Lech Poznań wreszcie się przełamał i zgarnął komplet oczek w meczu 17. kolejki Lotto Ekstraklasy w meczu z Wisłą Płock. ,,Kolejorz” pokonał ,,Nafciarzy” 2-1.
Było to bardzo ważne spotkanie dla poznańskiego Lecha. Kibice ,,Kolejorza” czekali na zwycięstwo swoich pupili już od ponad 50 dni. W pierwszych minutach meczu widać było nerwowość w szeregach podopiecznych Nenada Bjelicy. Ich gra cechowała się dużą ilością niedokładnych podań.
W 13. minucie Lech zdobył otwierającego gola, a jego autorem był Maciej Makuszewski. Reprezentant Polski indywidualną akcję zakończył strzałem z dystansu i po małym rykoszecie futbolówka wpadła do siatki Seweryna Kiełpina. Widać było większą pewność siebie w działaniach piłkarzy Lecha po tym golu. Kilka minut później bliski zdobycia bramki był Darko Jevtić, ale strzał pomocnika ,,Kolejorza” po dobrym dośrodkowaniu z prawej strony od Roberta Gumnego okazał się nieskuteczny.
W 28. minucie groźnie zrobiło się pod drugą bramką. Futbolówka po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Semira Stilica spotkała się z nogą jednego z obrońców Lecha i zmierzała w stronę bramki, lecz na całe szczęście dla gospodarzy jak struna wyciągnął się Matus Putnocky, który dobrze interweniował. Dobitka Jose Kante okazała się bardzo nieskuteczna. Chwilę później swoją dobrą okazję zmarnował Christian Gytkjaer. Strzał Duńczyka sam na sam obronił Seweryn Kiełpin, a zmierzającą do siatki piłkę po jego interwencji wybił z linii Cezary Stefańczyk.
W 36. minucie Wisła Płock przeprowadziła zabójczą kontrę i doprowadziła do wyrównania. Całą akcję ,,pociągnął” do przodu Nico Varela, który odegrał do Jose Kante, zaś Hiszpan wyłożył futbolówkę jak na tacy Semirowi Stilicowi, który bez problemu pokonał Matusa Putnocky’ego. Jeszcze przed przerwą futbolówka trafiła do siatki Seweryna Kiełpina, ale gol nie został uznany z tego względu, iż Chrisitan Gytkjaer był na pozycji spalonej. Kilkadziesiąt sekund później Duńczyk już prawidłowo zdobył swoją szóstą bramkę w tym sezonie ligowym, wykorzystując nieporadność jednego z defensorów płockiej Wisły.
Pierwszy kwadrans drugiej odsłony nie przyniósł kibicom nic więcej oprócz ziewania, ale zaraz po nim na ocknięcie się dobry strzał z dystansu oddał Wołodymir Kostevych. Bramkarz Wisły Płock musiał się nieźle napracować przy obronie tego uderzenia. W 70. minucie bramkę gospodarzy postraszył Jose Kante, ale strzał Hiszpana bez problemu obronił golkiper poznańskiego Lecha.
Wisła nie zamierzała rezygnować i co jakiś czas nękała Lecha swoimi atakami. Najwięcej zagrożenia stwarzał eks-lechita – Semir Stilić. Druga połowa jednak ogólnie nie dostarczyła kibicom wielu emocji, mnóstwo chaotycznych akcji i niecelnych podań.
Lech przerwał wreszcie fatalną serie 5 spotkań bez zwycięstwa, przy okazji wciąż pozostając jedną z trzech ekip niepokonanych na własnym obiekcie. Wisła zaś odniosła swoją czwartą porażkę z rzędu i w tym momencie płocczanie mają już tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.
Lech Poznań – Wisła Płock 2:1 (2:1)
1:0 Makuszewski 13′
1:1 Stilić 36′
2:1 Gytkjaer 45′