W piątym meczu w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy 2008 reprezentacja Polski spotkała się z Belgią.
Mecz rozgrywany na terenie rywali był zarazem ostatnim meczem kadry o awans na Euro w 2006 roku. Nastroje w kadrze z pewnością były dobre, co potwierdzały słowa samych piłkarzy. – Trochę się boją. Tutaj Polska ma bardzo dobrą opinię. Uważana jest za drużynę radzącą sobie w eliminacjach. Dla gospodarzy ważne jest to, że z Polakami po ich zwycięstwie nad Portugalią gra reprezentacja Belgii, która pozwoliła, by ze stadionu Heysel punkt wywiózł Kazachstan. Bezbramkowy remis z tą drużyną na rozpoczęcie eliminacji został tu potraktowany jak tragedia narodowa – komentował Marcin Żewłakow.
Zapowiedzi nie okazały się bezpodstawne. Od początku to Polacy dyktowali warunki gry. Pierwszy i jedyny gol padł w 19. minucie, kiedy to Radosław Matusiak wygrał biegowy pojedynek z Danielem Van Buytenem i technicznym strzałem w długi róg pokonał Stijna Stijnena.
– Zawsze gramy o trzy punkty i tak samo było w Brukseli. Staramy się jak najdłużej utrzymać przy piłce, żeby przejść do akcji ofensywnej. Mieliśmy więcej sytuacji i zasłużyliśmy na zwycięstwo. Cieszę się, że rok zakończyliśmy dwoma jakże cennymi wygranymi – mówił po spotkaniu trener Polaków, Leo Beenhakker.
Jak się okazało, Polacy byli przed tym meczem przekupywani, lecz nie oddali zwycięstwa Czerwonym Diabłom. – Dzień przed spotkaniem otrzymaliśmy nieprzyjemne telefony. Belgowie chcieli kupić od nas ten mecz. Zaoferowali 10 tysięcy euro za sfaulowanie Belga w polu karnym – mówił Jacek Bąk.
Źródło: rp.pl, Nasze Miasto, gk24.pl