Legia Warszawa nieudanie rozpoczęła zmagania w towarzyskim turnieju Florida Cup. Mistrzowie Polski w swoim pierwszym meczu ulegli ekwadorskiej Barcelonie 2:3 po fatalnej pierwszej połowie…
Gra Legii w pierwszy meczu Florida Cup to dwa oblicza. Pierwsze było fatalne i skutkowało stracie trzech bramek w przeciągu zaledwie dziewięciu minut. Drugie, znacznie lepsze oblicze zobaczyliśmy po zmianie stron, kiedy Romeo Jozak dokonał kilku zmian wprowadzając chociażby nowe nabytki, które spisały się bardzo dobrze…
Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla warszawskiej Legii. Już w 6. minucie świetną akcję przeprowadził Sebastian Szymański, a akcję wykończył Jarosław Niezgoda. Niestety, jak się okazało były to miłe złego początki. Kolejne minuty to bardzo słaba gra chociażby Michała Kucharczyka, Adama Hlouska i Cristiana Pasquato, którzy tracili piłkę za piłką. Ekwadorczycy wykorzystali indywidualne błędy Legionistów i już w 19. minucie za sprawą Marcosa Caicedo doprowadzili do remisu. Nie minęły trzy minuty a błąd Arkadiusza Malarza wykorzystał rosły napastnik Barcelony Ariel Nahuelpan, który w 28. minucie podwyższył jeszcze prowadzenie rywali Legii.
Druga połowa stała pod znakiem zmian w obu ekipach. W Legii zadebiutowała sprowadzona w tym okienku czwórka, William Remy, Domagoj Antolić, Marko Vesović i Eduardo. Niestety, były reprezentant Chorwacji spędził na boisku zaledwie kilkanaście minut opuszczając plac gry z urazem. Pozostałe nowe nabytki spisywały się bardzo dobrze, a na szczególne brawa zasłużył francuski obrońca, który w samej końcówce popisał się bardzo ładnym strzałem po którym Legia zdobyła kontaktową, ale jak się okazało ostatnią bramkę w meczu.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla Barcelony SC, a sztab i kibiców Legii muszą martwić nie tylko wynik, ale przede wszystkim kontuzje Szymańskiego, Hlouska oraz Eduardo da Silvy.
Legia Warszawa 2-3 Barcelona SC
Jarosław Niezgoda 7, William Rémy 90 – Marcos Caicedo 18, Ariel Nahuelpán 22, Ely Esterilla 27