We wczorajszym meczu w Bolonii mieliśmy przegrać z kretesem, a trener Brzęczek miał zbierać “lanie” od wszystkich fanów i ekspertów. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:1, zagraliśmy najlepsze, a na pewno najmądrzejsze spotkanie od bardzo długiego czasu. W trzech słowach – “hieny zostały uciszone”.
Cała krytyka spadła na trenera po powołaniach, gdzie złamał swoje “zasady”, które mówiły o tym, że kto nie gra, to nie przyjeżdża na kadrę. Na zgrupowanie przyjechali siedzący na ławce Reca i ledwo co mieszczący się w składzie Bednarek i Błaszczykowski. Jeszcze gorzej było wczoraj, kiedy w mediach pojawił się oficjalny skład na mecz z Włochami i wspomniana wyżej trójka zawodników, wystawiona była w pierwszej “11”. Wtedy już pojawiały się “typy” fanów i ekspertów – wysokie zwycięstwo Włoch, przewaga co najmniej 2-3 bramek, blamaż, żenada, porażka itd…Jednak stało się zupełnie inaczej!
Jerzy Brzęczek – ocena “7”
Selekcjoner mimo swych niezrozumiałych decyzji dotyczących składu, zdał swój pierwszy test na solidne “7”. Wbrew wszelkim ekspertom postawił na tych piłkarzy, na których chciał postawić. Nie bał się przyjąć na klatę opinii, krytyki i innych dziwnych zdań. Od początku był bardzo aktywny w swojej strefie trenerskiej, dużo krzyczał i podpowiadał, starał się zza bocznej linii ustawiać zawodników. Widać było, że mu mocno zależy, że żyje kadrą i piłką i zachowywał się tak, jakby był z chłopakami na boisku.
Niegrający w klubie Bednarek i Reca mają za sobą poprawny mecz, co na pewno podniesie ich morale przed meczem z Irlandią oraz przed powrotem do klubu. Szkoda na pewno Błaszczykowskiego, po którego faulu Włosi wyrównali z rzutu karnego. Ten moment meczu na pewno do teraz bije nie tylko w “Kubę”, ale i w trenera Brzęczka, który jest jego wujkiem. Gdyby nie ta sytuacja, po meczu na pewno byłaby cisza, a tak znowu do mediów wróciły ich wątki rodzinne.
Mimo wszystko, selekcjoner oraz zawodnicy zamknęli usta wszystkim “fanom” i “ekspertom”. Polsce dawano tylko 5% szans na zwycięstwo i ewentualnie 10-15% szans na remis. Skończyło się na tym drugim, ale to my graliśmy w tym meczu mądrze, nie dopuszczając za bardzo Włochów do dogodnych, stuprocentowych okazji. Wpuszczenie na boisko Szymańskiego (debiut) oraz Linettego miało na celu umocnienie szyków w środkowej części boiska, te zmiany można uznać za przyzwoite. Trochę niezrozumiałe było wpuszczenie debiutującego Pietrzaka, który jest zawodnikiem typowo defensywnym, a Polska ciągle miała szansę na zwycięstwo. Trener bał się chyba, że zostaniemy skontrowani i z Włoch wyjedziemy z niczym.
Mimo wszystko na boisku zabrakło przede wszystkim jednego piłkarza i był nim Krzysztof Piątek, który również by dopiero zadebiutował, ale to on jest w tym momencie najlepszym strzelcem w Europie. Jedna jego sytuacja mogła totalnie odwrócić losy spotkania, a i Lewandowskiemu z kolegą u boku grałoby się łatwiej. Czekamy na mecz z Irlandią i pierwsze zwycięstwo Biało-Czerwonych pod wodzą selekcjonera Brzęczka.