Lech Poznań przegrał u siebie z KRC Genk 1-2 w ramach rewanżu o awans do decydującej rundy kwalifikacji do Ligi Europy. Jedyne trafienie dla poznaniaków zdobył Tomasz Cywka, zaś dla Belgów trafiali Mbwana Samatta oraz Leandro Trossard.
Lepiej w spotkanie o wszystko albo nic weszli goście, to właśnie oni jako pierwsi zagrozili bramce Lecha Poznań. Już w 5. minucie Jasmin Burić musiał zmierzyć się z pierwszym strzałem przeciwnika. Interwencja bramkarza Lecha Poznań nie była najpewniejsza, ale szybko się zaasekurował i finalnie nic wielkiego się nie stało. Trzy minuty później bardzo niepewną grę poznaniaków mógł, a nawet powinien wykorzystać Mbwana Samatta, snajper belgijskiej ekipy był jednak wolniejszy od bardzo odważnie wychodzącego golkipera Kolejorza, była to kolejna znakomita interwencja bramkarza polskiej drużyny. Dopiero w 18. minucie pierwsza groźniejsza akcja Lecha, głową uderzał Vernona De Marco, ale spokojnie interweniował broniący bramki KRC Genk – Danny Vuković. W 19. minucie drużyna z Belgii objęła jednak zasłużone prowadzenie w Poznaniu, na listę strzelców wpisał się Mbwana Samatta. Napastnik gości urwał się obrońcom Lecha Poznań i główkował z bliska na 1-0 po precycyjnym dograniu Dieumerciego Ndongali. Bramka ta jeszcze pokaźniej powiększyła przewagę Belgów z pierwszego spotkania, była też bramką zasłużoną, gdyż to właśnie oni przeważali od samego początku spotkania.
W 33. minucie zdobycz ta mogła być jeszcze większa, Rusłan Malinowskyj przepięknie uderzył z rzutu wolnego, po którym futbolówka nieomal wylądowała w okienku bramki Jasmina Buricia. Cztery minuty przed końcem dobrą szansę na wyrównanie miał Christian Gytkjaer, napastnik Lecha uderzył obok bramki KRC Genk z woleja, za co dostał brawa od trenera Djurdjevicia. Końcówka była najgorszą, jaką mógł sobie wymyślić każdy dobrze życzący Lechowi. Dieumerci Ndongala powalony w szesnastce przez Kamila Jóźwiaka i arbiter nie miał wątpliwości, podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł Leandro Trossard, po czym w łatwy sposób strzałem w sam środek bramki zamienił to gola, który dał prowadzenie KRC Genk 2-0. Tak też zakończyła się pierwsza część spotkania w Poznaniu.
Mimo praktycznie braku szans na awans, Lechici na drugą połowę wyszli zmotywowani. Od pierwszego gwizdka grali tak, by strzelić szybką bramkę. Już w 48. minucie pierwszego z potrzebnych do awansu pięciu próbował zdobyć Kamil Jóźwiak. Zawodnik Kolejorza wyprzedził dwóch przeciwników, tyle że wpadł na czujnego Josepha Aidoo. W 50. minucie Lech wreszcie się lekko przebudził, gola bowiem na 1-2 strzelił dla gospodarzy Tomasz Cywka. Nikola Vujadinović strzelił w słupek, ale to nie był koniec akcji. Do futbolówki dopadł jeszcze Tomasz Cywka i mocnym uderzeniem pokonał Danny’ego Vukovicia. Do awansu brakowało jeszcze czterech bramek. W 52. minucie mógł być remis. Pedro Tiba po podaniu Kamila Jóźwiaka uderzył płasko, po czym trafiła w narożnik bramki, ale nie z tej strony by bramka była zaliczona, tylko boczna siatka.
Dwie minuty później przypomniał o sobie Rusłan Malinowskyj. Dwa strzały centralnie grającego zawodnika KRC Genk i musiał po nich interweniować Jasmin Burić. W 60. minucie na plac gry w drużynie z Belgii wszedł Polak – Jakub Piotrowski. Zastąpił on grającego wcześniej Alejandro Pozuelo. Końcówka spotkania nie należała do najciekawszych, pewnie awansu KRC Genk grało spokojnie, zaś Lech walczył jedynie o remis w spotkaniu u siebie lub ewentualnie zwycięstwo po dwóch szybkich bramkach w końcówce. W 85. minucie kolejny raz dobrze interweniował Jasmin Burić, który w odpowiednim momencie wmieszał się w akcję Jakuba Piotrowskiego z Mbwaną Samattą. Ostatecznie jednak pewnie awansowała drużyna z Belgii, która oprócz zwycięstwa 2-1 w Poznaniu zdołała wygrać dwumecz 4-1. Lech Poznań odpadł tym samym z walki o grę w Lidze Europy.