13 września minął rok od zwolnienia ze stanowiska trenera Legii Warszawa Jacka Magiery. Poniekąd z tej okazji “Przegląd Sportowy” przeprowadził z obecnym selekcjonerem reprezentacji Polski do lat 20 obszerny wywiad, w którym poruszony wiele ciekawych tematów…
Jednym z nich był pamiętny dzień, kiedy to Magiera został zwolniony ze stanowiska trenera mistrzów Polski…- Rok temu wyglądało to w ten sposób: dzień wcześniej prezes Mioduski wysłał mi SMS z pytaniem, czy możemy się spotkać. Przyszedłem rano do klubu, mieliśmy trenować w Legia Fight Club. Prezes oznajmił mi swoją decyzję. Przekazałem ją najpierw najbliższym współpracownikom: „Vuko”, Tomkowi Łuczywkowi, Sebastianowi Krzepocie, Wojtkowi Kowalewskiemu i Krzyśkowi Dowhaniowi. Za godzinę wszedłem do szatni i powiedziałem zespołowi „Do widzenia”. Poszliśmy jeszcze ze sztabem do Łazienek na kawę. I temat zamknięty.
Po chwili 41-latek dodał jakie emocje odczuwał po usłyszanym komunikacie od Dariusza Mioduskiego oraz jak udało mi się zapomnieć o zwolnieniu -…Bardzo bolało. Ale tego samego wieczoru siedliśmy z małżonką, otworzyliśmy czerwone wino i zamknęliśmy temat Legii. Tydzień później wyruszyliśmy całą rodziną w podróż. Spędziłem wspaniały czas z dzieciakami. W Sosnowcu, kiedy byłem trenerem Zagłębia, nasza córka Małgosia poprosiła, żebym nauczył ją jeździć na rowerze. Poszedłem do Legii, minął rok, zwolnili mnie. Przyszła i mi przypomniała, że nie wypełniłem obietnicy. Nie zrobiłem tego, bo nie miałem czasu. Wychodziłem z domu o 7 rano i wracałem o 21-22. Rok nie byliśmy na rodzinnym spacerze. Ani razu.
Były zawodnik i trener Wojskowych zabrał również głos ws. Dawida Janczyka, z którym najpierw grał w jednej drużynie, a następnie, już jako trener próbował wyprowadzić go na prostą…- Znałem go jeszcze z boiska, graliśmy razem w Legii. Potem przeszedłem na drugą stronę, jako trener zacząłem się opiekować młodymi zawodnikami przy Łazienkowskiej, między innymi właśnie Dawidem. Przyjeżdżałem też do ich domów, może nie były to naloty, ale sprawdzałem, co robią w wolnym czasie. Pamiętam, jak do Mirka Trzeciaka zadzwonił menedżer Janczyka i powiedział, że sobie nie życzy, żebym kontrolował jego piłkarza. Latem 2007 roku dostałem informację od kelnera na Kabatach, że u nich w restauracji jest Dawid z jakimś panem. Piją wódkę. Wsiadłem, pojechałem. I niestety go tam zastałem…- Czytam ostatnio w gazetach, że Dawid znów pił. Trzeba go na jakiś czas zamknąć w ośrodku, innej opcji nie ma. Gdy w 2014 roku brałem go do drugiej drużyny Legii, zapewniał, że chce z tym skończyć, wrócić do piłki. Przechodził wtedy mordercze treningi, bardzo schudł. Mam to uwiecznione, bo przygotowałem film: jego drogę, powrót do prawdziwego futbolu. Chciałem mu go puścić, gdy znów zagra w ekstraklasie. Niestety, nie udało się. Znów przepadł, znów słyszałem, że ktoś widział go napitego.
Źródło: Przegląd Sportowy