Legia Warszawa po fantastycznym meczu w 4. kolejce Ligi Mistrzów zremisowała na własnym stadionie z obrońcą tytułu, Realem Madryt 3:3. Trener mistrzów Polski, Jacek Magiera był oczywiście zadowolony z wyniku jak i postawy zawodników, ale zaraz po ostatnim gwizdku przeszła mu myśl o niedosycie…
– Stojąc przy linii, gdy sędzia zakończył mecz, czułem niedosyt. Ale po krótkim przemyśleniu cieszę się z takiego rezultatu. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, wielkie brawa dla zespołu, że przy stanie 0:2 potrafił się podnieść i dojść do stanu 3:2. Każdy z graczy na boisku i na ławce pokazał, jak ważna jest dla niego Legia Warszawa. Cieszymy się, każdy z graczy zapamięta ten mecz do końca życia – skomentował na gorąco.
– To nie mój problem, nie nasz, że Real odpuścił, choć wydaje mi się, że grali na 100 procent, ale my nie pozwoliliśmy rywalom rozwinąć skrzydeł, przerywaliśmy ich akcje, blokowaliśmy. Będę bronił zespołu i tego wyniku, bez względu na opinie.
– Wolałbym, aby to był punkt drużynotwórczy, a nie mitotwórczy. Rano nikt nie dawał nam szans na grę wiosną w europejskich pucharach, a dziś sytuacja w tabeli sprawia, że spotkanie ze Sportingiem może być meczem o wszystko. Nie zdrzemniemy się, będziemy pracować dalej.
– Decydują detale, każdy kontakt z piłką to inny obraz na boisku. Uczymy się na błędach, wyciągamy wnioski. Dziś mieliśmy odprawę na ten temat, jak wykorzystać luki między formacjami Realu i w spotkaniu to realizowaliśmy. Jeszcze raz brawa dla drużyny.
– Nie myślałem negatywnie po golu w pierwszej minucie. Przypomniałem sobie za to mecz w Zagłębiu Sosnowiec. Przegrywaliśmy 0:1 i wygraliśmy 5:4. Pomyślałem sobie, że fajnie by było taki wynik powtórzyć. Ale jako zespól zrobiliśmy postęp, lepiej się rozumiemy, idziemy w dobrym kierunku. Choć ostatnio więcej czasu spędzamy na podróżach niż na treningu.
– Na odprawie przedmeczowej narysowałem taki sam skład, pomyliłem się jedynie w tym, że dałem Moratę, zamiast Benzemy. Nie spodziewałem się tak ofensywnego ustawienia, ale to był sygnał, że będziemy mieli jeszcze więcej przestrzeni. W te luki zbiegaliśmy i tam budowaliśmy akcje.
– Nie ja zatrzymałem Real – zrobili to zawodnicy. Mi tylko udało się wyciągnąć ich prawdziwy potencjał. Niezmiernie brakowało nam kibiców – taki remis przy aplauzie fanów byłby przepięknym zwieńczeniem stulecia klubu. Przykro, że przez grupę nieodpowiedzialnych ludzi wszyscy kibice nie mogli uczestniczyć w tym widowisku. Musimy zrobić coś, by ani w Polsce, ani gdzie indziej stadiony już nigdy nie świeciły pustkami z takich powodów.

