Łukasz Zwoliński świetnie się odnalazł w chorwackiej ekstraklasie gdzie po ośmiu kolejkach jak liderem klasyfikacji strzelców. Nic więc dziwnego, że pojawił się temat transferu co mocniejszego klubu, a także powołania do reprezentacji.
25-letni napastnik tego lata opuścił Szczecin i przeniósł się do HNK Gorica. Wychowanek Portowców nie miał czego szukać w zespole gdyż szkoleniowiec Kosta Runjaić poinformował go, że nie widzi dla niego miejsca w pierwszym składzie.
Wybór chorwackiego zespołu okazał się być strzałem w dziesiątkę. Napastnik który w ostatnich sezonach utracił swój błysk, a jego kariera stanęła w miejscu znów zaczął regularnie strzelać. W dotychczasowych ośmiu kolejkach aż sześć razy wpisywał się na listę strzelców.
W ostatnim czasie pojawiły się pogłoski, że byłego młodzieżowego reprezentanta Polski obserwowały AC Milan oraz Borussia Dortmund.
– Nie zaprzeczam, ale nie chcę też się tym zachwycać. Fakty są takie, że skauci z tych klubów byli na jednym meczu, jednak z tego co słyszałem jeszcze przed sezonem, wysłannicy topowych klubów są niemal na każdym spotkaniu, więc równie dobrze mogli przyjechać po to, by oglądać nie tylko mnie – przekazał Zwoliński w rozmowie z portalem sport.pl.
Robert Lewandowski jest niepodważalnie naszym najlepszym napastnikiem, ale rywalizacja o miano jego zmiennika czy też partnera do ataku nabiera rumieńców. Chętnych jest już wielu, a aspirację do tego zgłasza także Łukasz Zwoliński.
– O tym staram się na razie w ogóle nie myśleć, bo jak człowiek ma za dużo na głowie, to rzadko wychodzi z tego coś dobrego. Uważam, że prędzej czy później mogę się znaleźć w notesiku Jerzego Brzęczka. Wszystko zależy od dobrej gry – dodał polski piłkarz.