięzcy, sobie i Państwu życzę!

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA