Europejska historia reprezentacji cz. 4 – Król Artur nie powstrzymał Chorwatów, czyli gorzkie pożegnanie z Euro [WIDEO]

16 maj 2016, 17:35

Jako, że emocje związane z Ekstraklasą opadły przynajmniej do lipca, to kontynuujemy przygodę z Euro 2008. Dokonać niemożliwego, czyli wyjść z grupy i liczyć na cud na stadionie im. Ernsta Happela – takie zadanie czekało Polaków przed meczem z Chorwacją.

Przed tym meczem pozostało już się tylko szczerze i głęboko modlić się o cud. O cud, który miał się zdarzyć w stolicy Austrii, ale i również w Klagenfurcie, gdzie Polska podejmowała świetnie dysponowaną Chorwację. Do awansu potrzebowaliśmy zwycięstwa naszego i Austriaków, więc zadanie było piekielnie trudne. Mało kto wierzył, że Biało-czerwonym uda się wejść do ćwierćfinału i utrzeć nosa tym, co przedwcześnie zwątpili. Wiadomo, to jest futbol, nadzieja umiera ostatnia, ale statystyki zdecydowanie nie przemawiały za naszymi rodakami. Oba spotkania były rozgrywane równocześnie. Pierwszy gwizdek zabrzmiał o godzinie 20:45.

Mecz na początku nie miał jakiegoś zawrotnego tempa. Chorwaci pewni pierwszego miejsca w grupie mogli go olać i dać szansę Polakom, ale nie ma tak łatwo. W 10. minucie pierwszą dobrą okazję miał Dariusz Dudka, ale po jego strzale głową piłka minęła w znacznej odległości bramkę rywali. Potem było już niestety dużo gorzej. Z każdą sekundą Chorwaci się rozkręcali, a zabójcze lewe skrzydło Danijela Pranjicia działało bez zarzutu.

W 20. minucie pierwsza groźna akcja naszych rywali. Ivan Rakitić swoją bardzo dobrze ułożoną prawą nogą świetnie dośrodkował piłkę, ta nie została skierowana na nasze szczęście do siatki, ale było bardzo blisko. 10 minut później po raz wtóry nasza obrona pokazała niebywały brak zwrotności i szybkość defensorów niczym z gry FIFA 16. Ten mecz mógł dla nas skończyć już po pół godzinie gry, ale mieliśmy niezawodnego „Króla Artura” w bramce, który wyjmował wszystko. Akcje sam na sam Klasnicia i strzał Pranicia, dośrodkowanie Rakiticia. Co to dla niego? Dosłownie, mur nie do przejścia! Takim oto sposobem dotrwaliśmy do końca pierwszej połowy, ale było niebywale gorąco. Chorwaci swoją grą potwierdzali niebywałą siłę i to, że ten turniej może się dla nich dobrze skończyć.

Artur Boruc

 

Dobra, my jak my, ale co dzieje się w drugim meczu? Do przerwy Niemcy – Austria 0:0. Że co? Gospodarze postawili jak widać trudne warunki i tym samym podtrzymywali iluzoryczne cały czas szanse Polski na wyjście z grupy. Chociaż z taką grą naszych to jak się myślało o zwycięstwie, to aż dusza się śmiała, bo nie ma co się oszukiwać. Chorwaci gnietli nas w każdym możliwym elemencie.

Po zmianie stron na początku strzał z dystansu Rogera, ale Vedran Runje piłkę złapał, „jak muchę, która wolno leci”. W 51. minucie wszystkie gdzieś głęboko schowane nadzieje chyba zostały stracone. Ładna wymiana na linii Pranjić – Klasnić i ten drugi wpakował piłkę do bramki, strzelając w kierunku dalszego słupka. Artur Boruc był bez szans.

Po stracie bramki Polacy jakby się przebudzili. Strzał z dystansu Rafała Murawskiego przeleciał obok bramki,potem już próba Rogera Guerreiro miała szanse powodzenia, ale bramka musiałaby się nico powiększyć. O jakieś kilkanaście centymetrów. I tak można wymieniać, groźny strzał Saganowskiego, z problemami broni Runje. Później chwilowe uspokojenie i znowu. Ebi Smolarek zatańczył z obrońcami i posłał piłkę w kierunku bramki raz i drugi. Brakowało jednak dokładności, bo za każdym razem byliśmy o włos od szczęścia.

Można na to patrzeć różnie. Chorwaci mogli wygrać z nami 3, lub 4:0, ale także Polska, gdyby choć połowę 100-procentowych szans z drugiej połowy zamieniła na bramki, miałaby te 3 punkty. Zachorski nie wykorzystał ostatniej szansy – pojedynku oko w oko z bramkarzem. Mam wrażenie, że nieco stres go zjadł. 93. minuta i koniec – 0:1.

Przy takim układzie, szczerze, to mieliśmy gdzieś wynik Niemców, ale ku gwoli ścisłości podam, że wygrali 1:0 po bramce Michaela Ballacka (tak, tego z FC Kaiserslautern z sezonu 97/98) i razem z Chorwacją awansowali do ćwierćfinału.

Najciekawsze akcje meczu:

Statystyki meczu:

Polska Chorwacja
0 Gole 1
3 Strzały celne 7
11 Strzały niecelne 9
5 Rzuty rożne 1
24 Faule 16
2 Żółte kartki 2
0 Czerwone kartki 0

 

Nie ma sensu się rozczulać nad tym co się stało. Nie jechaliśmy tu po naukę. Co prawda, były to pierwsze Mistrzostwa Europy w wykonaniu Biało-czerwonych, ale nie spodziewaliśmy się takiej przemiany na gorsze w ciągu pół roku.

Co się stało z tą Polską z Eliminacji? Z tą Polską, która ograła Portugalię w Chorzowie i zremisowała w Lizbonie? Z tą niepozorną, ale silną Polską z charyzmatycznym Beenhakkerem na czele, która pokonała Belgię i przypieczętowała swój awans na EURO? Tego już chyba nigdy się nie dowiemy, a szkoda, bo ta ekipa była naprawdę dobrze poukładana. Brak szybkości, siły fizycznej, psychicznej i wszystkiego innego był aż nadto widoczny na boiskach w Austrii i Szwajcarii. Momentami ciężko się to oglądało, ale mimo to, dziękuję za piękny turniej, piękne chwile i te niezapomniane emocje!

Na szczęście to my mamy najlepszych kibiców na świecie, którzy są z Polską na dobre i na złe!

Teraz już na zakończenie, historia udziału Polski na wielkich imprezach piłkarskich dopiero się rozpoczynała. W kwietniu 2007 roku, czyli jeszcze zanim rozpoczęły się Mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii, UEFA ogłosiła w Cardiff organizatora kolejnego turnieju, który miał się odbyć w 2012 roku. A została nim… 😉

Nie musieliśmy tym razem męczyć się w eliminacjach, gdyż jako gospodarz mieliśmy zapewniony z góry udział. W naszej grupie mieliśmy Grecję, Rosję i Czechy, czyli paradoksalnie była najłatwiejsza spośród wszystkich, ale o tym dokładniej opowiem w kolejnych częściach mojej serii.

Kolejne części cyklu pojawią się już wkrótce, więc śledźcie uważnie Polski-Sport.pl.

Obserwuj autora tekstu na Twitterze

 

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA