Do ciekawego spotkania doszło w Białymstoku. Jaga podejmowała Lechię i jedyne, co było wiadome przed meczem, to to, że będą emocje. Tych piłkarze dostarczyli jak na lekarostwo, jednak szczęśliwi mecz kończylli piłkarze i kibice z Gdańska.
Pierwsza połowa to głównie zrywy obu zespołów. Żadnemu zawodnikowi nie udało się strzelić gola, choć blisko byli Romańczuk czy Vassiljev. Lechia także szukała swoich szans, niestety, bezskutecznie. Najciekawszą informacją pierwszej połowy jest rekord frekwencji w Białymstoku.
Mamy kolejny rekord! Frekwencja 17 100 dzisiaj na #JAGLGD! Dziekujemy za wsparcie?
— AgaJaga (@AgaaJagaa) August 21, 2016
Druga połowa od razu zaczęła się od ataków gospodarzy. Cernych w sytuacji sam na sam z Podleśnym, strzelił obok bramki. Wtedy to inicjatywę przejęła boiskowa brutalność. Po niecałych 10 minutach wymian ciosów w piłkę zaczęła grać Lechia. Jak już zaczęła, tak pokazała piękno futbolu, a konkretniej zrobił to Kovacević. Huknął on w 63 minucie z 30 metrów tak, że Kelemen mógł tylko patrzeć, jak piłka wpada do bramki.
Niedługo potem do gry wzięła się Jaga, która w 69 minucie powinna doprowadzić do remisu. Najpierw Cernych trafia w poprzeczkę, potem Wasiluk z najbliżej odległości przenosi piłkę nad poprzeczką.
Do ciekawej sytuacji doszło w 78 minucie. Vassiljew i Wasiluk chcieli na raz wykonać rzut wolny z 17 metrów, piłkę kopnął ten pierwszy, ale uderzył nad bramką, po chwili Wasiluk trącił nogę Estończyka.
W trakcie drugiej połowy pojawiła się także wątpliwość, co do prawidłowości gola, którego zdobyła Lechia:
Co ciekawe, gol Kovacevicia nie powinien być uznany. Nie powinno go być na boisku ze względu na obrączkę 😉 #JAGLGD pic.twitter.com/7L3PW1sTjH
— Konrad Mazur (@KonradMazur89) August 21, 2016
Do końca jednak spotkania wynik nie uległ zmianie. Lechia pokonuje Jagiellonie i wskakuje na pozycję lidera Lotto Ekstraklasy!