W ostatnim spotkaniu 3. kolejki LOTTO Ekstraklasy po bardzo nudnym spotkaniu Cracovia zremisowała bezbramkowo z Arką Gdynia.
Pierwsze fragmenty starcia w Krakowie nie przyniosły zbyt wielu emocji kibicom. Wiele niedokładności i problem z wymianą kilku celnych podań nie zapowiadały nic dobrego. W 13. minucie doszło do pechowego zdarzenia. Napastnik gospodarzy Gerard Oliva podczas jednego ze starć źle stanął i upadł na murawę. Hiszpan zwijał się z bólu i sygnalizował potrzebną zmianę. Pomoc medyczna szybko nadciągnęła i starała się pomóc zawodnikowi już poza płytą boiska. Po kilku minutach zawodnik wrócił, ale znów upadł i tym razem nie oby się bez zmiany.
Pierwszą groźniejszą sytuację oglądaliśmy dopiero w 31. minucie. Zbozień dośrodkował w pole karne z prawej strony boiska, a tam piłkę trącił Aankour. Były zawodnik Korony zrobił to jednak zbyt słabo i futbolówka przeleciała obok słupka. Gospodarze odpowiedzieli swoją sytuacją w 39. minucie. Po rzucie rożnym piłka trafiła do ustawionego przed polem karnym Marcina Budzińskiego. Pomocnik przyjął ją uderzył na bramkę, ale próbę ze spokojem wyłapał Steinbors.
Jeszcze przed przerwą przyjezdni byli bliscy objęcia prowadzenia. Po wrzutce z rożnego dobrze główkował Kolev, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce bramki Gostomskiego. Dobijać próbował jeszcze Zbozień, ale wyraźnie się pomylił.
Druga polowa podobnie jak i pierwsza nie przyniosła wielu emocji. Na trybunach jak i na murawie widać było, że jest to spotkanie przyjaźni. Nikt nikomu nie chciał zrobić krzywdy, a wypadek z Olivą z pierwszej połowy starcia był kompletnym przypadkiem. Na szybsze bicie serce podczas drugich czterdziestu pięciu minut trzeba było poczekać aż do 82. minuty kiedy to Hernandez głową z 10 metra wpakowałby piłkę do bramki gdyby nie świetna interwencja Steinborsa. Przyjezdni odpowiedzieli swoją sytuacją w 90 minucie, ale Kolev znów obił obramowanie bramki.
Ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Były to pierwsze punkty dla podopiecznych Michała Probierza.