„Mały”, ale byk!

28 maj 2015, 17:46

Sympatyczny, skromny, stonowany- tak w trzech słowach można opisać najskuteczniejszego obecnie polskiego żużlowca, Jarka Hampela. Nie dajmy jednak zwieść się pozorom. Ten zawsze pomocny i koleżeński gość przestaje być taki miły, kiedy zakłada kask i wyjeżdża na tor. Wtedy raczej pasuje do niego określenie „diabeł o twarzy aniołka”. W parku maszyn podczas zawodów zawsze skupiony na swoich motocyklach, sprawdzający czy dźwignia sprzęgła jest idealnie wyregulowana, przyglądający się zmieniającym warunkom nawierzchni żużlowego owalu. Jest wtedy w swoim żywiole, odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu.

Jarosław Hampel, 33-letni zawodnik Falubazu Zielona Góra i szwedzkiej Elit Vetlandy to jedna z najbardziej szanowanych i lubianych postaci w świecie speedway’a. „Mały” zyskuje sympatię osób związanych z żużlem nie tylko dzięki swoim wybitnym umiejętnościom jazdy na motocyklu, ale również zawdzięcza ją swojej postawie fairplay. Zawsze pomoże kolegom w parkingu, wprowadza tam dobrą atmosferę, prawdziwy „duch drużyny”. Wychowanek Polonii Piła ma na swoim koncie wiele sukcesów zarówno międzynarodowych, jak i odniesionych na terenie ojczyzny. Po Tomaszu Gollobie to najbardziej rozpoznawalny polski żużlowiec, nawet wśród osób, które tym sportem się nie interesują. Wszyscy pamiętamy 2010 rok, w którym młodszy z braci Gollobów zdobył trofeum, o które walczył przez 20 lat. Kiedy Tomasz Gollob został Indywidualnym Mistrzem Świata, każdy mówił głównie o jego sukcesie. Złoty „krążek” Bydgoszczanina przyćmił bardzo dobry wynik Hampela, jakim było vice mistrzostwo globu. Jednak to nie było ostatnie słowo „Małego” w cyklu Grand Prix. W 2011 roku zdobył brązowy medal IMŚ, a w 2013 powtórzył sukces sprzed trzech lat. Wydawałoby się, że zawodnik mający na swoim koncie tytuł Indywidualnego Mistrza Polski, sześć tytułów Drużynowego Mistrza Świata, pięć złotych „krążków” Drużynowych Mistrzostw Polski, Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów i wspomniane już medale IMŚ nie musi nikomu nic udowadniać. Jarek Hampel jednak nie spoczywa na laurach, nie odpuszcza manetki gazu i dalej twardo walczy na żużlowym torze o punkty. W tym sezonie wychodzi mu to wręcz fenomenalnie. Po 5 rozegranych kolejkach w PGE Ekstralidze, czyli najlepszej klasie rozgrywkowej na świecie, Hampel jest najlepiej punktującym zawodnikiem ze średnią biegową 2,750. Warto też wspomnieć, że „Mały” obecnie plasuje się na 3 miejscu w generalnej klasyfikacji cyklu Grand Prix. Ale lepiej nie przyzwyczajajmy się do tego miejsca przy nazwisku Hampela. Z pewnością uda mu się jeszcze wskoczyć na wyższe lokaty.

Ten utalentowany zawodnik, odkąd zaprezentował swoje umiejętności prowadzenia motocykla żużlowego uważany był za wielką nadzieję „czarnego sportu”. Jednak na torze często był zbyt grzeczny, zbyt delikatnie jeździł i zamiast pokazać rywalom ich miejsce, sam był wciskany w bandę. Kulturalny styl jazdy „Małego” nie przynosił przy jego nazwisku takiej zdobyczy punktowej, jakiej można było od niego oczekiwać. Jednak od kilku sezonów Hampel zaczyna „pokazywać zęby” na torze i z grzecznego zawodnika stał się prawdziwym fighterem. Po przegranym starcie zamykanie manetki gazu i odpuszczanie rywalom? Tego już nie zobaczymy w repertuarze zawodnika, który na plecach ma nazwisko Jarek Hampel. Pokaz jakim wojownikiem stał się Hampel mieliśmy okazję oglądać podczas wyścigu finałowego Grand Prix w czeskiej Pradze. W minioną sobotę fenomenalnie dysponowany Maciej Janowski przez 3 okrążenia bronił się przed atakami szalejącego po zewnętrznej części toru Hampela. Jednak reprezentant Falubazu objechał pod bandą debiutującego w cyklu GP Janowskiego, nie odpuścił i odważnie wyprzedził zawodnika z Wrocławia. Właśnie takiego zadziornego Jarka, który niczego się nie boi lubimy oglądać. Oby tak dalej!

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA