Maciej Bartoszek na konferencji pomeczowej nie był zadowolony z postawy swojego zespołu. Korona rozpoczęła rundę od porażki, choć jej trener uważa, że mimo błędów jego drużyny nie byli oni słabsi od Wisły.
– Mieliśmy swój plan na to spotkanie, a na pewno nie była nim porażka 0:2 – mówi Maciej Bartoszek. – Z przebiegu meczu i z tego jak tutaj wyglądaliśmy, nie zasłużyliśmy na przegraną. Mieliśmy 11 minutę, zagranie Ondraska, który był na spalonym, a z tego wszystkiego wyszedł rzut wolny za rękę Diawa, po którym straciliśmy bramkę. Przez to w drugiej połowie musieliśmy grać inaczej, mocno się otwieraliśmy i nadziewaliśmy się na kontry. Z tego wyszedł rzut karny, a czy on był, czy nie, trudno mi powiedzieć. Musimy się z tym pogodzić, choć nie jest łatwo. Na pewno nie byliśmy gorszym zespołem, nie powinniśmy tego meczu przegrać.
Bartoszek został także zapytany o niewykorzystane sytuacje jego drużyny: – Wygrywa ten zespół, który strzela bramki, a strzelała je Wisła. My mieliśmy zdecydowanie lepsze sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Dlatego w dużej mierze możemy mieć pretensje do siebie.
Dziennikarze obecni na konferencji pytali również o to czy obrońcy Korony zrobili wszystko by Patryk Małecki nie zdołał oddać strzału na bramkę: – Nic nie zapowiadało, żeby Małecki mógł oddać spokojnie strzał – powiedział trener „żółto-czerwonych”. – Był stały fragment gry i byliśmy przy nim dobrze ustawieni. Abalo zrobił ruch do zawodnika w środkowej strefie boiska i później miał już za daleko, żeby mógł doskoczyć do Małeckiego. A temu wyszedł strzał. Powiedzmy szczerze, strzał praktycznie nie do obrony. Piłka wpadła do bramki w taki sposób, jakby ktoś dobrze mierzył. Z całym szacunkiem dla zawodnika, ale czy tak chciał uderzy? Straciliśmy tę bramkę w bardzo głupi sposób.
Na koniec nie mogło zabraknąć kwestii kłótni o piłkę w wykonaniu Mateusza Możdżenia i Miguel Palanci: – I co ja mam powiedzieć? Miguel słynie ze swojego temperamentu. Oczywiście później przeprosił, potrafił się zachować. W tej sytuacji to była jednak również moja decyzja, że uderzać miał Możdżeń – zakończył trener Korony.