Zagłębie Lubin zremisowało z Wisłą Płock 2:2 w pierwszym meczu 8. kolejki Lotto Ekstraklasy. Bramki dla gospodarzy zdobyli Jakub Świerczok oraz Bartłomiej Pawłowski. Dla gości trafiali Mateusz Piątkowski i Nico Varela.
Pierwsze minuty spotkania w Lubinie nie wyglądały jak pojedynek wicelidera z trzynastą drużyną w tabeli. Już w 7. minucie było gorąco pod bramką Martina Polacka, Dominik Furman dobrze wypatrzył niekrytego Jakuba Łukowskiego, a ten przymierzył minimalnie obok słupka. Trzy minuty później z dystansu spróbował Damian Szymański, futbolówka jeszcze skozłowała i Polacek mógł mieć z nią problemy gdyby tylko leciała w światło bramki. W 15. minucie Nafciarze po raz pierwszy trafili w światło bramki, tym razem pewna obrona golkipera gospodarzy. Wisła przeważała jednak tylko przez 20 pierwszych minut, potem uaktywnili się gospodarze. W 19. minucie Arkadiusz Woźniak posłał bombę, ale… w twarz Igora Łasickiego. Obrońca Wisły obronił tym samym swoją drużynę przed stratą pierwszej bramki. W 23. minucie pierwszą stuprocentową okazję mieli Miedziowi, Jakub Świerczok zmarnował ją jednak koncertowo. Początkowo Damian Byrtek uprzedził Woźniaka, ale jego wybicie wylądowało prosto przy nodze Świerczoka, ten jednak z kilku metrów strzelił w trybuny. W 30. minucie znowu odpowiedzieli płocczanie, fatalne wybicie defensorów Zagłębia mógł wykorzystać Nico Varela, Urugwajczyk posłał jednak piłkę nad poprzeczką. W 34. minucie to jednak Zagłębie wyszło na prowadzenie, na listę strzelców wpisał się Jakub Świerczok. Napastnik miedziowych kapitalnie zakręcił Damianem Byrtkiem po czym strzelił obok Seweryna Kiełpina. Było to pierwsze trafienie snajpera Zagłębia w tym sezonie.
Nie trzeba było długo czekać na kolejną bramkę, już dwie minuty później było 2:0 dla gospodarzy, tym razem do bramki trafił Bartłomiej Pawłowski. Asystę spokojnie można było zapisać Dominikowi Furmanowi, który chcąc wycofać piłkę do swojego bramkarza podał wprost pod nogi Pawłowskiego, ten jedynie minął bramkarza gości i dał swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie. Tuż przed końcem pierwszej połowy fantastycznie spróbował jeszcze Damian Szymański, jego petardę ledwo odbił Martin Polacek.
Druga połowa nie rozpoczęła się zbyt ciekawie, zarówno jedna jak i druga drużyna próbowały coś wykombinować ale niewiele im wychodziło. Pierwsza klarowna sytuacja należała do Wisły Płock, dzięki niej zdobyli oni bramkę na 2:1. Giorgi Merebaszwili sprytnie przepchnął Lubomira Guldana w polu karnym po czym wycofał futbolówkę do Mateusza Piątkowskiego, a ten spokojnie zamienił to na gola. W 59.minucie kolejna strata Dominika Furmana, tym razem zrobił to przy chorągiewce, piłka szybko przemieszczona trafiła do Arkadiusza Woźniaka, ale ten strzelił obok. Cztery minuty później kapitalna okazja dla Miedziowych, Świerczok ładnie wymieniał podania z Pawłowski i w końcu uderzył, znakimicie interweniował jednak Seweryn Kiełpin. Wisła nie przestawała atakować, goście czuli że to jeszcze nie koniec walki w Lubinie. W 66. minucie Konrad Michalak dobrze dośrodkował na głowę Vareli, Urugwajczyk uderzył minimalnie nad poprzeczką. Kilka sekund później Filip Starzyński mógł zamknąć mecz, uderzył jednak trochę ponad poprzeczką. W 67. minucie arbiter spotkania odgwizdał jedenastkę dla Wisły Płock, faulowany w polu karnym był Giorgi Merebaszwili. Do futbolówki podszedł Nico Varela. Jego strzał w środek bramki dał remis w Lubinie. Dwanaście minut przed końcem kolejną okazję miał Varela i minimalnie się pomylił, to mogło być trafienie na wagę trzech punktów. W końcówce oba zespoły nie chciały zbytnio zaatakować, jedni i drudzy byli chyba zadowoleni z obrotu spraw. Podopieczni Jerzego Brzęczka pokazali, że warto walczyć do końca nawet z wiceliderem.