Wielu reprezentacjom na całym świecie zdarza się naturalizować zagranicznych sportowców. Jedni czynią to rzadko albo nawet bardzo rzadko, a inni wręcz przeciwnie, tak jakby obywatelstwo, przynależność do danego narodu, była tylko głupim, nic nieznaczącym tworem prawnym.
Niestety, na samym szczycie tego bądź co bądź niechlubnego rankingu znajduje się nasza piłkarska reprezentacja. Byli w niej tacy ,,polacy” jak: Emmanuel Olisadebe, Roger Guerreiro, Sebastian Boenisch, Damian Perquis, Eugen Polanski czy Ludovic Obraniak. O tyle o ile pierwszy z nich był trafnym eksperymentem, reszta niestety nie spełniła pokładanych w nich oczekiwań.
Inicjatorem włączenia Olisadebe do polskiej kadry był jej ówczesny selekcjoner – Jerzy Engel. Można powiedzieć, że jego obecność w kadrze była opłacalna, bo zdobył dla niej aż 11 bramek i to głównie dzięki jego zasłudze Polacy awansowali na mundial w 2002 roku, ale czy aby na pewno taka naturalizacja była słusznym posunięciem ? Podejrzewam, że w tej kwestii zdania kibiców były mocno podzielone. Osobiście uważam, że nie jest to fair dla tych młodych chłopaków, którzy trenują tę dyscyplinę sportu od najmłodszych lat, marzą o występach z orzełkiem na piersi, aż tu nagle powołanie dostaje zawodnik, który tak naprawdę ma niewielkie pojęcie o Polsce, a w dodatku nawet nie zna słów hymnu narodowego, który jakby nie patrzeć, jest jednak symbolicznym wyrazem szacunku.
Największym zwolennikiem tego typu poszukiwania talentów okazał się Franciszek Smuda. Kiedy prowadził kadrę, powołał do niej aż czterech takich zawodników (Boenisch, Perwuis, Polanski, Obraniak), przy czym w odróżnieniu od Olisadebe, żaden z nich niczego spektakularnego do niej nie wniósł. Można wspominać, że Obraniak strzelił w swoim debiucie z Grecją dwa zwycięskie gole, że Polanski miał kilka lepszych zagrań, tylko…co to nam dało ? To było tylko kilka krótszych chwil, w dodatku trwających w czasie towarzyskim, przy czym na dłuższą metę nic nam te naturalizacje nie dały. Wręcz przeciwnie! One stworzyły światełko w tunelu dla tych piłkarzy, którzy chcą się tylko wypromować, tak aby większe kluby, a co za tych idzie, większe pieniądze mogły dostrzec ich ,,wielkie” umiejętności.
Jak mawiał klasyk, w życiu uczymy się na błędach i ważne jest czego te błędy nas nauczą, jakie wyciągniemy z nich wnioski. Mimo wszystko nie powinniśmy całkowicie rezygnować z takich naturalizacji, ale następnym razem zastanówmy się jednak dwa razy, zanim podejmiemy tego typu decyzję.