Sobotnie spotkanie Legii z Lechią będzie ciekawe nie tylko pod względem sportowym, a także z racji sentymentalnego starcia. W obu drużynach grają bowiem byli piłkarze Lechii jak i Legii.
Lechia Gdańsk w dzisiejszym meczu musi powalczyć o pełną pulę, jeżeli chce myśleć realnie o awansie do najlepszej “8” Ekstraklasy. Z pewnością pomogą im w tym kibice, którzy wykupili komplet wejściówek na to spotkanie i pierwszy raz od dłuższego udadzą się na mecz wyjazdowy. Przedtem zostali z nich wykluczeni z powodu zakazu. Natomiast gracze z Warszawy będą mieli oparcie w niemal 30-tysięcznej publice, a ich celem nadrzędnym jest powiększenie przewagi nad drugim Piastem Gliwice. Szykuje się więc naprawdę ciekawe spotkanie pod względem sportowym, ale nie tylko.
Powrót na “stare śmieci”
W zespole prowadzonym przez Piotra Nowaka będziemy mogli ujrzeć trzech zawodników, którzy w przeszłości grywali w barwach Legii Warszawa. Pierwszy z nich, Jakub Wawrzyniak, jest podstawowym obrońcą gdańszczan od dłuższego czasu i na boisku radzi sobie bardzo dobrze. Doświadczony, bo już 32-letni piłkarz, w Warszawie spędził 5 sezonów. W tym czasie zdobył z “Wojskowymi” 4 razy Puchar Polski, raz Superpuchar, a dwukrotnie cieszył się z mistrzostwa kraju.
Sam zawodnik na łamach serwisu “Lechia.pl” odniósł się do sobotniego starcia. Przyznał, że będzie to dla niego wyjątkowe spotkanie.
– Nigdy nie ukrywałem, że moje wszystkie drużynowe sukcesy sportowe jakimi są mistrzostwa kraju i Puchary Polski zdobyłem jako zawodnik Legii Warszawa. Jako gracz Lechii Gdańsk nie mam zamiaru tego umniejszać, nie doceniać czy też o tym nie wspominać. Dzisiaj jestem w Gdańsku i na pewno będzie to dla mnie wyjątkowe spotkanie i zrobię wszystko co w mojej mocy aby jak najlepiej się w nim zaprezentować – zapowiada Wawrzyniak.
Niechciany w Warszawie
Kolejnym zawodnikiem, który niegdyś “prezentował się” jako zawodnik Legii jest 25-letni Łukasz Budziłek. Oczywiście wzięte w cudzysłów, gdyż nie dostał nigdy szansy od trenera, by wejść na plac gry podczas meczu pierwszego zespołu. Podobnie może być teraz, ponieważ golkiper gdańszczan nie jest podstawowym bramkarzem w Lechii. Pierwsze skrzypce gra tam przeważnie Marco Marić, lub nowy nabytek biało-zielonych – Vanja Milinković-Savić.
Ogółem w barwach stołecznego klubu rozegrał 6 spotkań na poziomie III ligi, czyli w rezerwach. Puścił w nich 8 bramek. W Lechii natomiast nie było dużo lepiej, bo w przeciągu prawie dwóch sezonów tylko 10 razy udało mu się załapać do wyjściowego składu na mecze Ekstraklasy, czy Pucharu Polski. Grywał też sporadycznie w rezerwach.
Podczas meczu nie ma sentymentów
Za Danielem Łukasikiem również ciągnie się dłuuuuga historia związana z Legią Warszawa. Jeszcze jako junior spędził 3 sezony w Warszawie, a potem zaczął grać w pierwszym zespole stołecznego klubu. Pierwsze 2 lata były dla niego mało udane, gdyż nie dostawał szans prawie w ogóle, jednak był jeszcze młodziutki, więc można było tę decyzję zrozumieć. Potem nadszedł jego czas, razem z Legią 2 razy zdobył Mistrzostwo i Puchar Polski, ale gola nie udało mu się zdobyć.
Daniel Łukasik związał się z Lechią na początku sezonu 2014/15, był “pewniakiem”, rutyniarzem, który mógł być spokojny o swoją pozycję. Jednak z biegiem czasu wszystko uległo zmianie. Kibice zaczęli w niego wątpić, a ostatnio również trener, gdyż 24-latek rzadko podnosił się z ławki rezerwowych. Co do meczów z Legią, sam przyznawał, że sentymentów na boisku nie może być, co najwyżej poza nim.
Szybka i nieoczekiwana ucieczka
Tu chyba każdy kibic Lechii wie o kogo chodzi. Oczywiście, Stojan Vranjes, niegdyś podstawowy gracz biało-zielonych, uniwersalny, bo grywał zarówno w linii pomocy, jak i w defensywie. Po przedłużeniu kontraktu z gdańskim zespołem do 2019 roku, nagle otrzymał ofertę z Legii i bez wahania z niej skorzystał. Był to duży cios dla drużyny, sztabu szkoleniowego i fanów Lechii. Vranjes był bardzo towarzyski, sumienny, a przede wszystkim, był ostoją zespołu z Gdańska.
29-latek ma na swoim koncie 5 bramek w Legii do tej pory. Grywał w Lidze Europy, Pucharze Polski no i oczywiście w Ekstraklasie, choć jego obecność na boisku nie jest pewna. Na pozycji, na której występuje Bośniak, jest bowiem wielka konkurencja. Walczy o nią z kilkoma kolegami m.in Aleksandrovem, Borysiukiem, czy Hamalainenem. Będzie to drugi jego trzeci przeciwko Lechii. Wcześniej mierzył się z nią w Pucharze Polski, kiedy to “Wojskowi” wygrali 4:1 oraz w Ekstraklasie w Gdańsku.
Przywiązanie wzięło górę
Choć nie urodził się w Warszawie, to można powiedzieć, że jest to Legionista z krwi i kości. Prawie 5 sezonów Ariela Borysiuka w Legii zrobiło swoje. Choć w Lechii był kręgosłupem zespołu, najważniejszym piłkarzem, to gdy przyszła oferta z Legii nie mógł podjąć innej decyzji, jak sam tłumaczył po związaniu się umową.
– Nie ma co ukrywać, że Legia zawsze była w moim sercu. Gdy wróciłem tu pierwszy raz z Lechią, ono zabiło o wiele mocniej. Kiedy zgłosiła się po mnie Legia, nie miałem prawa odmówić. Tu czuję się jak w domu i ten klub będzie miał mój szacunek na zawsze – powiedział na łamach serwisu “Legia.com” po podpisaniu kontraktu.
Do Gdańska trafił latem 2014 roku. Po jego występach widać było pewność siebie, jakiej nabrał podczas przygody za granicą, m.in. w niemieckim Kaiserslautern. Dla Lechii rozegrał 57 spotkań, w których zdobył dwie bramki. Już po odejściu do Legii (styczeń 2016) wystąpił w siedmiu meczach o stawkę oraz w kilku spotkaniach sparingowych, kiedy to zdobył swoją premierową bramkę.