Był to szalenie ważny mecz w kontekście awansu do ćwierćfinału Mistrzostw Europy! Jedni stali pod ścianą, a drudzy byli już na autostradzie do kolejnej rundy. Jak potoczył się ten mecz – przeprowadzany w szczególnej atmosferze? Zapraszam!
Sytuacja w grupie A po pierwszej kolejce gier była dosyć przejrzysta i jasna. Rosjanie po bezdyskusyjnym zwycięstwie nad Czechami potrzebowali jedynie kompletu punktów w meczu z Polską, by już 12 czerwca zapewnić sobie byt w fazie pucharowej Euro 2012. Taki obrót spraw nie przechodził nawet przez myśl polskich kibiców, którzy, mimo ciężkiego przeciwnika, byli pełni wiary w to, że pierwsza wygrana w historii Polski na Mistrzostwach Europy stanie się faktem.
Nasi ówcześni przeciwnicy przystępowali do tego spotkania z podwojoną motywacją, gdyż dzień meczu był dla nich „Dniem Rosji”, który jest obchodzony od 1994 roku. Ważne historyczne wydarzenie z pewnością miało wpływ na ich postawę na boisku, ale to po naszej stronie było ponad 55 tysięcy gardeł na Stadionie Narodowym i miliony ludzi przed telewizorami. Przed samym meczem miały jeszcze miejsce zamieszki między kibicami obydwu drużyn.
https://www.youtube.com/watch?v=-4xttP5XRiI
Biało-czerwoni bardzo dobrze weszli w mecz, udało się przeprowadzić kilka bardzo groźnych akcji, które spokojnie mogły zakończyć się bramką. W 6. minucie Ludovic Obraniak precyzyjnie wrzucił piłkę ze stałego fragmentu gry, a z bliskiej odległości uderzał Jakub Błaszczykowski, jednak piłkę jakimś cudem zatrzymał Vyacheslav Malafeev. Kilka minut później strzałem z dystansu popisał się Robert Lewandowski, ale nie trafił w światło rosyjskiej bramki.
Widać było, że mecz się rozkręcał, coś drgnęło w dobrym kierunku. Polacy grali bardzo spokojnie, potrafili wymieniać sporo podań, grali klepką i nie było mowy o jakimkolwiek odstawianiu nogi. Koronkową akcją popisali się w 17. minucie, kiedy to piłkę od Lewandowskiego dostał Eugen Polański, który z zimną krwią zmieścił ją w bramce. Euforia na stadionie, ale niestety, liniowy dopatrzył się spalonego. Szkoda, bo ręce same składały się do oklasków.
Rosjanie jakoś tak niemrawo wyszli na to spotkanie. Bierna gra naszych sąsiadów spowodowała to, że Polacy bardziej się otworzyli i konstruowali akcje. Jednak z biegiem czasu zaczęli się rozkręcać, aż w końcu zdobyli już piątą bramkę w drugim meczu grupowym. Andrey Arshavin wrzucił piłkę centralnie na głowę wbiegającego Dzagoeva, który po raz trzeci na tym turnieju pokonał golkipera rywali. Warto zauważyć, że nie popisał się w tej sytuacji Łukasz Piszczek, który był odpowiedzialny za krycie. Potruchtał trochę za rywalem i zrezygnował. Takie zachowanie jest wręcz karygodne.
Początek drugiej połowy mógł być prawdziwym szokiem dla Rosjan. Nie minęła nawet minuta, a już 100-procentową okazję dla Biało-Czerwonych wypracował duet Polański – Lewandowski, jednak ten drugi w pierwszej chwili się zawahał, a potem nie dał rady uratować tak dobrze zapowiadającej się akcji. Kilka minut później agresywność w stosunku do rywali znowu się opłaciła i poskutkowała zagrożeniem pod bramką Rosjan, ale „Lewy” nie mógł się dziś ewidentnie wstrzelić w bramkę Malafeeva, zawsze czegoś brakowało. Tym razem spóźnił się o ułamek sekundy.
Minęła prawie godzina gry, każdy zniecierpliwiony czekał na rozwój wypadków. W 55. minucie Rosjanie wychodzą z kontrą, jednak polska obrona spisała się na medal. Niektórzy z naszych, co ciekawe, zapomnieli, że gramy arcyważny mecz na EURO 2012 i utworzyli kółko różańcowe nieopodal bramki Przemysława Tytonia. Udało się na szczęście uciąć pogaduszki i ruszyliśmy do ataku. Przerzucenie ciężaru na lewą stronę, piękne podanie Obraniaka do Kuby Błaszczykowskiego, który popisał się nieziemskim strzałem i pokonał wreszcie rosyjskiego bramkarza. Euforia na Narodowym i w całej Polsce!
https://www.youtube.com/watch?v=C08CA5PYXiU
Pokazaliśmy w tym meczu, że żadna Rosja nam nie straszna, że potrafimy grać z takim rywalem jak równy z równym i wcale nie musimy skapitulować. Wręcz przeciwnie, nadarzały się jeszcze okazje m.in. Polańskiego, czy Obraniaka, by przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść, ale no cóż. Wielkie słowa uznania za tak szaleńczą i przede wszystkim udaną pogoń podopiecznych Franciszka Smudy.
STATYSTYKI | ||
15 | STRZAŁY | 7 |
9 | STRZAŁY CELNE | 3 |
12 | FAULE | 13 |
4 | RZUTY ROŻNE | 6 |
0 | RZUTY KARNE | 0 |
0 | GOLE SAMOBÓJCZE | 0 |
2 | SPALONE | 2 |
2 | ŻÓŁTE KARTKI | 2 |
0 | CZERWONE KARTKI | 0 |
42% | POSIADANIE PIŁKI | 58% |
Nie był to jednostronny mecz, choć można mieć pretensje, bo pojawiały się błędy w obronie, zwłaszcza w pierwszej połowie, które kosztowały nas utratę bramki. Trzeba również pochwalić Przemka Tytonia za zachowanie zimnej krwi i godny występ po bardzo bolesnej utracie Wojciecha Szczęsnego. Nieskuteczny, jakby zablokowany Lewandowski, no i ten jedyny – kapitan i zbawca – Kuba Błaszczykowski.
Był to mecz niezapomniany, ale musieliśmy wyczyścić umysł i uświadamiać sobie, że to z Czechami rozegramy ostateczny bój o ćwierćfinał. Z Czechami, którzy po bardzo dobrym meczu z Grekami, który był rozgrywany równolegle we Wrocławiu, zdobyli 3 punkty i byli w podobnej, choć nieco lepszej sytuacji przed ostatnim meczem. Wystarczał im zaledwie punkt do awansu, za to my MUSIELIŚMY wygrać. Co tu się rozkręcać, oto tabela po 2. kolejce gier:
Grupa A
Drużyna | Mecze | Punkty |
---|---|---|
Rosja | 2 | 4 |
Czechy | 2 | 3 |
Polska | 2 | 2 |
Grecja | 2 | 1 |
Wyniki 2. kolejki Grupy A
Polska – Rosja 1:1 (0:1)
57′ Błaszczykowski – 37′ Dzagoev
Grecja – Czechy 1:2 (0:2)
53′ Gekas – 3′ Jiráček, 6′ Pilař
Tak więc wszystko miało się rozstrzygnąć we wtorkowy wieczór. Mobilizacja i oczekiwania były bardzo wysokie, nie dopuszczano myśli, że Polska u siebie może nie wyjść z grupy, która wbrew wcześniejszym pozorom była bardzo wyrównana i każdy zespół miał realne szanse, by znaleźć się w najlepszej „ósemce” tego turnieju.
Polska – Czechy – 16 czerwca 20:45 – Stadion Miejski we Wrocławiu
Rosja – Grecja – 16 czerwca 20:45 – Stadion Narodowy w Warszawie
Kolejne części cyklu pojawią się już wkrótce, więc śledźcie uważnie Polski-Sport.pl.