W ostatniej kolejce rundy zasadniczej Ekstraklasy Lechia Gdańsk pokonała 2:0 na własnym stadionie Ruch Chorzów i dzięki temu utrzymała miejsce w pierwszej „8” tabeli, co było do tej pory jej nadrzędnym celem.
Przed tym spotkaniem Lechia miała 36 punktów (zawieszona kara odjętego punktu), a Ruch 2 oczka więcej. Gdańszczanom do upragnionej grupy mistrzowskiej wystarczyło wygrać, natomiast „Niebiescy” potrzebowali punktu, by nie musieć oglądać się na innych. W składzie chorzowian zabrakło jednak dwóch podstawowych graczy – Stępińskiego i Koja – co dodawało pikanterii całemu widowisku.
Bardzo dobry mecz oglądaliśmy dziś w Gdańsku. Od początku Lechia chciała szybko strzelić gola i to było widać. Cel osiągnęli już w 8. minucie. Peszko zagrał do Milosa Krasicia, ten ruszył w stronę bramki i został sfaulowany przez Grodzickiego. Jedenastkę szczęśliwie wykorzystał Sebastian Mila. Kilka minut później wyrównać mógł Patryk Lipski, kiedy to puścił piłkę obok golkipera Lechii, ale futbolówka nieznacznie minęła słupek.
Mimo korzystnego wyniku Lechia nie odpuszczała. Kilkukrotnie jeszcze groźnie atakowała za sprawą głównie Flavio Paixao, który miał dwie dogodne sytuacje, ale żadnej nie wykorzystał. Potem ponownie Portugalczyk wykazał się znakomitym podaniem prostopadłym do Haraslina. Ten głową z najbliższej odległości trafił wprost w Putnocky’ego.
Goście również nie próżnowali. Niezłe okazje do zdobycia bramki miał zarówno Efir jak i Mazek, ale to gospodarze wyprowadzili kolejny cios. Bardzo aktywny dziś Flavio świetnie przyjął piłkę zagraną przez Wawrzyniaka i spokojnie pokonał bramkarza gości. Warto również zaznaczyć, że błąd w linii obrony popełnił Oleksy, który nieco zaspał, dzięki czemu Paixao uniknął spalonego.
Mecz naprawdę na bardzo wysokim poziomie piłkarskim, szybkie akcje, bardzo dużo emocji, co jest główną atrakcją w meczach Ekstraklasy. Oba zespoły wspierali również kibice. Oczywiście przeważnie byli to fani Lechii, ale kibice „Niebieskich”, mimo zakazu wyjazdowego, również byli obecni na trybunach.
Po zmianie stron tempo nie było już tak szybkie, jak w pierwszych 45 minutach, ale Lechia cały czas miała pod kontrolą wynik meczu. Oglądaliśmy dużo walki w środku pola i sporadyczne, ale groźne akcje Lechii. M. in. błąd Szyndrowskiego, którego nie wykorzystał Peszko oraz dobra akcja gdańszczan zakończona strzałem Mario Malocy.
Po wejściu na plac gry dobrze prezentował się Moneta. Zaliczył kilka dobrych centr w pole karne, a w 69. minucie mógł nawet złapać kontakt z rywalem, ale nie udało się pokonać bramkarza biało-zielonych. W późniejszych fragmentach jeszcze podopieczni Waldemara Fornalika próbowali wskórać coś w ofensywie, ale nie byli wystarczająco dokładni. Natomiast Lechia wyprowadzała kontry szukając szans na dobicie rywala.
Dzięki dzisiejszej wygranej Lechia Gdańsk zapewniła sobie byt w grupie mistrzowskiej, natomiast sytuacja Ruchu jest bardziej skomplikowania. Podbeskidzie wygrało dziś z Termaliką 2:0 i zrównała się z Ruchem punktami. Mecze bezpośrednie między tymi zespołami są na remis, a bilans bramkowy jest… identyczny! W takim wypadku liczy się tabela fair-play w której do tej kolejki przeważali „Górale”. Teraz trzeba czekać…
Lechia Gdańsk – Ruch Chorzów 2:0 (2:0)
8′ Mila, 34′ F. Paixao
Kartki: 39′ Janicki – 72′ Wawrzyniak
Składy:
Lechia Gdańsk: Milinković-Savić – Janicki, Maloca Wawrzyniak, Mila (68′ Kovacević), Krasić (84′ Wojtkowiak), Haraslin (60′ Stolarski), Chrapek, Peszko, Paixao – Kuświk
Ruch Chorzów: Putnocky – Grodzicki, Konczkowski, Oleksy, Szyndrowski – Surma, Iwański (46′ Iwański), Lipski, Podgórski, Mazek (59′ Moneta) – Efir (74′ Siedlik)