Koniec laga bonito? W piątkowym meczu było jeszcze gorzej

24 mar 2023, 23:41

W piątek miał zostać napisany nowy, baśniowy rozdział w historii piłkarskiej reprezentacji Polski. U sterów kadry narodowej stanął bowiem niezwykle doświadczony Fernando Santos, pod którego wodzą eliminacje do Euro 2024 zapowiadano jako łatwe, lekkie i przyjemnie. Mecz z Czechami okazał się jednak daleki od idyllicznych wyobrażeń, a momentami był wręcz koszmarny.

Liga Typerów Polski-Sport.pl

Fatalny początek Santosa. To najgorszy debiut w historii

Fernando Santos stanął w piątek przed szansą wygrania swojego pierwszego spotkania w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Gdyby ta sztuka 68-latkowi się udała, zostałby pierwszym opiekunem biało-czerwonej drużyny w XXI wieku, który wygrał w swoim debiucie. Ostatni raz udało się to w 1997 roku Januszowi Wójcikowi. Już teraz wiemy, że Santos klątwy nie przełamał. Polska przegrała z Czechami 3:1.

Największym problemem nie jest jednak wynik, choć ten komplikuje sytuację awansu do następnych mistrzostw Europy, ale styl, w jakim grała reprezentacja Polski. Ten był po prostu nieakceptowalny. Biało-czerwoni dwa pierwsze gole dali sobie strzelić w mniej niż trzy minuty. Gol z 27. sekundy był zresztą najszybciej straconą bramką w historii naszej kadry narodowej. Jeszcze gorzej, że w pierwszej połowie meczu polscy piłkarze sami nie byli w stanie zagrozić bramce swoich rywali.

Szczęsny, Skóraś i Szymański nie przynieśli sobie wstydu

Zawiedli więc zarówno obrońcy, jak i napastnicy. Po pierwszych 45. minutach trudno było wyróżnić na plus choćby jednego piłkarza, który był w stanie wytrzymać tempo narzucone przez Czechów. Najlepiej świadczy o tym fakt, że chyba najczęściej chwalonym polskim zawodnikiem był Wojciech Szczęsny. Tak, ten Szczęsny, który łącznie trzy razy wyciągał piłkę z siatki.

Gdyby jednak nie jego interwencje, rozmiary porażki byłyby znacznie większe. Bramkarz reprezentacji Polski przynajmniej dwukrotnie uratował swoim kolegom skórę. Szczególnie dobrą interwencję golkiper Juventusu zaliczył w 61. minucie przy strzale Cvancary. Trudno nie pochwalić również Michała Skórasia, który wszedł w drugiej połowie i wniósł sporo ożywienia do gry biało-czerwonych.

Młody zawodnik Lecha Poznań zaliczył też asystę przy golu na 3:1. Na listę strzelców wpisał się natomiast Damian Szymański. Trudno o racjonalną ocenę zawodnika, który pojawił się na meczu dopiero kwadrans przed jego końcem. Nie zmienia to jednak faktu, że zrobił dla reprezentacji więcej, niż pozostali zawodnicy z ofensywny przez całe spotkanie. To chyba mówi samo za siebie.

Piłkarze z Premier League byli w piątek najgorsi na boisku

Prawdziwie złe charaktery odgrywali dziś jednak polscy obrońcy. Szczególnie nie popisał się Jakub Kiwior, który zachował się fatalnie przy drugim golu dla Czechów. Cvancara oszukał zawodnika Arsenalu w najprostszy możliwy sposób. Jakby tego było mało to Kiwior miał swoje za uszami również przy stracie trzeciego gola. Zdecydowanie najsłabszy zawodnik na boisku.

Do poniedziałku swoją grę przemyśleć powinien również Jan Bednarek. Kolejny reprezentant angielskiej Premier League dziś nie podołał wyzwaniu i zaczął mecz od przegranego pojedynku główkowego. W jego efekcie Polacy stracili pierwszego gola. Pechowy był dziś również Matty Cash, który zaliczył fatalny początek meczu, a następnie opuścił boisko z powodu urazu.

Po piątkowym meczu ma więc nad czym pracować sztab szkoleniowy Fernando Santos. Na poprawę gry i poukładanie rozsypanej reprezentacji Portugalczyk ma jednak naprawdę niewiele czasu. Już w poniedziałek 27 marca Polacy zagrają bowiem z Albanią. Na PGE Narodowym na podobną wpadkę piłkarze pozwolić sobie nie mogą. Chyba że nie mają ochoty jechać na kolejne mistrzostwa Europy.

Liga Typerów Polski-Sport.pl

Fatalny debiut Fernando Santosa. Najszybciej stracony gol w historii

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA