Górnik Łęczna przegrał na własnym boisku z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza 1:2 (0:1) w meczu 26. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy.
Trener Termaliki był bardzo zadowolony z postawy swoich zawodników. Cieszył się z historycznego zwycięstwa swojej drużyny na stadionie w Łęcznej.
Piotr Mandrysz (Termalica Bruk-Bet): To był dla nas trudny mecz. Zagraliśmy trzecie spotkanie w ciągu sześciu dniu. Po chłopcach, szczególnie w drugiej połowie było widać trudy meczu z Legią. Tym bardziej duże uznanie dla nich, że „dali z wątroby” i dowieźli wynik. Pierwsza bramka wprowadziła nerwowość w poczynaniach gospodarzy. Druga bramka, zresztą bardzo ładna Wojciecha Kędziory dała nam więcej luzu. Niestety to zmęczenie, nie pozwoliło skarcić przeciwnika. Chociaż dogodną okazję do tego miał Jakub Biskup. W końcówce, po dośrodkowaniu rywal zdobył kontaktową bramkę i zaczęliśmy truchleć na ławce rezerwowych. Ostatnie dziesięć minut to była obrona Częstochowy. Dowieźliśmy jednak wyniki do końca. Niezmiernie z tego się cieszę, bo to pierwsza historyczna wygrana Termaliki Bruk-Betu w Łęcznej. Jest mi miło, że stało się to moim udziałem.
Szkoleniowiec Górnika był niezadowolony z wyniku jak i gry w obronie swoich podopiecznych. Była to druga porażka z rzędu drużyny z Łęcznej.
Jurij Szatałow (Górnik Łęczna): To co było naszą mocną stroną w pierwszych meczach – bezbłędna gra w obronie, w ostatnich trzech spotkaniach przestało funkcjonować. W pierwszej połowie przeważaliśmy, ale nie potrafiliśmy wykorzystać dogodnych sytuacji. Goście po jednym dośrodkowaniu i naszym błędzie w obronie zdobyli gola. Nie możemy tak tracić bramek. Zdarza nam się to w trzecim kolejnym spotkaniu z rzędu. To powoli staje się naszą chorobą. Musimy się z niej wyleczyć.
Foto: termalica.brukbet.com