Lechia Gdańsk w tym sezonie nie do końca spełnia pokładanych w niej oczekiwań, lecz trzeba podopiecznym Jerzego Brzęczka oddać, że po fatalnym starcie sezonu (dwie porażki), naszpikowana uznanymi w naszym kraju zawodnikami drużyna, już więcej nie przegrała.
Lechiści mają jednak na ten moment tylko 7 punktów w swoim dorobku, a ten ostatni dopisali sobie po dzisiejszym starciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. To właśnie “Górale” jako pierwsi trafili do siatki. Kapitalne podanie Damiana Chmiela wykorzystał w 17. minucie Frank Adu Kwame. Już 4 minuty później uskrzydlony powołaniem do reprezentacji Polski Ariel Borysiuk doprowadził do remisu uderzeniem z linii pola karnego.
Po trzydziestu minutach Kwame mógł po raz drugi cieszyć się ze strzelonego gola, jednak fatalnie uderzył. Jego strzał z bliskiej odległości obronił Marko Marić. Na świetną interwencję golkipera gości chwilę później odpowiedział Emiljus Zubas, fantastycznie broniąc wolej Pawła Stolarskiego. Reprezent Litwy miał także sporo szczęścia. W 51. minucie strzał Grzegorza Kuświka trafił jedynie w poprzeczkę.
W 72. minucie bramkarz Podbeskidzia musiał po raz kolejny interweniować. Nie popisał się Sebastian Mila, który nie wykorzystał świetnej okazji, posyłając futbolówkę wprost w stojącego na środku Zubasa. Jego odpowiednik po przeciwnej stronie również nie raz uchronił swoją drużynę przed stratą gola. Marić efektownie interweniował w 75. minucie po strzale Mateusza Szczepaniaka. Już kilkadziesiąt sekund później wypożyczony z Hoffenheim bramkarz znowu musiał pokazać klasę. Tym razem swoich sił z dystansu próbował Dariusz Kołodziej.
Spotkanie zakończyło się podziałem punktów i obie ekipy mogą być wdzięczne swoim golkiperom za świetnie wykonaną pracę, bo gdyby nie oni, oglądalibyśmy o wiele więcej bramek.