Dziwy polskiego sportu, czyli szczęka mi opada

Aktualizacja: 11 lip 2015, 14:39
5 lip 2015, 10:07

Co tak naprawdę można powiedzieć o polskich sportowcach, to tyle, że zawsze można się po nich spodziewać niesamowitych emocji a czasami także opuszczonej ze zdziwienia szczęki.

Nie pisałem ostatnio, bo sam miałem jakieś niewytłumaczalne, niepojęte mojej zdecydowanie skromnej wiedzy informatycznej problemy z internetem. Żałuję tego strasznie, bo było naprawdę sporo emocji i można było pisać do woli o tym wszystkim co się działo. Tak szanowni państwo było tego sporo. Zaczęło się bardzo pięknie i urodziwie dzięki naszym sympatycznym lekkoatletkom Joannie Jóźwik i Sofii Ennaoui.

Tutaj sobie można zadać pytanie, czy symptomy wysokiej formy mogą być dziwne? Tak jak najbardziej, jeśli się patrzy na te dwie sympatyczne uśmiechnięte dziewczyny. Najpierw mówią, że w Sopocie na Memoriale Janusza Sidły nie ma co liczyć na jakiś kapitalny wynik. Spokojnie ludzie forma ma przyjść na Mistrzostwa Świata. Tymczasem poszły obie jak szalone podczas biegu na 800 metrów i przy zdziwieniu wszystkich dookoła zostało im ledwo odpowiednio 57 i 58 setnych do złamania bariery dwóch minut. No drogie panie jeśli tak według Was ma wyglądać spokojne łapanie formy to niech szczeznę, ale szczęka może mi opadać przy każdym waszym starcie. Tak też się stało na mityngu w Paryżu gdzie Asia omal nie złamała bariery a wynik 2:00:02 jest kapitalny- tylko pogratulować.

Szczęka mi opadła w Sopocie również po konkursie rzutu oszczepem gdzie Hubert Chmielak rzucił 80,42 m. Z Polaków tak daleko rzucał Igor Janik i ten, na którego cześć – Mityng w Sopocie corocznie się odbywa. Jakże miało być inaczej z moją szczęką, gdy zobaczyłem wynik Patryka Dobka na 400 m ppł. Podopieczny trenera Krzysztofa Szałacha pobiegł pięknie i osiągnął wynik 50,40. Poza tym Polki i Polacy osiągnęli kilka wartościowych wyników jak np Paweł Wojciechowski skacząc 5,70 w konkursie skoku o tyczce.

Jak więc widać, szczęka będzie nam opadać w tym sezonie jeżeli chodzi o lekkoatletykę. Niestety może też opadać z powodu zawodu.

Michał Kwiatkowski uspokajał nas i mówił bądźmy cierpliwi, forma ma przyjść na Tour de France i tam powalczę. No cóż obecny mistrz świata wielokrotnie nas przekonywał, że można mu wierzyć. Niestety dla niego Wielka Pętla rozpoczęła się raczej z łoskotem spuszczanej do grobu trumny niż z fanfarami zwycięstwa. Być może młodemu przecież Michałowi ciąży odpowiedzialność i obowiązek uzyskania dobrych wyników, albo forma przyjdzie nieco później. Ten wyścig trwa 3 tygodnie i kto wie czy mówiąc językiem młodzieżowym szczena nam tym razem opadnie pozytywnie po jego występach.

Problemów z ciężarem gatunkowym noszenia szarfy mistrza świata nie ma wyraźnie ekipa trenera Antigi. Chłopaki co prawda twierdzą, że forma ma przyjść na Puchar Świata, ale już teraz po kapitalnym meczu zwłaszcza w Teheranie wygranym 3:1 i awansie do Final 6 siatkarze mogą spowodować, że szczęka z wrażenia znowu mi opadnie. Z pewnością tak się stało po występach drużyny Kowala na Igrzyskach Europejskich, gdzie zamiast chłopca do bicia i dzieciaków jadących po naukę w półfinale omal nie wyeliminowała pierwszego składu Bułgarii.       Siatkarki jak to kobiety też mogą zadziwić. Rozgrywały sobie mecz z Bułgarią w ramach kobiecej Grand Prix i wygrały pierwszego seta niemal grając wyłącznie blokiem. Przyznam szczerze, że szczena opadła mi bo nie potrafiliśmy kończyć piłek atakiem czy zdobywać punkty zagrywką. Kontry bułgarek i piłka po ich uderzeniach odbijała się jakby od niewidzialnej ściany, którą w rzeczywistości prezentowały Zuza Efimienko i Aga Kąkolewska. Mecz wygrały nasze panie pewnie 3:0, jednak szczękę zbierałem z podłogi, a ten set na długo pozostanie mi w pamięci.

Na koniec warto wspomnieć o naszym tenisie, który prócz Agnieszki Radwańskiej kompletnie zawiódł na wimbledońskiej trawie. Jerzy Janowicz powiedział, że schody mogą zacząć się od 4 rundy. Jak pokazała rzeczywistość już w pierwszej Turek Ilhan okazał się dla niego „Big Benem” nie do przeskoczenia. Przeżyliśmy straszny zawód i już teraz można powiedzieć, że Jurek sezon 2015 roku ma po prostu najzwyczajniej w świecie z głowy. Występ Agnieszki Radwańskiej w Eastburne uspokoił trochę szalone nerwy i głowy kibiców nad Wisłą, ale przegrana w finale 3 seta do zera budziła spore obawy. Wimbledon Agnieszka rozpoczęła bardzo dobrze, jednak szczena opadła mi po meczu z Casey Dellaqua. To w jaki sposób Agnieszka awansowała do następnej rundy jest po prostu nie wytłumaczalne! Wygrała pewnie 1 seta a w drugim przegrywała już 0:4. Uwierzcie mi lub nie, jednak krakowianka wygrała tego seta do 4! Można się tylko domyślać jak będzie wyglądał jej mecz z Jeleną Jankovic, która po równie lub być może mniej dziwnym spotkaniu – wyeliminowała triumfatorkę poprzedniej edycji Wimbledonu Petrę Kvitovą.

Reasumując można krótko powiedzieć, że nasi sportowcy mają tendencje do „udziwniania sportu.” Mogą być najlepsi na świecie, osiągać dobre wyniki, ale najzupełniej też spowodować, że kibic, dziennikarz zbiera szczękę z podłogi i wychodzi nie tylko z podziwu czy zawodu, ale też ze zdziwienia.

Podobne teksty

Komentarze

  1. W tym tekście jest bardzo dużo błędów językowych, proszę autora o poprawianie, bo to już nie pierwszy raz, kiedy Pan Leszek Ziętkiewicz popełnia tak rażące błędy językowe. Nie wspomnę o interpunkcyjnych.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA