Po dobrym meczu Legia Warszawa wygrała ze Śląskiem Wrocław 4:3. Dla Legii po dwie bramki zdobyli Dossa Junior oraz Miroslav Radović, natomiast dla gości strzelali Sebastian Mila, Robert Pich i Flavio Paixao.
Początek należał zdecydowanie do gości, jednak to gospodarze w 14 minucie wyszli na prowadzenie. Kapitalne podanie Ondreja Dudy do Miroslava Radovicia, który był na minimalnym spalonym i Serb wyprowadził „Wojskowych” na prowadzenie. 8 minut później Legioniści podwyższyli prowadzenie. Świetne dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Dossa Junior i głową skierował piłkę do siatki Mariusza Pawełka. Na odpowiedź Śląska nie trzeba było długo czekać. W 35 minucie z dystansu uderzył Sebastian Mila i przy drobnej pomocy Dusana Kuciaka zdobył kontaktową bramkę dla WKSu. Na 3 minuty przed przerwą znowu doskonale w polu karnym odnalazł się Dossa Junior, który mocnym strzałem z pola bramkowego zdobył 3 bramkę dla Legii.
Druga połowa rozpoczęła się również od mocnego uderzenia Wrocławian. Już 4 minuty po wznowieniu gry piłkę do siatki posłał Robert Pich i Śląsk znowu tracił do Legii tylko jedną bramkę. Podopieczni Henninga Berga dopiero w 85 minucie zdobyli swoją czwartą bramkę, a na listę strzelców wpisał się po raz drugi Miroslav Radović. Na odpowiedź Wrocławian nie trzeba było długo czekać. W 90 minucie doskonale na głowę Flavio Paixao dośrodkował Krzysztof Ostrowski i Portugalczyk ustalił wynik spotkania na 4:3. W ostatniej akcji meczu Śląsk mógł jeszcze wyrównać, ale jeden z obrońców Wrocławian, po dobrym dośrodkowaniu Sebastiana Mili, przeniósł piłkę nad poprzeczką bramki gospodarzy.
Mecz był toczony w szybkim tempie. Padło aż 7 bramek, więc kibice nie mogli się nudzić w sobotni wieczór z polską Ekstraklasą. Legioniści mogli sprawdzić swoją formę przed czwartkowym meczem z Lokeren. Śląsk zagrał naprawdę dobre spotkanie i to, że nie wywieźli żadnego punktu z Pepsi Areny to tylko i wyłącznie wina słabej skuteczności piłkarzy WKSu.
fot. legia.com