Gdański klub boryka się z niemałymi kłopotami finansowymi. Może tragedii nie ma, ale sytuacja z każdą chwilą staje się coraz gorsza.
Na pozór, mogłoby wydawać się że gdańska Lechia należy do najbogatszych klubów polskiej elity. Wielka rewolucja transferowa latem 2014 roku, ściąganie do klub gwiazd Ekstraklasy z gwarantowanymi wysokimi kontraktami, trzeci budżet w Polsce- to wszystko sprawiało wrażenie, że w Gdańsku rodzi się prawdziwa potęga z solidnymi fundamentami. Lechia dysponuje jednym z największych i najpiękniejszy stadionów, nie tylko jak na polskie realia, wspiera ją silna rzesza kibiców, właścicielem jest niemiecki multimiliarder, swoje cegiełki dokładają majętni sponsorzy, jak Energa czy Lotos. Wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku? Nie do końca.
Na przekór wszystkiemu, zaskakując każdego z nas na jaw wyszło, że gdańscy włodarze zaciągnęli pożyczkę w wysokości 1,7 miliona złotych u… znienawidzonego przez kibiców byłego właściciela klubu- Andrzeja Kuchara! Dziennikarze „Przeglądu Sportowego” piszą o wręcz desperackich działaniach zarządu, bowiem pieniądze te mają umożliwić Lechii normalne funkcjonowanie, w tym spłacanie należności wobec piłkarzy bez opóźnienia.
Teraz nasuwa się tylko pytanie- o co powalczą w tym sezonie biało-zieloni? Generalnie, po raz kolejny w Gdańsku zapowiadano walkę o mistrzostwo Polski, albo chociaż europejskie puchary. Jednakże, problemy finansowe mogą odbić się także na wynikach sportowych.