Nie ma, co się oszukiwać. Obecny sezon w wykonaniu AS Monaco jest po prostu fatalny. W Ligue 1 są w strefie spadkowej. Przygoda z Ligą Mistrzów już się zakończyła i to w kompromitującym stylu. Wydawało się, że mecz z ostatnią drużyną ligi, czyli Guingamp pozwoli wrócić na właściwy tor. Nie wyszło. AS Monaco przegrało 0:2.
Początek spotkania wyglądał całkiem przyzwoicie. AS Monaco, z Kamilem Glikiem w wyjściowym składzie, przeważało i próbowało rozegrać składną akcję. Gospodarze po 16. minutach mieli 78% posiadania piłki, czyli delikatnie mówiąc całkiem sporo. Tylko nic z tego nie wynikło. Niby Radameal Falcao starał się jak tylko mógł w napadzie. Niby Glik i koledzy pewnie wybijali piłkę. Cóż z tego, skoro konkretów brak. Próba zmiany taktyki i gry z kontry skończyła się podobnym skutkiem, a właściwie jego brakiem.
Druga połowa zaczęła się podobnie do pierwszej, czuli lekką przewagą AS Monaco. Sytuacji jednak dalej nie było, a patrzenie na grę powodowało jedynie niekontrolowane odruchy ziewania. Wreszcie zawodnicy Guingamp uznali, że skoro w tym sezonie każdy strzela bramkę, to dlaczego oni mieliby tego nie dokonać. No i im się udało. Dwukrotnie w ciągu 6 minut. Najpierw, po otrzymaniu świetnego podania, Marcus Thuram wymanewrował obrońcę i otworzył wynik. Chwilę później, czyli w 75. minucie Ludovic Blas i Nolan Roux zabawili się z obroną rywali. Efektem była bramka z kilku metrów tego drugiego. Więcej ciekawych rzeczy już się nie wydarzyło. Goście uznali, że zrobili już swoje i skupili się na defensywie. I słusznie.
Kamil Glik i jego AS Monaco jest w coraz gorszej sytuacji, choć do mówienia o pewnym spadku jeszcze daleka droga. Co gorsze, Polaka trzeba obarczać przynajmniej za część błędów defensywy i personalnie wyglądał po prostu słabo. W 81. obejrzał żółtą kartkę.