Jak NIE postępować z piłkarzem na przykładzie ŁKS-u Łódź

12 sie 2015, 14:56

Ci, którzy interesują się I ligą pamiętają jeszcze zapewne zamieszanie z transferem Kamila Kurowskiego, którego zaprezentowano jako gracza Sandecji Nowy Sącz, a później okazało się, że młody pomocnik trafi jednak do Olimpii Grudziądz. Okazuje się, że ta sytuacja sprzed pół roku nie jest odosobnionym przypadkiem i nadal w niektórych polskich klubach, zawodnika stawia się na ostatnim miejscu. Świeży przykład – ŁKS Łódź.

Przypomnijmy może pokrótce sytuację Kurowskiego z zimy. Piłkarz Legii Warszawa miał zostać wypożyczony do Sandecji. Klub ogłosił już jego transfer, zaprezentował na swojej oficjalnej stronie zawodnika w koszulce pierwszoligowca i wydawało się, że wszystko przebiegło pomyślnie. Po kilku dniach Kurowski dowiedział się jednak, że prezes postanowił nie parafować z nim umowy. Ówczesny trener drużyny Piotr Stach w wywiadzie dla 2×45.info powiedział, że od prezesa Andrzeja Danka usłyszał jedynie – Kurowski podpisał, ale my nie podpiszemy. W efekcie tego, szkoleniowiec, który na 10 dni przed wznowieniem rozgrywek I ligi dowiedział się, że nie będzie miał do dyspozycji kreatywnego młodzieżowca, zrezygnował z pracy w Nowym Sączu.

Jeśli wydawało Wam się, że to przypadek odosobniony, musimy Was niestety wyprowadzić z błędu. Przedstawiamy nowy, niemal identyczny przykład. Kolejnym klubem, który martwi się bardziej o swoje interesy niż tym, że zostawia piłkarza “na lodzie” jest dążący do przywrócenia dawnej sławy Łódzki Klub Sportowy. Występujący obecnie w III lidze zespół będzie w tym sezonie walczył o awans, a pomóc miał w tym 20-letni ofensywny pomocnik Kacper Rak. Zawodnik w miniony piątek wynegocjował umowę z prezesem ŁKS-u Łukaszem Bielawskim i był już pewien dołączenia do trzecioligowca. Kilkukrotnie podczas wspomnianego spotkania upewniał się, czy aby na pewno trafi do Łodzi, otrzymując zapewnienie, że niebawem transfer zostanie sfinalizowany. Panowie uścisnęli sobie dłonie i w poniedziałek miało dojść do podpisania kontraktu. Rak otrzymał część sprzętu sportowego klubu, pozował na sesji fotograficznej, widnieje już także w kadrze zespołu na oficjalnej stronie internetowej, przywdziewając klubową koszulkę.

W poniedziałek do 20-latka zadzwonił jednak trener Dariusz Bratkowski, komunikując, że Rak nie trafi jednak do ŁKS-u. Powodem miały być rzekome koszty, jakie musi ponieść klub przy transferze pomocnika. Warto dodać, że chodzi tu o piłkarza obecnie bezrobotnego, przy którego pozyskaniu jedynym wydatkiem byłoby uzgodniona już wcześniej suma ekwiwalentu za wyszkolenie, która trafiłaby do poprzedniego pracodawcy Raka – Wisły Sandomierz! Jak udało nam się ustalić chodzi o kwotę niewiele ponad tysiąca złotych, na której zapłacenie zgodziły się wcześniej władze ŁKS-u. Trener Bratkowski i Marek Chojnacki również musieli być zaskoczeni, ponieważ Kacper Rak brał już udział we wcześniejszych zajęciach i opiekuni łódzkiej drużyny myśleli, że będą mogli na niego liczyć przy ustalaniu składu. Dodatkowo, prezes sam nie miał odwagi poinformować piłkarza o absurdalnym powodzie braku finalizacji transferu, wysługując się swoim pracownikiem, jakim przecież jest szkoleniowiec!

Kacprowi Rakowi całkowicie runęły plany zawodowe. Organizował sobie już przeprowadzkę do Łodzi, szukał mieszkania i zupełnie niespodziewanie, wszystko legło w gruzach. 20-latek, który zaliczył w swojej przygodzie w piłką już kilka drużyn, po raz pierwszy spotkał się z takim zachowaniem, co na pewno ograniczy jego ufność wobec przyszłych pracodawców – Jak ma się młody człowiek rozwijać, pomijając nawet piłkarstwo, gdy spotyka się na progu życia zawodowego z takim nieuczciwym postępowaniem. Przekręt, czy oszustwo to może za mocne słowa, ale Kacper oszukany w sensie moralno – etycznym został na pewno – powiedział nam menadżer Raka, który również takim obrotem sprawy jest bardzo zaskoczony.

Na tym przykładzie, jak i w historii Kamila Kurowskiego dobitnie widać, że władze polskich klubów nie interesują się losem piłkarza, który cieszył się już z dołączenia do drużyny i na “ostatniej prostej” zgaszono jego entuzjazm. O ile historia Kurowskiego zakończyła się szczęśliwie (kilka dni po “aferze” trafił do Olimpii Grudziądz), o tyle Kacper Rak niespodziewanie nadal pozostaje bez przynależności klubowej.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA