Wczoraj dwa spotkania mogły Nas przyprawić o zawrót głowy. Najpierw Robert Lewandowski musiał ratować swój Bayern przed blamażem z drugoligowcem w ćwierćfinale pucharu Niemiec. Jeżeli ktoś przeżył ten mecz, postanowił się zrelaksować i oglądać jak Wisła Kraków spokojnie ogrywa Zagłębie Sosnowiec. Nic z tego! Podopieczni Valdasa Ivanauskasa wygrali czwarty mecz na wiosnę i realnie myślą o pozostaniu w Ekstraklasie.
Spotkanie zdecydowanie lepiej rozpoczęli gospodarze. Do składu Zagłębia Sosnowiec powrócił Sanogo, co wyraźnie pomogło w grze ofensywnej. Już w 11. minucie Zagłębie wyszło na prowadzenie. Szymon Pawłowski dopadł do piłki w polu karnym i próbował technicznym uderzeniem pokonać Mateusza Lisa. Z tym strzałem goalkeeper gości sobie poradził, z dobitką Żarko Udovicica już niekoniecznie. Kolejna bramka duetu Pawłowski-Udovicic. Ci dwaj piłkarze mieli udział przy 13 z 15 strzelonych bramek Zagłębia Sosnowiec wiosną. Fenomenalny bilans. Minęło kolejne 13 minut i było już 2:0. Prawą stroną boiska pognał Vamara Sanogo, który zacentrował idealnie do wbiegającego Gabedavy, a ten wolejem uderzył w lewy dolny róg. Mateusz Lis po raz kolejny był bezradny.
Wisła podrażniona stratą dwóch bramek ruszyła wreszcie śmielej do przodu. Podopieczni trenera Stolarczyka dalej jednak grali „swój” futbol. Wisła bez swojego kapitana, Jakuba Błaszczykowskiego oraz stopera Marcina Wasilewskiego nie złożyła broni. W 28. minucie świetnie w polu karnym zachował się Drzazga, który ograł rywala i wyłożył piłkę na pustaka do Kolara. Zrobiło się 2:1.
Drugą połową znów lepiej rozpoczęli gospodarze. Nie można tutaj nie wspomnieć, że defensywa gości była dzisiaj dość „elektryczna”, głównie za sprawą Lukasa Klemenza. Wyglądał momentami jak gość, którego przypadkowo wybrano na boisku, jakby go ktoś zaprosił z trybun i kazał grać. Każdy jego kontakt z piłką pachniał stratą, w rozegraniu był niepewny. Zapalnik prawie w każdej akcji. Gorzej, że nerwowość kolegi udzieliła się również Sadlokowi, który popełniał najkosztowniejsze błędy. Właśnie defensor Wisły w niezrozumiały sposób za mocno wypuścił sobie piłkę, co skończyło się stratą. Gabedawa rozegrał z Tomaszem Nawotką, ten podał w polu karnym do niepilnowanego Żarko Udovicica i było 3:1.
Zagłębie miało Wisłę już na talerzu, ale o mały włos ktoś by im ten talerze wyrzucił do kosza. Minutę trwała radość z prowadzenia dwiema bramkami. Szybka odpowiedź gości. Najpierw strzał głową Łukasza Burligi odbija do boku bramkarz Zagłębia. Po chwili z lewej strony płaska wrzutka trafia do obrońcy gości, a ten z 2-3 metrów dosłownie wepchnął futbolówkę za linię bramkową. Zrobiło się 3:2.
Czas na popisowe zagranie Giorgiosa Mygasa. Obrońca gospodarzy, wyraźnie przegrywając pojedynek biegowy z Peszką, powalił go wślizgiem w polu karnym. Zrobił najgłupszą chyba rzecz, jaką tylko się dało w tej sytuacji. Arbiter Jarosław Przybył nie miał wątpliwości i podyktował „jedenastkę”. Tę zamienił na bramkę Rafał Pietrzak, notując bramkę w drugim meczu z rzędu.
Zagłębie się jednak nie poddało i do końca walczyło o wynik. Jak trwoga to do… duetu Pawłowski-Udovicic. To oni przeprowadzili akcję po której tym razem dla gospodarzy został podyktowany rzut karny. Pawłowski co prawda, na papierze nie uzyskał dziś ani gola, ani asysty. To jednak jego strzał na początku dobijał Udovicic i to on kapitalnie wyprowadził Serba na sam na sam. Skrzydłowy Zagłębia dał się dogonić, próbował przekładać piłkę i został zahaczony przez Burligę. Jarosław Przybył bez wyrzutów sumienia wskazał na 11. metr. Mateusz Możdżeń pewnie zamienił tę okazję na bramkę. Mamy już 4:3!
Wynik mógł się zmienić jeszcze w trakcie siedmiu doliczonych minut. Trochę szczęścia zabrakło Krzysztofowi Drzazdze, żeby przeciąć strzał Peszki, aby piłka wylądowała w siatce. A w ostatniej akcji niepilnowany Udovicić mógł się pokusić o hat-tricka po centrze Pawłowskiego. Zabrakło precyzji.
Peszko pod nieobecność Błaszczykowskiego wziął na siebie ciężar gry, był najgroźniejszym i najaktywniejszym zawodnikiem Wisły. Poza wywalczonym karnym miał spory udział przy golu na 1:2. Z drugiej strony duet Pawłowski-Udovicic, do spółki z pomagającymi Sanogo oraz Nawotką zrobili ten mecz. Pomimo, iż Zagłębie straciło trzy bramki, dzięki swojej ofensywnie strzeliło o jedną więcej – a przecież o to właśnie chodzi w piłce nożnej.
Jeszcze dwa, trzy kolejki wstecz patrząc na ligową tabele mogliśmy śmiało powiedzieć: Zagłębie na pewno spadnie, przecież nie odrobią takiej straty, to niemożliwe. To co w polskiej lidze niemożliwe, najczęściej się dzieje. Po 28. kolejce gier Wisła Płock zrównała się punktami z Zagłębiem Sosnowiec. Natomiast przewaga Arki nad strefą spadkową to jedynie 3 punkty. Z kolei Wisła swój marsz w górę rozpoczęła fantastycznie. Wydawało się, że mecz z Zagłębiem to będzie formalność, tak się nie stało. Zamiast piątego miejsca i 44 punktów, będzie walka z Jagiellonią, Koroną, Lechem i Zagłębiem o zachowanie miejsca w górnej ósemce. Kandydatów dużo, miejsc coraz mniej!
Jeżeli rywale nie znajdą sposobu na duet Pawłowski-Udovicic, a defensywa jeszcze się ogarnie, to Zagłębie może utrzymać w Sosnowcu Ekstraklasę. Impossible is possible?