Arka Gdynia pokonała na wyjeździe Śląsk Wrocław 2:1 w ramach 16. kolejki Lotto Ekstraklasy. Trafienia dla gości zdobyli Antoni Łukasiewicz oraz Damian Zbozień, a honorowo dla wrocławian w pięknym stylu strzelił Arkadiusz Piech.
Spotkanie we Wrocławiu rozpoczęło się tak, jak się tego można było spodziewać. Gospodarze ruszyli do ataku od pierwszej minuty, groźnie pod bramką było jednak dopiero chwilę później. Po 120 sekundach lewą stroną ruszył bardzo aktywny Augusto po czym wrzucił w pole karne. Steinbors był jednak na posterunku i wypiąstkował piłkę poza pole karne. Cztery minuty później Arka w angielskim stylu wznowiła grę wrzutem z autu Damiana Zbozienia, gdyby nie podwojone krycie to gdynianie mogliby prowadzić 1:0 po strzale Antoniego Łukasiewicza. Kolejna okazja miała miejsce dopiero w 14. minucie, debiutant w ekipie Arki – Szymon Nowicki pięknie minął Igorsa Tarasovsa, ale następnie za mocno wypuścił sobie futbolówkę w sytuacji sam na sam z Jakubem Wrąblem. Po siedmiu minutach fantastyczną okazję zmarnował Jurado. Hiszpan wywalczył piłkę, oddał strzał, ale trafił wprost w Picha.
W 26. minucie kapitalnie w bramce gości zachował się Pavels Stenbors, Łotysz intuicyjnie wybronił strzał Piotra Celebana po wcześniejszym dośrodkowaniu od Michała Chrapka. Końcówka pierwszej części była wyjątkowo emocjonująca, w 35. minucie Mariusz Pawelec dojrzał Picha, Słowak ośmieszył dwóch rywali i przedarł się w szesnastkę po czym uderzył soczyście, z tym, że w Steinborsa i Łotysz dał radę. Po minucie znów Steinbors musiał ratować Żółto-Niebieskich, ponownie w akcji duży udział miał Pawelec, który wyszedł w górę, uderzył lobem i tylko świetna interwencja bramkarza Arki uratowała zespół gości. Kolejna minuta – kolejna akcja. Jurado zrobił w tej akcji wszystko, co trzeba. Wydawało się, że zawodnik Arki Gdynia będzie strzelał zza szesnastki, a uruchomił Szwocha, który miał bramkę podaną na tacy. Przy ogromnej ilości wolnej przestrzeni uderzył jednak nad poprzeczką. Genialnie zakończyła się ta połowa dla Arkowców, bramkę do szatni w 45. minucie zdobył Antoni Łukasiewicz. Po znakomitej wrzutce Siergieja Kriwca Łukasiewicz wyszedł w powietrze i po wygraniu pojedynku z Kamilem Vackiem głową umieścił piłkę w siatce bramki strzeżonej przez Jakuba Wrąbla.
Druga część gry rozpoczęła się równie ciekawie co końcówka tej pierwszej. Już w 52. minucie Arka podwyższyła prowadzenie na 2:0. Tym razem na listę strzelców wpisał się Damian Zbozień. Warto zauważyć jak fatalnie zachowała się w tej sytuacji obrona Śląska, która po dośrodkowaniu Siergieja Kriwca w pole karne najpierw podbiła futbolówkę, a następnie pozwoliła na lekki strzał Zbozieniowi. Piłka długo toczyła się po murawie ale w końcu wpadła do siatki bramki zaskoczonego całą sytuacją Jakuba Wrąbla. Śląsk po stracie drugiej bramki totalnie pękli, nie było widać żadnego pomysłu na odrobienie strat u podopiecznych Jana Urbana. W 61. minucie Mariusz Pawelec dwoił się i troił, po czym oddał strzał głową, niestety dla gospodarzy prosto w ręce Pavelsa Steinborsa. Dwie minuty później po zablokowanym strzale Jakuba Koseckiego szczęścia spróbował również Sito Riera, ale futbolówka nie poleciała nawet w światło bramki. Po chwili próbował także Marcin Robak, ale ponownie niecelnie. Dopiero w 66. minucie udało się zdobyć kontaktowe trafienie, bramkę zdobył Arkadiusz Piech. Po wyrzucie piłki z autu w wykonaniu Pawelca głową strącił ją jeden z zawodników Arki, ale Piech zdecydował się na strzał przewrotką i była to znakomita decyzja. Piękna bramka i wrocławianie mogli myśleć o odrabianiu strat.
I za kolejne akcje podopieczni Jana Urbana wzięli się konkretnie, w 72. minucie mogło być remisowo ale coś nieprawdopodobnego wyczynił między słupkami Pavels Steinbors. Piotr Celeban strącił piłkę po rzucie wolnym, Łotysz zobaczył ją w ostatniej chwili, a i tak zdołał odbić na rzut rożny. Po minucie Robak wyszedł w górę i pokonał Steinborsa. Na stadionie wielka radość ale i chorągiewka w górze – spalony. W 76. minucie z dystansu zdecydował się na uderzenie Michał Chrapek i zabrakło metra by było 2:2. Dwanaście minut przed końcem po stracie Śląska w środku pola Rafał Siemaszko przebiegł 40 metrów z futbolówką, znalazł się sam na sam z Wrąblem, jednak za daleko sobie wypuścił piłkę i bramkarz bez problemów zakończył akcję gości. Dwie minuty później czerwony kartonik obejrzał Augusto, obrońca Śląska dał wskoczyć Patrykowi Kunowi przed siebie i faulował go gdy ten wychodził na czystą pozycję. Minutę później Mateusz Szwoch z rzutu wolnego, niewiele brakowało do spokojnego zakończenia spotkania we Wrocławiu gdyż piłka minimalnie minęła poprzeczkę. Ostatecznie Arka pokonała Śląsk 2:1 i może wracać do Gdyni z podniesioną głową.