Już w pierwszym wyścigu żużlowcy Sparty dali znać wszystkim zgromadzonym na Stadionie Olimpijskim, że “tanio skóry nie sprzedadzą”. Fakt, że Leszno jest liderem PGE Ekstraligii, że mają w swoim składzie m.in. 3-krotnego Indywidualnego Mistrza Świata i obecnego Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów nie zrobił na nich wrażenia. Bez kompleksów odkręcali manetki gazu do końca i pokazywali “Bykom” gdzie jest ich miejsce w dzisiejszych zawodach. Unia Leszno wygrała tylko jeden wyścig w stosunku 4:2. Nie to jednak jest najgorszą informacją dla sympatyków klubu z Leszna…
Czwarty bieg. Pod taśmą startową ustawili się reprezentaci Wrocławia, Maciej Janowski i Maksym Drabik. Barw leszczyńskich “Byków” bronili Piotr Pawlicki i Emil Sajfutdinow. Zawodnicy puścili sprzęgła swoich motocyklów i pomknęli do przodu. Najlepiej w pierwszy łuk wszedł Drabik, który objął prowadzenie. Startujący z czwartego pola Pawlicki założył zarówno Sajfutdinowa i Janowskiego. Emil Sajfutdinow niechcący uderzył w “Pitera” przewracając jego i siebie. Jadący na końcu stawki “Magic” nie zdążył ominąć upadających przed nim zawodników i z impetem wjechał w leżącego na torze młodszego z braci Pawlickich. Ten karambol był chyba jednym z najgroźniejszych, jakie widziałem w życiu. Pełno kurzu, porozrzucane części motocyklów i nie podnoszący się z toru młody chłopak. Dodatkowo przy zawodnikach pojawiły się karetki, które zasłoniły jeźdźców. Nikt z kibiców nie wiedział co się dzieje z Piotrem Pawlickim, który najbardziej ucierpiał w tej kolizji. W końcu Janowski wrócił do parku maszyn o własnych siłach, a Sajfutdinow został tam odwieziony i po szybkim badaniu był zdolny do kolejnych startów. Niestety Piotr Pawlicki musiał być przewieziony do szpitala, żeby przejść bardziej dokładne badanie. Na szczęście okazało się, że obecny IMŚJ nie doznał złamań. Do szpitala po wypadku podczas zawodów we Wrocławiu został również odwieziony Adrian Gała, który podobnie jak Pawlicki ma całe kości. Ci zawodnicy to jeszcze juniorzy, zatem nie skończyli nawet 21 lat. Ulegli dziś bardzo poważnym wypadkom, które mogły się skończyć tragicznie. Jednak już za kilka dni znowu założą kaski, odpalą swoje motocykle, będą szarżowali pod bandą nie oglądając się na rywali i nie pamiętając o tych kolizjach. To po prostu rycerze żużlowego owalu.
Zawody we Wrocławiu pomimo tego, że były rozgrywane “do jednej bramki” i bardzo często na tor upadali żużlowcy mogły się podobać fanom czarnego sportu. Spartanie nieustraszenie rywalizowali z “Bykami”, które ambitnie starały się podjąć walkę. Dziś Betard Sparta Wrocław nie dał najmniejszych szans Unii Leszno, jednak ta cały czas jest liderem najbardziej prestiżowej na świecie ligi żużlowej.
“…mogły się podobać fanom czarnego sportu.” To była antyreklama żużla, jazda gęsiego przy kredzie.. Dziękuję za taki żużel.