Wisła Kraków pokonała na wyjeździe Cracovię 2-0 w ramach 11. kolejki Lotto Ekstraklasy oraz Wielkich Derbów Krakowa. Obie bramki dla gości strzelił Jesus Imaz.
Początek krakowskich derbów obfitował w walkę fizyczną, więcej było łokci niż składnych akcji, ale to przecież derby. Posiadanie piłki po dziesięciu minutach też było bliskie remisu. Dopiero w 17. minucie pierwszy celny strzał oddała ekipa gości, celnie z powietrza strzelił Zoran Arsenić, ale na posterunku był Maciej Gostomski, który pewnie złapał piłkę. Kolejny strzał oznaczał już bramkę dla Wisły, na listę strzelców jako pierwszy wpisał się Jesis Imaz. Zdenek Ondrasek zagrał piłkę do Jesusa Imaza, a ten zdecydował się na uderzenie sprzed pola karnego mniej więcej z 19-20 metrów i pokonał Gostomskiego, który mógł lepiej interweniować w tej sytuacji. Biała Gwiazda nie forsowała tempa po strzelonej bramce, spokojnie szukała kolejnych okazji, bez wielkiego szału. W 31. minucie na moment przebudzili się podopieczni Michała Probierza, pierwszy celny strzał na bramkę Mateusza Lisa oddał Janusz Gol, lecz golkiper gości zdołał odbić futbolówkę. Minutę później Wisła prowadziła już 2-0, ponownie do siatki gospodarzy trafił Jesus Imaz. Z prawej flanki dośrodkował Rafał Boguski. Seria błędów defensywy Cracovii sprawiła, że piłka minęła obrońców oraz bramkarza Gostomskiego i dotarła do Imaza, który wpakował futbolówkę do pustej bramki. Tuż przed końcem pierwszej połowy goście powinni prowadzić już 3-0, ale fatalnie zachował się Zdenek Ondrasek, który spudłował z około 5 metrów, a piłkę jak na tacy wyłożył mu Rafał Boguski. Kilkanaście sekund później Marcin Budziński uderzył z ostrego kąta tuż obok słupka bramki strzeżonej przez Lisa i obie ekipy udały się do szatni.
Druga połowa lepiej zaczęła się dla gospodarzy, którzy mieli okazję na trafienie kontaktowe. W 55. minucie Milan Dimun główkował niecelnie tuż nad poprzeczką bramki Wisły Kraków. W 69. minucie Pasy ponownie były bliskie trafienia, w niezłej sytuacji z powietrza uderzył Damian Dąbrowski, ale spudłował. Wisła prowadziła grę stosując wysoki pressing, czym uniemożliwiała Cracovii spokojne rozgrywanie piłki, podopieczni Michała Probierza mieli okazje bramkowe, ale było o nie bardzo trudno. W 76. minucie ponownie furę szczęścia miał stojący między słupkami bramki Wisły Mateusz Lis, Michal Siplak huknął w spojenie słupka z poprzeczką i choć piłka wróciła do gry, to nic z tego nie wynikło. Finalnie to Wisła była górą w starciu z Cracovią i to ona będzie górą w Krakowie do najbliższych Wielkich Derbów tego miasta!