W pierwszym sobotnim spotkaniu T-Mobile Ekstraklasy rewelacja rozgrywek – GKS Bełchatów nie zwalnia tempa i pewnie pokonuje Śląsk Wrocław 2:0 po bramkarz Maka i Poźniaka.
Mecz przez pierwsze minuty był takim badaniem sił i żadna z drużyn nie wywalczyła sobie dogodnej sytuacji, aby zdobyć bramkę. Śląsk Wrocław miał optyczną przewagę z której jednak nic nie wynikało bo gospodarze grali bardzo czujnie w defensywie.
W 27 min. sędzia przerwał spotkanie i zarządził przerwę na uzupełnienie płynów i to był bardzo kluczowy moment. Od tej chwili bowiem coraz lepiej radzili sobie Bełchatowianie . Często gościli pod bramka rywali i to przyniosło efekty. W 30 min. Telichowski walczył z Ostrowskim i próbując dośrodkować trafił w rękę defensora Śląska i sędzia bez wahania wskazał na wapno. Do piłki podszedł sam „poszkodowany”, lecz jego strzał fantastycznie obronił Pawełek. Z minuty na minutę przewaga GKS-u rosła i bramka wydawał się kwesta czasu, W 43 min. bliźniacza sytuacja do z 30 min. Zagranie Telichowskiego, ręka Ostrowskiego i rzut karny dla gospodarzy. Do piłki tym razem podchodzi Michał Mak, który z problemami, ale wykorzystuje karnego. Bohaterem mógł zostać Pawełek lecz uderzenie było zbyt mocne i piłka po jego ręku wpada do bramki.
Wynik do przerwy się nie zmienił i to beniaminek schodził w dużo lepszych humorach do szatni.
Druga połowa była dużo bardziej emocjonująca, gra toczyła się od bramki do bramki. Obie drużyny stworzył sobie po kilka dogodnych sytuacji, ale znakomicie w tym meczu spisywali się obaj bramkarze, którzy nie dopuścili, aby któryś z zawodników umieścił piłkę w bramce. Mimo wyrównanego spotkania to jednak Bełchatowianie byli trochę bardziej aktywni i stworzyli nieco więcej okazji i gdyby nie znakomity dzisiaj Pawełek to losy spotkania już dawno byłyby rozstrzygnięte.
Kolejny gol padł dopiero w 82 min. kiedy to Michał Mak z końcowej linii idealnie podał w pole karne, gdzie był Poźniak, który fantastycznym strzałem podwyższył prowadzenie i zapewnił spokojną końcówkę gospodarzom.
W 90 min. składną akcję przeprowadzili Poźniak i Norambuena, ten drugi zdecydował się na strzał, jednak znów znakomicie broni Pawełek.
W doliczonym czasie gry szansę na zmniejszenie strat mieli Wrocławianie. Z rzutu wolnego groźnie uderzył Sebastian Mila, jednak piłka minimalnie przeleciała obok bramki.
To był kolejny znakomity mecz w wykonaniu piłkarzy z Bełchatowa. Mimo, iż są beniaminkiem to nie odczuwają strachu przed dużo bardziej renomowanymi rywalami i są rewelacją rozgrywek. Wygrana jest tym bardziej cenna, iż w zespole GKS-u nie wystąpiło dwóch podstawowych graczy – Bartosz Ślusarski pauzuje za czerwoną kartę a Mateusz Mak jest kontuzjowany.
GKS Bełchatów po 4. kolejkach ma 10 punktów i na ten czas jest liderem rozgrywek.
PGE GKS Bełchatów – Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)
Michał Mak 44 k, Poźniak 82
Żółte kartki: Michał Mak, Patryk Rachwał, Alexis Norambuena, Bartłomiej Bartosiak – Mateusz Machaj.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 3 500.
PGE GKS Bełchatów: Arkadiusz Malarz – Adrian Basta, Paweł Baranowski, Błażej Telichowski, Alexis Norambuena – Łukasz Wroński (61. Andreja Prokic), Patryk Rachwał, Grzegorz Baran, Kamil Poźniak (90+1. Paweł Komołow), Michał Mak – Bartłomiej Bartosiak (69. Daniils Turkovs).
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek – Paweł Zieliński, Rafał Grodzicki, Piotr Celeban, Krzysztof Ostrowski (53. Mateusz Machaj) – Kamil Dankowski, Lukas Droppa (77. Sebino Plaku), Tomasz Hołota, Robert Pich – Flavio Paixao (86. Michał Bartkowiak), Sebastian Mila.
Autor: Bartosz Węgielnik
Foto: arka.gdynia.pl