Podczas eliminacji do Mistrzostw Europy 2004, reprezentacja Polski, pod wodzą Zbigniewa Bońka przegrała z Łotwą 0:1. Wówczas polska kadra nie umiała się podnieść po mundialowym blamażu. Teraz jesteśmy w podobnej sytuacji. Jest ogromny niedosyt po mundialu i znów gramy z Łotwą. Czy historia może się powtórzyć?
Był 12. października 2002 roku. Gramy z Łotwą za kadencji Zbigniewa Bońka. Tracimy bramkę po uderzeniu z dystansu. Wynik 0:1 utrzymuje się do końca spotkania. Przegrywamy w kompromitującym stylu. Przez tę wpadkę nie jedziemy na Euro 2004. Łotysze wręcz przeciwnie. Pojechali i wstydu nie przynieśli. Od turnieju minęło blisko 15 lat. Czy znów mogą sprawić niespodziankę i pokonać Polaków?
Reprezentacja Łotwy zajmuje 131. miejsce w rankingu FIFA. Za Sudanem, Angolą czy Filipinami. No szału nie ma. Poza tym Łotyszy reprezentują głównie gracze naszej ekstraklasy oraz ich rodzimej ligi.
W XXI wieku zakwalifikowali się jedynie do Mistrzostw Europy w 2004 roku. W dwóch ostatnich eliminacjach do wielkich imprez – we Francji i Rosji – zdobyli w sumie 12 punktów w 20 meczach. Te eliminacje tez zaczęli bardzo słabo, od porażki 1:3 z Macedonią.
– Największym problemem było, że za dużo graliśmy do tyłu, a jak już ruszyliśmy do przodu to brakowało nam sił, by wykończyć akcję. Nie byliśmy dobrze przygotowani fizycznie. Nie umieliśmy również poszanować piłki, zbyt łatwo ją traciliśmy, a po tych stratach traciliśmy bramki – stwierdził Stojanović, selekcjoner reprezentacji Łotwy.
U nich 80% piłkarzy gra za granicą, u nas 80% gra na Łotwie. Dlatego padł taki wynik. Kiedyś to nasi piłkarze grali poza granicami kraju, dlatego mieliśmy doświadczenie i niezłe rezultaty. W łotewskiej lidze każdy się stara, idzie to do przodu, ale bardzo powoli. Na przykład FC Ryga nie ma stadionu, musi wynajmować obiekt, a na nim brakuje krzesełek. Potem przez to nie ma ludzi, jak nie ma ludzi, to nie ma zainteresowania, a jak nie ma zainteresowania, to nie ma sponsorów. Nie ma pieniędzy – podkreśla Pavels Steinbors, bramkarz reprezentacji Łotwy, zawodnik Arki Gdynia.
Największa gwiazda reprezentacji Łotwy? Valerijs Sabala. Zawodnik Podbeskidzia Bielsko-Biała. W tym sezonie rozegrał 22. mecze, strzelił 8. bramek i zanotował jedną asystę. Who is next? Igors Tarasovs, Marcis Oss, Deniss Rakels? Można przywoływać dorobek strzelecki Sabali w Podbeskidziu i zestawić to z Lewandowskim czy Piątkiem. Można przypominać występy Rakelsa w Polsce. Można spróbować przyrównywać Oss’a do Glika. Czy to ma jakiś większy sens? NIE! Na papierze jesteśmy o wiele lepsi. Pamiętajmy, że papier wszystko przyjmie. Ale tego meczu nie da się po prostu przegrać!
Dla nas zdobycie jednego punktu dzisiaj będzie jak zwycięstwo. Adam Marciniak powiedział, żebym dobrze rozmasował plecy, bo wtedy będzie mi się łatwiej wyciągało piłki z siatki – mówi Pavels Steinbors.
Łotwa w tym momencie jest drużyną słabą, która punktuje nieregularnie i zasadniczo dość rzadko. Do czasów Euro 2004 zaliczyła straszny zjazd. Ostatni mecz o punkty wygrała 530 dni temu. W 2017 roku pokonali aż 4:0… Andorę. Brawo! W poprzednim roku wygrali jedno spotkanie z Estonią (1:0).
Z Łotyszami graliśmy dwa razy o punkty. Oba mecze miały miejsce za kadencji Zbigniewa Bońka, w roli trenera naszej kadry. Jak już pisaliśmy wyżej, pierwsze spotkanie przegraliśmy, jednak w rundzie rewanżowej zdołaliśmy wygrać 2:0.
Dzisiaj zagramy na stadionie narodowym, na którym postraszyliśmy Włochów czy Portugalczyków. Od czasów Adama Nawałki traciliśmy punkty w Warszawie tylko raz (2:2 ze Szkocją w eliminacjach do Euro 2016). Ostatnie dziewięć meczów to dziewięć zwycięstw. Czas dobić do dziesiątki!